Kosmala: Nie mamy nic przeciw ultrasom
05.05.2010 17:26
W obliczu tego uda się zapełnić kibicami ten nowy stadion?
- Jestem przekonany, że prędzej czy później będziemy mieć taką sytuację jak w zachodnich klubach, że trudno będzie kupić karnet na mecze Legii. Nie mówię, że stanie się to szybko, że zaraz dojdziemy do tego, że ktoś będzie musiał umrzeć, aby ktoś inny zajął jego miejsce na stadionie, jak to dzieje się choćby w Anglii. W Arsenalu za bycie na liście oczekujących na miejsce trzeba płacić bodajże 50 funtów rocznie. A takich osób jest tam około 100 tysięcy. Ale taka sytuacja to już ekstremum maksimum. Nam na razie wystarczy świadomość, że na Legii jest fajnie, że gra tam dobra drużyna, która jest faworytem w każdym spotkaniu. Wtedy stadion będzie się krok po kroku wypełniał. Nasza strona internetowa w marcu tego roku miała 250 tys. unikalnych użytkowników. Niech tylko co dziesiąty z nich kupi karnet - wierzymy, że tak kiedyś będzie. Z badań przez nas prowadzonych wiemy, że w samej Warszawie jest kilkaset tysięcy kibiców Legii. A że inni nawołują i robią akcje pod tytułem pusty stadion? Niech sobie robią, ale kiedyś mogą obudzić się z ręką w nocniku.
Tą walką naraziliście się nie tylko kibicom Legii, ale i innych klubów, co widać na stadionach. Nie odbija się to negatywnie na wynikach innych spółek wchodzących w skład Grupy ITI?
- Może to wszystko widoczne jest medialnie, jak czyta się strony internetowe, ale biznesowo to nie ma żadnego znaczenia. Wiara w to, że takie akcje przyniosą skutek, to wielka naiwność. TVN, Onet - oglądalność z miesiąca na miesiąc rośnie, mamy się bardzo dobrze.
Żeby była jasność, my nie mamy absolutnie nic przeciwko ultrasom, kibicom tworzącym widowiska, żywiołowo dopingującym. My chcemy żeby byli na nowym stadionie, jest na nim specjalnie przygotowany sektor na 6,5 tysiąca miejsc - tanie karnety, zgoda klubu na realizację opraw. Miałem kiedyś przyjemność rozmawiać z Uli Hoenessem, który szacował, że grupa ultrasów na obiekcie Bayernu to około 5 tys. osób. I on ich docenia, ale na stadion przychodzi jeszcze kolejnych 75 tysięcy kibiców którzy inaczej niż ultrasi chcą przeżywać widowisko piłkarskie i w dodatku płacą wyższą cenę za bilet czy karnet. Pewne proporcje nie mogą zostać zachwiane i ultrasi muszą to zaakceptować. To co dzieje się na trybunach nie może zdominować tego, co ma miejsce na murawie, bo większość kibiców na stadionie chce oglądać mecz, a nie uczestniczyć w równoległym show na trybunach. Tak zapewne będzie również u nas na nowym stadionie.
Teraz mamy w lidze czasem 40 tys. ludzi w czasie całej kolejki, na ośmiu stadionach. Buduje się 12 nowych, a więc zaraz będziemy mieli tych kibiców zapewne 200 tysięcy. Te 160 tysięcy nowych kibiców stadionowych nie może i zapewne nie będzie chciało się dostosować się to tych, co już przychodzili. Jedni i drudzy muszą żyć w symbiozie, zaakceptować się nawzajem. Oczywiście jak facet wylatuje z boiska za czerwoną kartkę czy to słusznie czy nie, to na chwilę cały stadion staje się ultras. Ale za kilka minut wszystko wraca do normy. Tak jest wszędzie i nie ma żadnego powodu, aby w Polsce miało być inaczej.
Zapis całej rozmowy dostępny jest na sports.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.