Kosta Runjaić: Potrzebujemy czasu by stworzyć zespół walczący o najwyższe cele
15.07.2022 10:45
Jest pan już w Legii od ponad miesiąca. Jakie ma pan zdanie o klubie, organizacji w nim panującej itp. Czy widać jakieś różnice w stosunku do tego, jak było w Pogoni?
- W Szczecinie byłem przez pięć lat. W Legii jestem dopiero od pięciu tygodni. Nie potrafię dokonać poważnego porównania. W Pogoni przez pięć lat naprawdę profesjonalnie poprawiliśmy klub we wszystkich dziedzinach. Oczywiście w Warszawie już na pierwszy rzut oka dostrzegam potencjał klubu w niektórych sprawach: na przykład boisko treningowe jest fantastyczne. Ale najważniejsza w klubie jest zawsze jego atmosfera pracy, duch zespołu i współpraca wszystkich pracowników. Musimy teraz rozwijać tego ducha w Legii. Więc zadajcie mi to pytanie ponownie za pięć lat.
Czy jest pan zadowolony z jakości składu pierwszej drużyny na dziś i z pracy jaką drużyna wykonała w okresie przygotowawczym? Przed transferami Baku i Wszołka kibice byli przekonani, że zespół czeka walka o środek tabeli. Dziś patrzy się na rozpoczynajacy sezon z większym optymizmem i pojawiają się opinie, że do mistrzostwa Polski brakuje tylko napastnika.
- Kibice często mają bardzo dobre wyczucie, czy dana drużyna się sprawdzi czy nie, wiedzą czego można się po niej spodziewać, a czego oczekiwać nie należy. I w tym przypadku nasi kibice mają zdecydowanie rację: nadal potrzebujemy odpowiednich wzmocnień. Brakuje nam jeszcze trzech-czterech zawodników, w tym klasowego napastnika. Choćby ze względu na niezbędną jakość treningu, dla zwiększenia wewnętrznej rywalizacji. Tylko w ten sposób mamy szansę osiągnąć nasze cele i być konkurencyjni wobec bardziej ambitnych klubów w lidze.
A jaki byłby idealny ten napastnik? Czy mówi pan o zawodniku, który ma inny profil niż Kramer? Czy jest ktoś, do kogo można porównać profil takiego zawodnika dla Legii?
- W przeszłości Legia miała zwykle 3-4 znakomitych napastników w składzie, a takie nazwiska jak Pekhart, Carlitos czy Prijović gwarantowały osiągnięcie celów i sukcesów. Wiadomo, że znowu potrzebujemy takich środkowych napastników, ludzi dających wartość dodaną zespołowi.
Rusza nowy sezon ekstraklasy, za nami okres przygotowawczy. Czy udało się panu zrealizować wszystkie cele, które postawił pan przed drużyną podczas przygotowań?
- Żaden trener nie powie: No to koniec przygotowań, teraz wszystko jest zrobione. To byłoby zbyt dobre. Przez najbliższe miesiące będziemy stale dopracowywać szczegóły naszej gry, wprowadzać poprawki i zmiany. Ważne spostrzeżenia uzyskamy również w pierwszych meczach ligowych. Przygotowania więc trwają cały czas, zwłaszcza gdy jest nowy trener.
Legia przegrała do tej pory trzy mecze towarzyskie i wygrała dwa. Jak to wpływa na atmosferę w zespole przed ligą? Czy nie brakuje wam zwycięstw, by budować pewność siebie u zawodników?
- W meczach podczas okresu przygotowawczego odnieśliśmy dwa bardzo przekonujące zwycięstwa, to mi utkwiło w pamięci: z Chojniczanką i Zorią. Szczególnie przeciwko Zorii widziałem wiele z tego, jak wyobrażam sobie naszą grę. Z tego właśnie piłkarze czerpią pewność siebie w meczach kontrolnych: że wszystko się uda, nie tyle z wyników poszczególnych spotkań.
Na zajęciach zwraca pan uwagę na intensywność w gierkach, na grę pressingiem. Czy ta drużyna jest już fizycznie gotowa do gry wysokim pressingiem przez cały mecz?
- Zobaczymy. Trochę to potrwa, aż wszystkie mechanizmy zaczną działać tak, jak bym sobie tego życzył. Chcemy przyjąć zasadę szybkiego i zdecydowanego odbioru piłki oraz wzajemnego wsparcia w grze defensywnej. Wciąż nad tym pracujemy. Podstawowym warunkiem skutecznej gry pressingiem jest przede wszystkim bardzo wysoki poziom całej linii obronnej oraz odważna i zorganizowana defensywa z przodu. Według podsumowań statystycznych Legia w ubiegłym sezonie zajęła trzecie miejsce w Ekstraklasie pod względem wysokości linii defensywnej - Lech był pierwszy, a Raków drugi.
Odkąd pracuję w Polsce, Legia zawsze była w czołówce, jeśli chodzi o intensywne biegi, szybkie biegi i liczbę sprintów. To są najważniejsze wskaźniki we współczesnym futbolu. Musimy być dobrze przygotowani motorycznie, bo skuteczny pressing jest możliwy tylko wtedy, gdy wszyscy biegną za piłką z dużą intensywnością, w sposób zorganizowany. Potrzebuję więc mieszanki intensywności, organizacji gry i struktury gry. Lech Poznań w zeszłym sezonie miał dobry balans i bilans. Nie należał do czołowych drużyn pod względem biegowym, ale był bardzo poukładany i dobrze zorganizowany w grze bez piłki, a przede wszystkim z piłką.
Pressing i kontrpressing to tylko jedno zagadnienie taktyczne drużyny w ogólnej koncepcji. Posiadanie piłki w różnych strefach, gra sytuacyjna, warianty rzutów rożnych i wolnych oraz wiele innych znajdują się w naszym planie treningowym i każdy z nich codziennie udoskonalamy.
Podczas treningów zauważyliśmy, że na boisku ścina pan linie podań, skrzydłowi muszą wbiegać w pole karne, a nie do narożnika.
- Nie dyktuję tego nic żadnemu z zawodników, nie mówię, że zawsze trzeba przejść do środka ze skrzydła albo że zawsze trzeba dryblować do linii końcowej, a potem dośrodkować. Zamiast tego zależy mi na tym, abyśmy optymalnie wykorzystywali wszystkie wolne przestrzenie, które tworzą się przy naszych atakach. To oznacza, że skrzydłowy musi mieć w każdej sytuacji dobre rozeznanie i wiedzieć czy przestrzeń przed nim jest już zajęta czy nie, a jeśli nie, to jak ją wykorzystać. Jeśli w środku powstała luka, to można spróbować wbiec w tę przestrzeń. Gra bez piłki jest kluczowa dla efektywnej i skutecznej gry. Zdecydowanie musimy stworzyć więcej opcji rozegrania, choćby takich jak gra na obieg. A do tego potrzebujemy dużo głębokich sprintów, dobrego przyspieszenia po bokach. Pich na przykład to zawodnik, który jest stale aktywny. Jestem pewien, że dobrze wkomponuje się w zespół i pomoże nam w tym sezonie. Będziemy mogli na nim polegać.
Skoro jesteśmy przy Pichu. Gdy w mediach pojawiły się informacje, że może trafić na Łazienkowską kibice nie byli zachwyceni, uważali, że jest za stary.
- A gdybyśmy pozyskali Cristiano Ronaldo, to też byście napisali, że jest za stary na Legię? Robert Pich rozegrał w ekstraklasie ponad 250 spotkań, zdobył ponad 50 bramek, do tego dorzucił prawie 40 asyst. Pokażcie mi zawodnika z obecnego składu, który ma takie statystyki?
Będzie ciężko.
- To wymieńcie jednego zawodnika, który rozegrał w Legii pięć pełnych sezonów.
Jędrzejczyk i - od czterech lat - Wieteska.
- Dobrze, ale to nie są skrzydłowi. W obecnej sytuacji potrzebujemy niezawodności, czyli piłkarzy, o których wiem, że będą występować w każdy weekend. Kiedy podpisujesz takiego zawodnika, wiesz, że będzie grał piłkę na odpowiednim poziomie - może nie na najwyższym, ale na pewno nie na najniższym.
Jędrzejczyk to dla pana środkowy czy prawy obrońca?
- Może grać na wszystkich pozycjach defensywnych. Jest niezwykle ważny dla zespołu, jest kimś takim jak Josue, ale w nieco innej roli. Ma dużo energii, jest wzorem do naśladowania na boisku pod względem etyki pracy. Czasami przesadza ze swoimi emocjami i jest zbyt agresywny, ale lubię pracować z takimi zawodnikami. On potrafi grać pod presją i sam również wytworzyć presję na przeciwniku. To ważne cechy w takim klubie jak Legia.
Dlaczego Jędza nie jest już kapitanem?
- Artur pełnił tę funkcję i odpowiedzialność przez ostatnie lata. W tym czasie zdobył z Legią wiele tytułów. W wieku 35 lat i przy tylu indywidualnych sukcesach po prostu nadszedł czas na przekazanie opaski kapitańskiej. Odpowiedzialność i obowiązek musi być teraz rozłożony bardziej inne osoby. Artur wie, jak bardzo cenię go jako człowieka, jako sportowca i jako legionistę. Rozmawiałem z nim i wyjaśniłem swoją decyzję. Pozostaje niezwykle ważną częścią naszej grupy.
O wyborze kapitana w ostatnich latach decydowali sami zawodnicy, teraz o zmianie zdecydował pan sam.
- Zdecydowałem się pójść tą drogą. Przyszedłem tu, aby wyznaczyć kierunek i żyć nim. Zazwyczaj działam i decyduję z przekonania lub intuicji. W tym przypadku zastosowanie mają oba te czynniki. Mam nadzieję, że z czasem wiele decyzji będzie podejmowanych w coraz większym stopniu przez samych graczy. Czy zamierzam być liderem zespołu? Przede wszystkim chcę być soboą czyli Kostą Runjaiciem. A to oznacza, że utrzymam swój rodzaj przywództwa i rolę głównego trenera. Postrzegam siebie jako osobę komunikatywną, skłonną do współpracy, ale także jako kogoś, dla kogo ważne są uregulowane zasady pracy z jasnymi wytycznymi. Dużą wagę przywiązuję do zdrowej atmosfery w zespole i codziennej pracy oraz do pracowników o wysokim poczuciu odpowiedzialności i dużej chęci do działania. Udało mi się dobrze poznać wszystkich zainteresowanych, czyli nasz zespół i wszystkich ludzi wokół. Jestem zadowolony i spokojny, ponieważ mam wokół siebie wykwalifikowane i zorientowane na wyniki osobowości, jest wiele ciekawych postaci.
W pierwszych tygodniach wszyscy musieliśmy się zgrać i i zaczać szybko funkcjonować - nie było czasu na przyzwyczajenie się do pewnych rzeczy. Jak na razie wygląda to dobrze. Chcę mieć pracowników, którzy myślą samodzielnie. Przekazuję im swoje uwagi w sposób bezpośredni i zwracam uwagę na szczegóły. Zarówno na boisku, jak i poza nim. Przed nami jeszcze długa droga. Dużo pracy dla wszystkich. Jest wiele możliwości rozwoju dla wszystkich. Teraz wszystko zależy od nas.
Kapitanem zespołu został Mateusz Wieteska. To znaczy, że nigdzie się nie wybiera?
A macie jakieś informacje o tym, by mógł odejść?
Był łączony z ligą MLS. Wiemy zresztą, jak to się skończyło z Luquinhasem, który został kapitanem Legii przed startem poprzedniej rundy. Wybiegł z opaską tylko w sparingu, a potem przeniósł się do Stanów Zjednoczonych.
- Tak był łączony, ale konkretów nie było. Znam sytuację z Luquinhasem, ale dla mnie była wyjątkiem. W Pogoni opierałem się na trzech zawodnikach, którzy byli kapitanami drużyny. To nie jest tak, że wybieram tylko jednego kapitana. Jako trener muszę dbać o dynamikę w zespole, to bardzo delikatna sprawa. Potrzebna jest osobowość, ważna pozycja w zespole i akceptacja.
Drugim kapitanem jest Josue - mógłby przypominać Jacka Sparrowa z opaską kapitana.
- Haha, tak. Josue jest wyjątkowy, tak jak Jack Sparrow.
Co pan myśli o Portugalczyku?
- Jestem bardzo zadowolony z tego, jak wzorowo wykonuje swoją pracę od pierwszego dnia, biorąc na siebie odpowiedzialność, a także będąc bardzo rozpoznawalnym w grupie i tworząc dobrą atmosferę. Jak na razie przerósł moje oczekiwania w pozytywnym sensie. Jego CV jest dobrze znane, to zawodnik z dużym doświadczeniem, ktoś kto wytrzymuje presję i niepowodzenia, ktoś kto daje całego siebie dla drużyny. Jak na razie uczestniczy w każdym treningu, ciężko pracuje nad sobą i na pewno się poprawi w elementach, których jest to możliwe. Pracujemy nad kolejnymi szczegółami jego gry, aby w tym sezonie jego statystyki były jeszcze lepsze.
Kto ma lepszą lewą nogę: Josue czy Filip Mladenovic?
- Generalnie nie lubię porównywać ze sobą zawodników, zwłaszcza gdy grają na różnych pozycjach. Jedno jest pewne, obaj są doskonałymi i wyjątkowymi graczami. Cieszę się, że mam ich w swoim zespole. To zdecydowanie dwóch najlepszych lowonoznych zawodników w całej lidze. Dośrodkowania Mladena są niesamowicie dokładne i jestem pewien, że zagra kolejny bardzo dobry sezon. Josue to zawodnik z największą liczbą kontaktów z piłką i największą liczbą kluczowych podań w zespole, potrafi być również bardzo groźny w polu karnym, może zdobywać wiele bramek. Moim zdaniem powinien być bardziej konsekwentny w ostatniej fazie meczu. Mam nadzieję, że skorzysta z moich rad, wtedy będziemy mieli w składzie jeszcze jednego dodatkowego zawodnika do zdobywania bramek.
Czy jest pan zawiedziony, że transfer Pedro Tiby nie doszedł do skutku?
- Mam wielki szacunek do Pedro jako osoby i piłkarza. Był czołowym i wiodącym zawodnikiem w Lechu Poznań. Chciałbym z nim pracować, ponieważ pasuje do mojej filozofii gry i ma niezbędne cechy osobowości. Z pewnością wzmocniłby nas na pozycji numer 8. Ostatecznie do nas nie trafił. Znacie okoliczności. Po ostatnim letnim okienku transferowym, biorąc pod uwagę obecną ogólną sytuację finansową, chodzi o to, by nie popełniać zbyt wielu błędów przy transferach, a raczej nie popełniać ich wcale. W tej chwili ogromnym wyzwaniem dla wszystkich odpowiedzialnych jest poczynienie odpowiednich ruchów będących wzmocnieniami, czyli zakontraktowanie zawodników spełniających określone kryteria czy profile wymagań oraz mieszczących się w budżecie. Dla mnie kryterium niezawodności jest w tej chwili kluczowe. Minie jeszcze trochę czasu, zanim będziemy mieli wszystkich nowych, zakontraktowanych zawodników na pokładzie. Każdy transfer potrzebuje czasu. Pozostaję optymistą w tej kwestii i wydobędę maksimum z obecnego składu.
Niedawno dołączył do zespołu Makana Baku.
- Makana jest w tzw. szczytowym wieku, czyli między 23. a 28. rokiem życia, czyli dokładnie w okresie, w którym zawodnicy mogą się jeszcze bardzo dobrze rozwijać - z tej grupy w zeszłym roku mieliśmy tylko jednego zawodnika, który grał konsekwentnie, czyli Wieteskę. Baku wnosi jakość, cenię sobie jego umiejętności. To dynamiczny i uzdolniony technicznie chłopak z dużym potencjałem. Szuka pojedynków z przeciwnikami na małych przestrzeniach, ma rozwiązania na trudne sytuacje i jest też dobrym strzelcem. Jego atutem jest to, że zna ligę i dlatego nie musi się aklimatyzować. W Warcie był już bardzo widoczny.
Był wtedy jednym z najlepszych skrzydłowych w Ekstraklasie.
- To prawda, ja też tak to widzę. Mimo to kilkakrotnie go prześwietaliliśmy i analizowaliśmy. Gracze z dużym potencjałem i w kwiecie wieku zazwyczaj nie są w tym momencie ani tani ani dostępni. Dlatego tym bardziej cieszę się, że Jacek Zieliński znalazł rozwiązanie, by pozyskać go w tym momencie. Musi teraz nadrobić trochę zaległości w treningu. Tak jak powiedziałem - potrzebujemy dobrego balansu w strukturze składu. Doświadczenie, ale przede wszystkim zawodnicy, którzy mogą zrobić kolejny krok. Ponadto konieczne jest, aby wszyscy gracze byli świadomi zadania i odpowiedzialności. Gra dla Legii to zobowiązanie i należy wszystko podporządkować sukcesowi.
Jak wygląda sytuacja zdrowotna Bartka Kapustki? Czy widzi pan możliwość, że będzie gotowy do gry w Kielcach?
- Bartek ostatnio był u lekarza w Niemczech, który operował jego kolano. Jak na razie kolano wygląda dobrze, dlatego zakładam, że znajdzie się w kadrze meczowej na spotklanie w Kielcach. Ale ja potrzebuję Bartka na cały sezon, a nie tylko w jednym meczu. Dlatego musimy go bardzo ostrożnie budować, aby nie doznał nawrotu urazu. Będę miał do niego dużo cierpliwości, ponieważ to znakomity zawodnik. On będzie dla nas bardzo ważny.
Zawodnicy z akademii, którzy byli na zgrupowaniu, są gotowi do gry czy nie?
- Wszyscy są gotowi, niezależnie od nazwy akademii. Ale czy są w stanie sprostać wymaganiom gry w ekstraklasy czy w naszym przypadku Legii? Do tej pory pracowałem z wieloma talentami, stawiałem im wyzwania i zachęcałem do działania, jestem w stanie ocenić ich poziom. Młodzi zawodnicy rozwijają się różnie, a rozwój nie zawsze jest wzorcowy. Każdy człowiek musi iść własną drogą. Nie ma jednej ścieżki. Nasi młodsi zawodnicy mają jeszcze dużo pracy przed sobą i długą drogę do przebycia. Podamy im rękę, będziemy ich wspierać, pod warunkiem, że mają talent, nieposkromioną wolę i cierpliwość. Wtedy dostaną swoją szansę prędzej czy później.
Igor Strzałek swoim stylem gry jest podobny do Kapustki.
- Igor jest utalentowany, a także ma to, co trzeba. Technicznie uzdolniony i lekki zawodnik, urodzony w 2004 roku. Lubię go, dobrze porusza się w przestrzeni, ma oko, żeby znaleźć wolnego zawodnika i potrafi zdobywać bramki. Pod pewnymi względami przypomina rzeczywiście Kapiego W naszym systemie nie ma jednak klasycznego numeru 10, więc musi teraz zwracać większą uwagę na zadania taktyczne i elastyczność w grze. Jest najmłodszy w obecnym składzie. Będziemy go delikatnie budować - nie przeciążać. Może uczyć się od Kapiego każdego dnia.
Rok temu w Pogoni Szczecin grał Kacper Kozłowski, który jest z rocznika 2003. To znaczy, że nie wiek jest kluczowy dla pana.
- Kacper to wyjątkowy talent. Jako 15-latek był już bardzo rozwinięty fizycznie i dojrzały psychicznie. Nawet wtedy od czasu do czasu trenował z pierwszą drużyną. Jak już powiedziałem, zwłaszcza w sektorze młodzieżowym, trzeba się dobrze przyjrzeć i dokładnie rozważyć pewne sprawy. Zbyt często widzimy tylko zawodników, którzy kończą na szczycie drabiny - ale większość z nich z niej spada. Między innymi dlatego, że zbyt wcześnie zostali przeciążeni i wymagano od nich więcej niż byli w stanie. Igor musi jeszcze nabrać kilka kilogramów masy mięśniowej, rozwinąć się fizycznie ... krok po kroku.
Oprócz Igora w wielu treningach biorą udział Skibicki, Niski, Kisiel. Mają możliwość nauki i rozwoju. Inni, jak Ciepiela, jest nabardziej rozwinięty - ale jeszcze nie wystarczająco daleko, i dlatego został wypożyczony. Poprzeczka jest wysoko zawieszona i moim zdaniem słusznie, bo jeśli chcesz grać w I drużynie Legii, to też musisz spełniać wymagania w 100%. Legia nie może postrzegać siebie jako klubu szkoleniowego, oczekiwania i cele są na to zbyt wysokie.
Ze statusem młodzieżowców w polu są jeszcze Nawrocki i Rosołek.
- Maik i Maciek są na innym poziomie. Są raczej na początku rozwoju, bo nie grają długo z seniorami. Ale oni są dalej i są starsi. Rossi w ostatnim półroczu musiał nawet pomagać na skrzydle, co było dla niego nowym doświadczeniem. To było pomocne dla niego i jego CV. Wykonał dobrą robotę w trudnej dla drużyny sytuacji. Gorzej wyglądała ogólna sytuacja na skrzydłach. Poza Wszołkiem, który został wypożyczony zimą, nie było żadnej realnej alternatywy ani nikogo, kto byłby wystarczająco sprawny do tego zadania. Tym bardziej szanuję, że Rossi w tej historycznej kryzysowej sytuacji pokazał charakter i pokazał, że można na nim polegać w stu procentach
A który z młodych bramkarzy jest gotowy?
- Obaj są gotowi. Miszta ma nieco większe doświadczenie w ekstraklasie, ale samo to się nie liczy. Jestem ciekaw jak chłopcy się zaprezentują, zwłaszcza pod presją. Z Hładunem mamy kolejną opcję, jest doświadczony i to już w wieku 26 lat.
Wszyscy bramkarze zostaną w Legii na ten sezon?
- Do tej pory wypożyczyliśmy już dwóch jeszcze młodszych. Jeśli chodzi o Misztę i Tobiasza, to mogę zapewnić, że obaj są niezwykle ambitni, ciężko pracują na co dzień i podjęli wewnętrzną walkę o hierarchię na tych trzech miejscach. Wszyscy dobrze się dogadują, są jednością i wzajemnie się wspierają. Niemniej jednak w trening idą pełną parą. Mając Krzysztofa i Arka, dwie legendy Legii, jesteśmy w świetnej sytuacji. Wszyscy trzej chłopcy skorzystają z ich doświadczeń w perspektywie średnio i długoterminowej. Sezon tak naprawdę jeszcze się nie zaczął, więc nie musimy mówić o odejściach. Zakładam, że pozostaniemy jednak w tym składzie.
Trudno sobie wyobrazić, że jeden z nich mógłby być numerem trzy.
- Jako trenerowi Pogoni trudno było mi sobie wyobrazić, że Legia może przegrać 50% wszystkich spotkań w sezonie. A więc: wiele jest możliwe, nawet jeśli na początku wydaje się to trudne do wyobrażenia.
A co z mentalnością zespołu? Jest pan usatysfakcjonowany?
- Mentalność jest pojęciem szeroko elastycznym. Znaczenie tego terminu zależy od kontekstu. Jeśli w tym kontekście nawiązujesz do poprzedniego sezonu... Nie było mnie tam, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że kryzysy nie zdarzają się z dnia na dzień, zwłaszcza w sportach zespołowych. Futbol jest złożony, tak samo jak sezon. Byłoby to tanie i zbyt uproszczone wytłumaczenie, aby zawsze obwiniać zespół za wszystko, co nie działa dobrze. Ale to, co było, to przeszłość - skończyło się. Ważne jest to, co tu i teraz. Zawsze zwracam uwagę na to, jak wchodzimy w interakcje, na pewne wzorce zachowań, nawyki czy reakcje w określonych sytuacjach. Mogę zapewnić, że jak na razie nasi legioniści zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie. Mamy w zespole charakter, energię i ducha.
Trzy, cztery, pięć, sześć lat temu drużyna miała regularne integracje, spotkania w trakcie przerw reprezentacyjnych. W ostatnim czasie tego brakowało, aż do ostatniego obozu.
- Kiedy usłyszałem, że w ubiegłym roku nie było tzw. działań integracyjnych, byłem trochę zaskoczony. Pod tym względem cieszę się, że przez kilka dni byliśmy w Austrii na zgrupowaniu. Udało nam się bardzo dobrze połączyć procesy szkoleniowe, jak i wewnętrzne procesy zespołowe. W Fieberbrunn pracowaliśmy w skupieniu, dużo rozmawialiśmy ze sobą i między sobą, dobrze się bawiliśmy śpiewając karaoke na wieczorze zorganizowanym przez chłopaków. Wieczór był bardzo klimatyczny, lepszy niż się spodziewałam. To był zdecydowanie najważniejszy punkt tego obozu treningowego. I to nie tylko dlatego, że trener również zabrał się do mikrofonu za karaoke.
Po jakim czasie będzie można stwierdzić, że Legia Warszawa gra już według założeń Kosty Runjaica? Pół roku, a może więcej?
- Doświadczeni trenerzy i dyrektorzy sportowi mówią, że na odbudowę drużyny potrzeba pięciu lub sześciu okresów transferowych, czyli trzech lat. To nie znaczy, że do trzech lat będziemy przegrywać 50 procent meczów jak w minionym sezonie. Na pewno nie. Wszystkie nasze plany są takie, byśmy znów mogli zobaczyć drużynę, która konsekwentnie walczy o mistrzostwo Polski i odgrywa rolę w Europie. Nie będziemy w stanie stworzyć tego jednak natychmiast, za naciśnięciem czarodziejskiego guzika
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.