Domyślne zdjęcie Legia.Net

Koszmar w Zielonce

Redakcja

Źródło:

12.11.2007 08:41

(akt. 21.12.2018 19:41)

Mieszkańcy podwarszawskiej Zielonki z przerażeniem wspominają noc z piątku na sobotę. Senne miasteczko stało się za sprawą wracających z meczu z Legią pseudokibiców Jagiellonii Białystok areną walk. Policja spacyfikowała chuliganów, ale rannych zostało dwóch funkcjonariuszy, sześć radiowozów jest uszkodzonych. Jeden z pseudokibiców został postrzelony w nogę i trafił do szpitala. Zatrzymano pięciu najbardziej krewkich "zadymiarzy". Jednego z nich, radnego LiD z Białegostoku, zwolniono do domu.
Jednak nie minie go proces o zniszczenie pociągu. Mężczyzna w średnim wieku wyprowadzający na spacer psa mówi krótko: - Panie, wyszedłem z psem, spokojna noc, a tu znienacka wojna. Zwiewaliśmy do domu, nie oglądając się za siebie. Wszystko zaczęło się o północy, kiedy przez stację w Zielonce przejeżdżał pociąg odwożący kibiców Jagiellonii. Kibole byli rozczarowani remisem w meczu z Legią, a dodatkowo rozgrzani alkoholem. Zdaniem policjantów już podczas meczu kibice Jagiellonii wywiesili transparenty nawołujące do agresywnych zachowań. Białostocczanie dojrzeli z okien grupki kibiców Legii, zerwali hamulec ręczny i zatrzymali pociąg na stacji. Kilkuset wybiegło na peron i torowisko, atakując kamieniami zabezpieczających przejazd policjantów. Okolicą wstrząsnęły wrzaski i huk pękających szyb. Funkcjonariusze użyli broni gładkolufowej. Jeden z osaczonych przez pseudokibiców i obrzuconych kamieniami policjantów oddał dwa ostrzegawcze strzały z broni ostrej. Trafiony kamieniem w głowę stracił na chwilę przytomność. - Gdy upadał, trzeci strzał trafił w udo jednego z kibiców - mówi Marcin Kasenko, oficer prasowy komendy policji w Wołominie. Oddziały prewencji spacyfikowały burdę. Zatrzymały pięciu jej najbardziej agresywnych uczestników. Gdy schowano pałki, w ruch poszły długopisy. Funkcjonariusze musieli spisać 1,3 tys. kibiców. - Przeanalizujemy teraz nagrania z kamer i sprawdzimy, czy komuś jeszcze nie postawić zarzutów - powiedział Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji. Do Zielonki ściągnięto prokuratora, który stwierdził, że ze strony policjantów nie doszło do złamania prawa. To jednak nie koniec zajścia - spacyfikowani chuligani nie chcieli odjechać bez zatrzymanych. Kilkakrotnie blokowali pociąg za pomocą hamulców bezpieczeństwa. Ostatecznie poobijany kamieniami skład wyruszył do Białegostoku nad ranem. Władze Sportowej Spółki Akcyjnej Jagiellonia Białystok potępiły wybryk pseudokibiców. W sobotę na stacji w Zielonce i na okolicznych ulicach trwało sprzątanie po zamieszkach. Kolej wyceniła straty na prawie 7 tys. zł (głównie powybijane okna w pociągu i zniszczenie budynku stacyjnego). Z kolei radiowozy mają powybijane szyby i zniszczone karoserie. ROZMOWA Z Aleksandrem Puchalskim, prezesem Jagiellonii Białystok Był pan w pociągu? - Owszem, byłem. I też bił się pan z policją? - Raczy pan żartować. Też jestem wstrząśnięty i stanowczo potępiam te wydarzenia. Grupa chuliganów zrobiła antyreklamę klubowi, tysiącom wiernych i przyzwoicie się zachowujących fanów. Grupa? Policja mówi, że na tory w Zielonce wyskoczyło ich kilkuset. - Ilu jest zatrzymanych? Pięciu. Możliwe, że część osób wyszła na tory zobaczyć, co się dzieje, ale nie brali udziału w zamieszkach. A zachowanie niektórych funkcjonariuszy przypomniało mi najgorsze wzory ze stanu wojennego. Dla jednego wyłącznym argumentem w rozmowie ze mną była pałka. Nie uważa pan, że prezesa nie powinno być między chuliganami? Czy w ten sposób pan ich nie legitymizuje? - Po pierwsze, nie siedziałem w wagonie, z którego wybiegli chuligani, a po drugie, nie uważam, że prezes jeżdżący tym samym pociągiem co 1200 kibiców cokolwiek legitymizuje. A już na pewno nie wyskoki grupy łobuzów. I chcę jasno powiedzieć, że jeżeli kiedykolwiek będą organizowane wyjazdy na mecze mojego klubu, może się zdarzyć, że nadal będę jeździł pociągiem z kibicami. Zresztą obok mnie jest w tej chwili szef stowarzyszenia kibiców Jagiellonii i razem uważamy, że zawiniła garstka, a niezasłużone skutki ponoszą tysiące. A od oceniania mnie jest rada nadzorcza klubu. Nie może pan ukarać zadymiarzy? - Od łapania i karania winnych jest policja i sąd. Ale przecież może pan wydać zakaz stadionowy. - Jeżeli dostanę dowody od kompetentnych organów. Kiedy sąd wyda wyrok, my w klubie na pewno nie pozostawimy tego bez reakcji. W czasie meczu na stadionie też tylko grupa paliła szaliki rywala i rzucała obelgi? Przecież bluzgał cały sektor Jagiellonii. - Szaliki płonęły trzy, podpalone przez kilka osób. A co do okrzyków, to na meczach w całej Europie dalekie są one od ideału.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.