News: Wojciech Kowalczyk: Niezgoda powinien grać w każdym meczu

Kowalczyk i Szczęsny o Legii po Astanie

Redakcja

Źródło: Super Express, Sport.pl

28.07.2017 23:06

(akt. 04.01.2019 13:37)

- Daję Legii co najwyżej 20 procent szans na awans w dwumeczu z Astaną. Moim zdaniem 2:0 w Warszawie jest mało realne, przy takiej formie obrony Legii boję się, że Kazachowie coś tu strzelą. Czyli my będziemy musieli wbić co najmniej trzy gole. Tylko jak to zrobić? - zastanawia się były napastnik Legii, Wojciech Kowalczyk, na łamach "Super Expressu".

- Nie można wszystkiego zrzucać na sztuczną murawę. Bo w Zabrzu murawa była normalna, nie było dalekiej podróży, zmiany czasu, a Legia wyglądała równie mizernie jak w Astanie. Problemem jest brak szybkości i słaba forma całej drużyny. Obrona nie broni, pomoc się chowa, ataku za bardzo nie ma. Weźmy choćby Jędrzejczyka. Do tej pory mam przed oczyma jak gonił, to znaczy jak udawał, że goni, Angulo w meczu z Górnikiem. Pytanie czy w ciągu kilku dni da się to wszystko poprawić. A rywal słaby nie jest, choć Kazachowie grają dużo gorzej na wyjazdach. Dlatego jakaś tam szansa wciąż jest. Tylko jak mówię: trzeba ruszyć na nich dość ostro. I wytrzymać z tyłu. Tylko że defensywa straciła już w lidze cztery gole plus trzy w Astanie.


- Początek każdego sezonu oznacza dla kibica Legii cierpienie. Tyle że wtedy na tym etapie był Trenczyn, z którym udało się wygrać, no a potem Dundalk. Powiem tak: myślałem, że po wejściu do Ligi Mistrzów, po zgarnięciu wielkich pieniędzy Legia „zniszczy” polską ligę, odjedzie rywalom. No a tu kłótnia prezesów i rozwód. Były właściciel szuka gdzieś teraz yeti w górach, obecny mówi, że nie ma kasy. Powodów do optymizmu zbyt wielu nie ma.  No i nie wiadomo co będzie w ten weekend z Sandecją. Grać najmocniejszym składem czy rotować? Robi się nerwowo, bo przecież nie ma już podziału punktów, a przy takiej grze w lidze straty mogą rosnąć. Ale generalnie proponuję patrzeć na to z dystansem: nie można się załamywać każdym niepowodzeniem polskiej drużyny, bo człowiek, z małymi wyjątkami, chodziłby załamany przez całe życie…

Maciej Szczęsny - To, co zobaczyłem w Astanie w wykonaniu najlepszej polskiej drużyny, wywołało we mnie trwogę. Kazachowie rzucili do gry jednego wyrwidęba (Junior Kabananga) i jednego szybkobiegacza (Patrick Twumasi). Nic więcej. W dodatku od samego początku pokazali Legii, że umieją atakować tylko w jeden sposób. I cały mecz grali jednakowo, po czym w 94. minucie Legia w ataku pozycyjnym straciła piłkę na połowie rywala. Głupio, ale nieszczęściu można było zapobiec, bo na połowie Legii było aż czterech jej graczy plus bramkarz Arkadiusz Malarz. I tylko wyrwidąb z szybkobiegaczem ze strony Astany. No i w takiej sytuacji mistrz Polski traci trzecią bramkę. Toż to kuriozum w najczystszej postaci. Tu już można mówić o wstydzie i niepojętej odporności na naukę. Astana pokazała niewiele atutów piłkarskich, nie da się jej gry nazwać wykwintną, a nawet ciekawą. Niewiele, ale na Legię wystarczyło - ocenia były bramkarz Legii dla Sport.pl.


- Jeśli czujesz, że rywal jest silniejszy fizycznie albo szybszy, zastosuj taki sposób gry, by różnicę zniwelować. Przy stanie 0:0 nikt Legii nie kazał grać otwartego meczu, ganiać do przodu. Można było się cofnąć, zagęścić obronę, a wtedy wyrwidąb z szybkobiegaczem szamotaliby się w gąszczu legionistów. I w walce wręcz niczego by nie zdziałali. A tak dostali miejsce do gry i je wykorzystali. Legia nie mogła być szybsza, ale mogła grać inteligentniej. Tymczasem ten trzeci gol... No, do 94. minuty można już było prześwietlić i rozszyfrować prostą jak drut taktykę Astany.


– Sytuacja Legii jest trudna, pod każdym względem. W lidze straciła 5 pkt, w Lidze Mistrzów stanęła na krawędzi odpadnięcia. Można sobie wyobrazić, że za tydzień mistrz Polski będzie miał punkt w ekstraklasie i znajdzie się poza LM. To scenariusz czarny, ale możliwy, a wtedy w klubie zrobi się bardzo nerwowo. Magiera i jego piłkarze są już pod dużą presją. Ale nie ma innego wyjścia niż praca. Trzeba oglądać wideo z meczami Astany, aż do znalezienia na nią sposobu. To nie jest niewykonalne. Jasne, że przez pięć dni legioniści nie wejdą na wyższy poziom pod względem wydolności i szybkości. Ale trzeba sobie uświadomić, o co się gra i jak to osiągnąć. Trener jest w stanie zrobić wiele, ale za nim muszą stanąć piłkarze, właściciel i kibice. Jest w klubie stan alarmowy. Mam nadzieję, że w środę trybuny będą pełne, a fani nie zaczną gwizdać po 30 minutach, jeśli Legia nie zdobędzie bramki. Musi nastąpić pełna mobilizacja wszystkich sił. Legioniści powinni zagrać lepiej, mądrzej, a przynajmniej harować trzy razy więcej niż w Astanie, zostawić na boisku całe serducho. O tym, że Astana im pomoże, powinni zapomnieć.

Polecamy

Komentarze (37)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.