Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kowalewski: "Chcę wykorzystać szansę"

Adam Dawidziuk

Źródło: Gazeta Wyborcza

04.09.2002 12:09

(akt. 16.01.2019 00:54)

- Życzę Jurkowi szybkiego powrotu do zdrowia, ale mam szansę i będę chciał ją wykorzystać. San Marino to nie jest najlepsza drużyna w Europie, ale też nie uważam, że nie będą mieli żadnej sytuacji. Będę po to, by nie dopuścić do straty gola - Wojciech Kowalewski.
Bramkarz Szachtara Donieck przyjechał na zgrupowanie kadry, by w sobotnim pojedynku z San Marino być zmiennikiem Jerzego Dudka. Jednak bramkarz Liverpoolu doznał kontuzji pachwiny i na zgrupowanie nie przyjechał. Kowalewski został numerem jeden na pierwszy mecz w eliminacjach ME. Robert Błoński: Kiedy się Pan dowiedział o problemach Jerzego Dudka? Wojciech Kowalewski: We wtorek rano usłyszałem pierwsze sygnały. Żal mi Jurka, życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia. A dla mnie każdy występ w kadrze jest wielką szansą i wyróżnieniem. Tak podejdę do gry w San Marino. To będzie Pana pierwszy występ w kadrze od pierwszej minuty? - Tak, w debiucie grałem dziesięć minut. Jerzy Engel powołał mnie na Cypr, bo Mariusz Liberda miał kontuzję i to dało mi szansę debiutu. W drugim meczu z Belgią już w kadrze Zbigniewa Bońka wystąpiłem 45 minut, a teraz jest szansa na całe spotkanie. Moje marzenia się spełniają. Na pewno tętno i adrenalina mi podskoczą, ale ja lubię podniosłe chwile. Przed meczem z takim rywalem jak San Marino bramkarz nie powinien mieć chyba obaw. - Nie chodzi o obawy, ale nasz rywal to na pewno nie "kelnerzy". Oczywiście, nie jest to czołowy zespół europejski, ale szanować trzeba każdego. Spodziewam się, że będę miał w meczu dwie, może trzy interwencje. Jestem do tego przyzwyczajony. Tak samo było, kiedy grałem w Legii, i tak jest teraz, kiedy gram w Szachtarze, bo to moje drużyny atakują. To nie jest dla mnie dobre. Jestem bramkarzem, który lubi być w ogniu walki. Wolę, jak coś się dzieje, jak strzelają na moją bramkę, gdy są dośrodkowania, akcje. Dwie-trzy interwencje w meczu wymagają znacznie większej koncentracji. Wie Pan coś o San Marino? - Niewiele, ale do meczu jeszcze kilka dni. Na pewno poznamy sobotnich przeciwników na odprawach. Jak Pan oceni rywali z grupy eliminacyjnej: Szwedach, Węgrach? - Teoretycznie grupa nie jest trudna. Ale nie ma co oceniać rywala przed konfrontacją. O tym, czy przeciwnik był łatwy, można wypowiadać się po meczu. Ale na pewno możemy powalczyć o pierwsze miejsce i stać nas na awans bez konieczności gry w barażach. W ubiegłym tygodniu Pana Szachtar odpadł z Club Brugge w eliminacjach Ligi Mistrzów. Czy ktoś miał do Pana pretensje za gola puszczonego z rzutu wolnego? W decydującej o wszystkim serii rzutów karnych nie obronił Pan żadnego. - Pretensji nie było. Rozmawiałem z trenerem, rozmawiałem z kolegami. Dziennikarze też nie obwinili mnie ani za odpadnięcie z Ligi Mistrzów, ani za puszczoną bramkę. Rywale po prostu dobrze wykonali rzut wolny. Poza tym kilka razy wybroniłem naprawdę trudne sytuacje, uratowałem drużynę. Ukraiński trener Piotr Kuszłyk, były szkoleniowiec Widzewa Łódź, twierdził co innego. - Nie chcę komentować tego, co pisano w jednej z polskich gazet. To już historia, której nie ma sensu prostować. Życie pokaże, kto miał rację. Na Ukrainie mnie szanują i cenią. W pierwszych meczach sezonu trzy razy wybierano mnie do jedenastki kolejki, dwa razy uznano za najlepszego zawodnika meczu. Naprawdę nie mam czego się wstydzić. A z Ligi Mistrzów Szachtar na pewno nie odpadł przez Kowalewskiego. Przynajmniej na Ukrainie nikt tak nie uważa. Czy liga ukraińska to miejsce, w którym chciałby Pan skończyć karierę? - Nie, na pewno nie. Uważam, że to tylko przystanek w drodze do jeszcze lepszej drużyny. Ale w Szachtarze mam okazję grać o najwyższe cele, występuję w europejskich pucharach. Żyje mi się dobrze. Przed wyjazdem miałem trochę obaw, ale teraz jestem bardzo zadowolony.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.