Jasurbek Yaxshiboyev

Krótka historia Uzbeka w Legii

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

06.07.2022 11:40

(akt. 07.07.2022 12:12)

Zanim Jasurbek Yaxshiboyev trafił do Polski, w Uzbekistanie okrzyknięto go jednym z największych talentów, który z powodzeniem występował w reprezentacji Uzbekistanu U-23.

W 2018 roku jego drużyna grała w mistrzostwach Azji, awansowała do ćwierćfinału, w którym wygrała 4:0, a Yaxshiboyev zdobył dwie bramki. W półfinale z Koreą Południową 4:1, dołożył jeszcze jedno trafienie. W decydującym meczu jego reprezentacja zwyciężyła z Wietnamem 2:1 po dogrywce i cieszyła się z triumfu w turnieju. Potem wystąpił też trzy razy w pierwszej reprezentacji. Grał na Białorusi. Okazał się najbardziej przydatnym zawodnikiem Wyszejszaj Ligi. Dla dwóch klubów – Eniergietyka i Szachtiora - strzelił w sumie 16 goli i miał 5 asyst w rozgrywkach ligowych.

Do Legii Warszawa Jasurbek Yaxshiboyev trafił zimą 2021 roku z Pakhtakora Taszkient. Został polecony przez czeską firmę analityczną, z którą współpracę rozpoczęli „Wojskowi”. Na pierwszych zajęciach czarował techniką, zachwycił trenera Czesława Michniewicza. - To zawodnik, który może grać na kilku pozycjach - m.in jako skrzydłowy w ustawieniu 4-3-3, z prawej i lewej strony. Ale może też grać - w naszym nowym ustawieniu - jako gracz występujący podobnie jak Bartek Kapustka czy, ostatnio, Luquinhas. Wszystkie pozycje, które są związane z atakowaniem, są docelowymi miejscami, na których może występować – mówił obecny selekcjoner reprezentacji Polski.

Niestety na kolejnych treningach okazało się, że oszukał ludzi w Legii – twierdził, że nie ma żadnych zaległości treningowych, że jest dobrze przygotowany. Jednak gdy zaczął trenować razem z innymi kolegami z zespołu na nieco wyższych obciążeniach, szybko złapał uraz. Dopiero wtedy przyznał się, że nie trenował od trzech miesięcy. Jego organizm nie był przygotowany na większy wysiłek, zbuntował się. Jak się później okazało, była to cecha stała u piłkarza z Uzbekistanu.

Wtedy trener Michniewicz powiedział, że zawodnik nie zagra przez około 1,5 miesiąca, bo tyle czasu będzie potrzebował aby nadrobić zaległości, oczywiście pod warunkiem, że będzie solidnie pracował. A z tym bywało różnie.  Stopniowo jednak poprawiał swoje wyniki i gdy wydawało się, że wkrótce będzie gotowy do gry, wtedy zaczął się ramadan. Jasurbek nie jadł od świtu do zmierzchu, był osłabiony. „Jaśko” jak został nazwany przez szkoleniowca, był bardzo religijny, był moralnym ascetą. Odmawiał sobie wszelkich przyjemności – nie tylko podczas postu. Nie chodził do restauracji, do klubów, bo tam były skąpo ubrane kobiety czy alkohol. Przez to nie integrował się z resztą zespołu. W dogadywaniu się z Jasurbekiem miał pomóc trenerowi Michniewiczowi język rosyjski, ale ich rozmowy wyglądały komicznie. Szkoleniowiec do niego zagadywał kilkoma zdaniami, a on odpowiadał jednym słowem, jak na przesłuchaniu.

Podczas ramadanu była sytuacja gdy drużyna jechała na mecz wyjazdowy i trener przewidział Uzbeka do pierwszego składu. Piłkarz jednak powiedział, że spotkanie jest zaplanowane na godzinę 20:30 i o tej porze jest już tak osłabiony, że nie da rady grać. Co innego gdyby mecz był rozgrywany o 15… wtedy jeszcze czuje się dobrze – tłumaczył Yaxshiboyev. Ostatecznie w rundzie wiosennej wystąpił w barwach pierwszego zespołu tylko raz – zadebiutował w starciu z Wisłą Kraków w Warszawie, pojawił się na boisku w 79. minucie zmieniając Rafaela Lopesa. Jak się później okazało był to jedyny jego występ w barwach Legii.

Yaxshiboyev był introwertykiem, nie integrował się z zespołem, nie odzywał do nikogo. Coraz częściej zgłaszał urazy, nikt nie potrafił ich zweryfikować, ale podejrzewano zawodnika, że po prostu nie chce mu się grać. Latem został wypożyczony do Sheriffa Tyraspol. Tam zastał dobrze znanego mu trenera Jurija Wernyduba, który postawił mocno na Uzbeka. A ten zaczął grać, asystował, strzelał gole – choć warto zauważyć, że często był zmieniany w okolicach 55. minuty – na więcej nie miał sił. Ale grał, w pamięci zostanie mu do końca życia mecz w Madrycie z Realem – strzelił gola, a mógł nawet dwa. Po tym spotkaniu dość oszczędny w słowach piłkarz udzielił wywiadu w którym oświadczył, że zimą będzie chciał zmienić klub. - Do końca sezonu będę występował w Sheriffie na zasadzie wypożyczenia. Chcę pokazać się w każdym meczu. Moim głównym celem jest granie dla najlepszych drużyn w Europie. Zamierzam zmienić zespół już w zimowym okienku transferowym. Moi agenci poinformowali mnie o ofertach z kilku klubów w Europie. Zimą mogę decydować o swojej przyszłości. Zainteresowanie wykazują drużyny z Portugalii i innych krajów – opowiadał Yaxshiboyev.

Niestety zainteresowania nigdy nie zamieniły się w oferty. Może dlatego, że kluby portugalskie w przeciwieństwie do Legii robiły wywiad środowiskowy i dowiedziały się o niepożądanych cechach charakteru Jasura – takich jak niechęć do pracy, lenistwo. Jeszcze zimą będąc w Tyraspolu doznał urazu, długo go leczył. Ostatni mecz w Sheriffie zagrał pod koniec lutego. W sumie wystąpił tylko w 12 meczach, strzelił 2 gole, miał 3 asysty. – Chciał opuścić drużynę, a my nie stawaliśmy mu w tym na przeszkodzie. Jego wkład w mistrzostwo Mołdawii nie był zbyt duży. Skończyło mu się wypożyczenie, on chciał wrócić do Polski – nie było sensu go zatrzymywać – powiedział ostatnio w rozmowie z dziennikarzami Wernydub.

Tyle, że Yaxshiboyev do Warszawy nie wrócił, w klubie się nie pojawił. Poleciał do domu, do Uzbekistanu, znów nie trenował, znów narobił sobie zaległości, choć w jego przypadku to stan normalny. Został ściągnięty do Legii w okresie urlopowym, dyrektor sportowy Jacek Zieliński miał pretensje do władz Sheriffa, że nie dały znać o tym, że piłkarz opuścił ich klub. Trenował indywidualnie, ale gdy przyszedł pierwszy trening z drużyną, nie był fizycznie w pełni gotowy. Widać było postęp w porównaniu z poprzednim okresem – nieco częściej się odzywał, nawet zagadywał. Ponoć również dlatego, że zgodnie z zapisem w kontrakcie mógł liczyć na dodatkowy zastrzyk gotówki gdyby został w klubie na rundę jesienną. Na boisku pod względem wyszkolenia technicznego należał do najlepszych, potrafił zrobić coś z niczego. Ale co z tego, skoro gra często robiła się dla niego za szybka. Gdy ze strony drużyny przeciwnej pojawiał się pressing, odpuszczał. Podczas biegów interwałowych zostawał w tyle za swoją grupą i to nie o kilka metrów, ale z czasem o kilkadziesiąt. Podczas sparingów był często za wolny, nie tylko w kwestiach motorycznych, ale też reakcji na boiskowe wydarzenia. Miał fajne momenty, ale tylko momenty - gdy mógł zrobić użytek ze swojej techniki. Brakowało jednak przyspieszenia, wydolności, wytrzymałości, powtarzalności i jakiejkolwiek gry w defensywie.

Trener Kosta Runjaić nie skreśli go jednak od razu, dawał szanse tak w gierkach na treningu jak i w spotkaniach towarzyskich. Uzbek jednak nie przekonywał, za to sprawiał wrażenie, jakby mu się momentami nie chciało. Może to poza, może po prostu nie miał na więcej siły. Tak czy inaczej nie przekonał do siebie sztabu szkoleniowego i nie było sensu dłużej ciągnąć tego związku. Legia rozwiązała kontrakt z zawodnikiem i była to jedyna słuszna decyzja. Jak podsumował pobyt Jasurbeka mój przyjaciel, było to prawdziwe dzieło uzbecko-czeskiej myśli analitycznej. Może nieco prześmiewczo, ale trafnie. To się po prostu nie miało prawa udać.

Polecamy

Komentarze (115)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.