News: Legia jeszcze raz zarobi na Bieliku

Krystian Bielik: Legię zawsze będę dobrze wspominał

Marcin Szymczyk, Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

15.01.2015 21:07

(akt. 04.01.2019 12:34)

To już pewne - Krystian Bielik leci w piątek do Londynu, zaś w poniedziałek przejdzie testy medyczne i podpisze kontrakt z Arsenalem. W pożegnalnym wywiadzie dla Legia.Net piłkarz opowiada o całym procesie transferowym, o Legii, Arsenalu i HSV Hamburg. - Prezesi czy władze Lecha mają czego żałować, ale Legia zgłosiła się do mnie w dobrym momencie, potrafiła wyczuć taką chwilę. W Poznaniu chyba już nikt nie ma do mnie żalu. Jeśli już, to żal mogą mieć tylko do siebie, że nie podjęli podobnych kroków jak Legia - opowiada Bielik.

Nie zadomowiłeś się jeszcze na dobre w Warszawie, po przenosinach z Poznania, a już zmieniasz otoczenie na Londyn. Sporo się dzieje w twoim życiu.


- To prawda, nie tak dawno moim marzeniem było dostanie się do Wronek i trenowanie w tym miejscu. Jak już się tam dostałem, to moim celem było przebicie się do pierwszej drużyny Lecha. Ta ścieżka awansu małymi sukcesami była jednak w Poznaniu bardzo trudna. Na szczęście w odpowiednim momencie zgłosiła się do mnie Legia i temu klubowi zawdzięczam najwięcej. W Warszawie mi zaufano, zaproponowano od razu treningi z pierwszym zespołem. Chyba tylko głupi by z tego nie skorzystał… Jak czas pokazał, szybko udało mi się zadebiutować w ekstraklasie, trener Henning Berg widział we mnie potencjał i dał mi szansę. Pierwsza nadarzyła się w spotkaniu z Koroną Kielce i udało się ją wykorzystać. Później zaliczałem końcówki spotkań niektórych meczów z czego byłem bardzo zadowolony. I nagle okazało się, że moją osobą zainteresowane jest HSV, Arsenal. Jestem szczęśliwy, ale faktycznie sporo się dzieje, może nawet za dużo i za szybko. Ale takie jest życie.


Pół roku temu nie wiedziałeś co z tobą dalej będzie… a w poniedziałek podpiszesz kontrakt z jednym z największych klubów na świecie. To wszystko brzmi trochę jak bajka?


- Tak miewałem w Poznaniu trudne momenty, chwile zniechęcenia, ale to już za mną. Teraz jak zrobiło się o mnie głośniej dzięki tej ofercie z Arsenalu, też miałem trudne chwile. Zanim uświadomiłem sobie jedną rzecz, już wydarzyły się inne sprawy, wszystko działo się zbyt szybko. W końcu jednak podjąłem decyzję i jestem szczęśliwy i przekonamy, że będzie coraz lepiej. A co do drugiej części pytania – tak dla 17 letniego chłopaka to jest bajka. Ale ja twardo stąpam do ziemi, nie odlatuję i sądzę, że nigdy nie odlecę.


Kiedy pierwszy raz dowiedziałeś się o zainteresowaniu Arsenalu?


- To było na początku grudnia. Zostałem zaproszony przez Czarka Kucharskiego. Jadąc do niego myślałem, że po prostu chce porozmawiać. Ale w pewnym momencie zapytał co by było, gdyby interesował się mną np. Arsene Wenger? Odpowiedziałem, że byłoby fajnie. I wtedy usłyszałem, że nie tylko jest zainteresowany, ale i w pewnym sensie zdecydowany. Wręczył mi zaproszenie do Londynu i był to dla mnie mały szok. Byłem też jednak bardzo dumny, że taki klub i taki trener się mną interesują.


Byłeś w Londynie, zwiedziłeś klub, rozmawiałeś z Arsenem Wengerem. Jak wrażenia? Od razu byłeś zdecydowany?


- Nie, nie byłem od razu zdecydowany. Cały klub, infrastruktura, warunki do treningu były super. Ludzie którzy tam pracują, trenerzy, to wszystko robi świetną otoczkę. Kilka ciepłych słów powiedział mi trener Wenger, zadeklarował, że chce ze mną pracować. To wielki komplement, ale miałem też mętlik w głowie – nie wiedziałem co będzie dla mnie lepsze. Zaczęły się trudniejsze chwile, całymi dniami myślałem o tym, jaką powinienem podjąć decyzję. Całe święta Bożego Narodzenia myślałem tylko o tym. Na szczęście to wszystko się skończyło, jest już za mną. W poniedziałek podpiszę kontrakt i w końcu będę się mógł skupić tylko na treningach.


Kiedy ktoś taki jak Wenger mówi ci, że będziesz trenował z pierwszym zespołem, to jest to bardzo budujące.


- Trener Wenger mówił, że widział mnie na skrótach meczów, na urywkach filmowych, że podobają mu się umiejętności jakie prezentuje i jest zdecydowany na to, by ze mną pracować. Tak to było budujące, byłem dumny, że słyszę takie rzeczy z usta szkoleniowca tej klasy. Zaufałem mu, sądzę że mówił szczerze i prosto z serca. Każdy chłopak chciałby usłyszeć takie słowa od takiego trenera.


Po wizycie w Londynie wszystko wydawało się przesądzone, ale nagle na horyzoncie pojawił się niemiecki HSV. Klub, który pozornie, z punktu widzenia kibica, nie ma prawa konkurować z Arsenalem, ale… czymś jednak cię ujął.


- Czytałem komentarze kibiców, internautów, ale tak to wygląda z punktu widzenia tych ludzi, którzy w większości nigdy nie kopali piłki na poziomie juniorskim. Każdy miał swoją opinię, choć nie widział jak wygląda ośrodek, co mi powiedział trener, jaką ścieżkę rozwoju dla mnie przygotowano. Przez to pojawiło się mnóstwo głupot. Najbardziej w Hamburgu ucieszyłem się z tego, co powiedział trener Josef Zinnbauer – że idealnie pasuję do koncepcji gry, jaką on preferuje tzn. pełniłbym tam rolę „ósemki”, pomocnika grającego 50/50 – ofensywno-defensywnego. Mówił, że widząc to, co pokazałem w Polsce, jest zdecydowany na współpracę ze mną i że zrobi ze mnie bardzo dobrego zawodnika. Mnie się w Niemczech spodobało i znów zaczęły się trudne chwile – były już trzy opcje – pozostanie w Legii, Arsenal i HSV. Miałem do myślenia, to był najgorszy czas. Myślałem o tym dniami i nocami. Decyzję już podjąłem, lecę do Arsenalu i mam nadzieję, że będzie dobrze.


Co ostatecznie zdecydowało o wyborze Arsenalu?


- Dla mnie najważniejsze było, aby to była tylko moja decyzja, abym był jej pewny. Chciałem uniknąć sytuacji, że potem będę szukał winnego, gdy będę czegoś żałował. Teraz jeśli cos pójdzie nie tak, będę mógł winić tylko siebie. A zdecydowałem akurat tak, bo chcę spełnić marzenia i zagrać w Premiership. Jestem pewny swoich umiejętności i jadę tam by powalczyć o grę w pierwszym składzie. Chcę udowadniać od pierwszego treningu Arsenowi Wengerowi, że stać mnie na to, by w przyszłości być graczem potrafiącym decydować o losach meczu. To jest mój cel na przyszłość. Chciałbym też, by za jakiś czas trener powiedział, że sięgnięcie po mnie było dobrym ruchem, że dobrze się stało, że trafiłem do Londynu. Będę pracował jak tylko potrafię, by być gotowym na moment, w którym dostanę szansę gry i by wykorzystać ją w stu procentach.


Do Anglii lecisz już w piątek. Będziesz mieszkał tam z rodzicami czy może klub znajdzie ci rodzinę zastępczą?


- Pierwsze 2-3 tygodnie będę mieszkał w hotelu, w tym czasie klub będzie mi szukał rodziny, z którą współpracuje i potem tam się przeprowadzę. Tam będę mieszkał do 18 roku życia i gdy osiągnę pełnoletność to albo tam zostanę dalej, albo wynajmę sobie mieszkanie.


A jak twój angielski w takim razie?


- (śmiech) Nie jest na bardzo dobrym poziomie. Rozumiem prawie wszystko, co się do mnie mówi, natomiast mam problem, by wejść z kimś w dialog, porozmawiać płynnie. Mieszkając w Anglii, z rodziną brytyjską, będę zmuszony do kontaktowania się w języku angielskim. To dodatkowy bodziec, będę też brał lekcje – plany zakładają nawet 3 godziny dziennie. Wierzę, że szybko uda mi się dopracować ten język do perfekcji.


Trzy godziny dziennie to bardzo intensywnie i ambitnie…


- To się pewnie nie uda, to były wstępne założenia, ale jeśli będzie to 90 minut dziennie to i tak będą szybko efekty.


W kim widzisz nauczyciela w Arsenalu, poza trenerem oczywiście? Chodzi mi o piłkarza, którego chętnie będziesz podglądał?


- Na pewno wszystkich graczy ze środka pola, od każdego można się czegoś nauczyć. Mam tu na myśli takich graczy jak Arteta czy Flamini, ale też bardziej ofensywnych Wilshera i Cazorlę. Trenując z nimi, grając przeciwko nim, szybko nabiorę nowych nawyków, zdobędę nowe doświadczenie. Mam nadzieję, że to szybko zaprocentuje. Wierzę, że dzięki wspólnym treningom z takimi graczami, będę coraz lepszy, aż w końcu trener Wenger powie, że zasłużyłem na szansę gry.


Liczysz na Wojtka Szczęsnego jako pomocnego przy aklimatyzacji?


- Tak, nawet już z nim o tym wstępnie rozmawiałem. Mam nadzieję, że sam z siebie mi pomoże – nowemu zawodnikowi i rodakowi. Z pewnością będę mu za taka pomoc bardzo wdzięczny. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze pod tym względem. Chciałbym, aby moja aklimatyzacja przebiegała tak szybko i bezboleśnie, jak w Warszawie.


A jak będziesz wspominał Legię? Z kim się zdążyłeś zaprzyjaźnić?


- Na pewno będę wspominał bardzo dobrze, Legia to świetne miejsce, super klub. Z piłkarzy najbardziej zaprzyjaźniłem się z Mateuszem Hołownią, choć wszystkich będę wspominał dobrze. Najbardziej szkoda mi będzie „Matiego”, on najbardziej mi pomógł, dzięki niemu poznałem Warszawę. Zżyłem się z nim, ale mam nadzieję, że utrzymamy kontakt. Ale wszyscy w zespole mnie świetnie przyjęli, to było godne podziwu. Za każdy wspólny trening jestem im bardzo wdzięczny, te zajęcia dały mi bardzo dużo i dzięki nim jestem tu gdzie jestem czy będę tam gdzie będę.


Czyli gdyby któryś z kolegów z Poznania zastanawiał się nad ofertą z Legii, to nie miałbyś oporów aby polecić mu ten ruch?


- Nie ma szans na to, bym miał jakiś opór w tym względzie. Jeśli ktoś by dostał podobną propozycję jak ja, czyli przejścia do pierwszego zespołu i szansa na trenowanie z nim, to nie ma się nad czym zastanawiać. Choć moim zdaniem akademie Lecha i Legii są na bardzo zbliżonym poziomie. Jeśli dochodzi do rywalizacji na boisku, to o wygranej decydują detale. Wielu graczy jest uzdolnionych w Poznaniu i w Warszawie. Na pewno jednak więcej takich ofert będzie składała Legia i jeśli ktoś z moich kolegów by dostał taką propozycję, to z miejsca bym ją polecił. Nie ma się nad czym zastanawiać tylko spakować i czym prędzej gnać do Warszawy.


Jakie cele do zrealizowania sobie teraz stawiasz?


- Moim celem na teraz jest szybka aklimatyzacja i przebicie się do meczowej osiemnastki. To byłoby dla mnie teraz coś wielkiego, taki stawiam sobie cel. Chciałbym aby trener Wenger zobaczył we mnie zawodnika, który w niedalekiej przyszłości, ma szansę zadebiutować w Arsenalu.


Legia zarobi na tobie duże pieniądze. Gdy w Lechu czytają kwoty podawane w mediach to jest tam duża złość?


- Jakaś złość na pewno jest, nie mnie oceniać czy mniejsza, czy większa. Prezesi czy władze klubu mają czego żałować, ale Legia zgłosiła się do mnie w dobrym momencie, potrafiła wyczuć taką chwilę. W Poznaniu chyba już nikt nie ma do mnie żalu. Jeśli już, to żal mogą mieć tylko do siebie, że nie podjęli podobnych kroków jak Legia. Gdyby to zrobili, to może teraz z nimi negocjowałby Arsenal.


To co, do zobaczenia w Lidze Mistrzów w jednej grupie z Legią?


- Chciałbym, życzę tego i sobie i Legii i Arsenalowi. Jeśli by do tego jednak doszło, to chciałbym się spotkać z kolegami na boisku, czyli musiałbym zrealizować ten swój mały cel przebicia się do meczowej osiemnastki. Mam nadzieję, że Legii będzie się wiodło tak samo dobrze, jak jesienią, że poradzi sobie z Ajaxem i awansuje do kolejnej rundy rozgrywek Ligi Europy. Mamy… yyy… mają na to wielka szansę.

Pierwszy trening Legii - więcej na stronie efortuna.pl

Polecamy

Komentarze (58)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.