News: Krzysztof Dębek: Pokazaliśmy kawałek dobrego futbolu

Krzysztof Dębek: Pokazaliśmy kawałek dobrego futbolu

Stanisław Rudzki

Źródło: Legia.Net

25.06.2013 14:09

(akt. 09.12.2018 16:32)

Po zwycięstwie w meczu z UKS-em Ruch Chorzów, które dawało młodym legionistom mistrzostwo Polski, na krótkie podsumowanie zdobył się szkoleniowiec, Krzysztof Dębek. - Mistrzostwo Polski juniorów starszych jest to najważniejszy medal piłki młodzieżowej, już starszych młodzieżowych roczników już nie ma, dlatego bardzo nas cieszy zwycięstwo - mówi szkoleniowiec mistrzowskiego zespołu.

Jak można podsumować rywalizację z UKS-em?


- Przede wszystkim poniedziałkowe spotkanie dało nam mistrzostwo Polski, to jest dla nas najważniejsze. Natomiast, przy takiej grze obronnej Ruchu, który pozwolił nam na rozegranie piłki, chciałoby się trochę więcej bramek. Przy niekorzystnym bilansie bramkowym gdzieś ten korespondencyjny pojedynek Arki z Cracovią nad nami ciążył. Chłopcy dopytywali mnie co chwilę jaki jest wynik. Też to było taką blokadą. Dla takich chłopców są to szanse, które często można wykorzystać tylko raz w życiu i dlatego też każdy gdzieś był poddenerwowany . Wszyscy mocno tym żyliśmy. Najważniejsze, że nam się udało. Pokazaliśmy kawałek dobrego futbolu, szczególnie w meczu z Arką, a w pozostałych dwóch po prostu pokazaliśmy, że nie damy sobie wydrzeć dogodnych rezultatów i dzięki temu ta nagroda.


Po stracie bramki w poczynania legionistów wkradła chwila niepewności i dezorganizacji gry w obronie.


- Tak. Mieliśmy sytuacje w doliczonym czasie pierwszej połowy na 2:2, tylko chłopak nie trafił w piłkę i na pewno w przypadku jej wykorzystania mogłoby być nerwowo. Ruch tych atutów za dużo nie miał, natomiast przy stałych fragmentach, potocznie mówiąc „na drugim piętrze, nie mogliśmy im się przeciwstawić. Bardzo ładnie Pogorzelec wyjął w drugiej połowie, więc zrehabilitował się za pierwsza bramkę. Co do bramek, to na turnieju straciliśmy cztery bramki i te cztery to są prezenty. Każdy trener powie, że piłka nożna to gra błędów, ale my dopuściliśmy do wybitnych błędów. Jak na przykład w meczu z Cracovią oddaliśmy piłkę i sprowokowaliśmy rzut karny.


Legia ostatni raz sięgnęła po tytuł mistrza Polski juniorów w 1969, to duży sukces pańskiego zespołu.


- Dokładnie, to było czterdzieści cztery lata temu. Tym bardziej jest to dla nas powód to wielkiej radości, bo nie dość, że jest to dopiero drugie mistrzostwo juniorów, to w naszej akademii, która powstała w 2000 roku jest to pierwsze. Mistrzostwo Polski juniorów starszych jest to najważniejszy medal piłki młodzieżowej, już starszych młodzieżowych roczników już nie ma, dlatego bardzo nas cieszy zwycięstwo.


Którego zawodnika mógłby trener wyróżnić w przekroju całego turnieju?


- Należy wyróżnić cały zespół. Z pewnością będziemy na chłodno rozmawiać i analizować przebieg meczów. Nie chciałbym nikogo nie docenić, bo gdybym wymienił dwa czy trzy nazwiska to, to nie wszystko bo chłopcy po prostu stworzyli kolektyw. To była prawdziwa drużyna. Zdajemy sobie sprawę, że dzisiaj jesteśmy w skowronkach, ale też dobrze wiemy, że to nie jest pewna przepustka do piłki seniorskiej

Cracovia Kraków wygrała pierwszy mecz 5:1, by później przegrać identycznym rezultatem. Wydaję się, że kluczem do sukcesu była stabilizacja formy młodych zawodników.


- W takich turniejach wygrywa ten, kto ma najrówniejszą formę. Przekonaliśmy się o tym w naszej akademii z rocznikiem ’92 i ’94, kiedy wahania formy spowodowały, że byliśmy wicemistrzami. Tutaj było to na dobrym, solidnym poziomie. Udało nam się utrzymać formę i potwierdzić swoje umiejętności.


Zaskakującą grą wykazuje się Grzegorz Tomasiewicz . Młody zawodnik środka pola z rocznika ’96 jest tak opanowany jakby był co najmniej kilka lat starszy. Oprócz niego do kadry zostali również włączeni dwaj inni juniorzy z tego rocznika.


- Grało z nami trzech młodszych zawodników – Tomasiewicz, Bartczak i Kochański. Oni nie tylko mieli okazję tu wystąpić, oni byli pełną gębą zawodnicy tego zespołu, którzy go ciągnęli. Są mistrzami Polski i w pełni zasłużyli na ten tytuł. Śmiało można powiedzieć, że bez każdego z tych chłopaków zwycięstwo byłoby bardzo trudne.


Kuba Arak został królem strzelców, miał niewątpliwy wkład w ostateczny triumf.


- To jest zawodnik, który czasem może mieć problem z rozegraniem piłki, natomiast w polu karnym czuje się jak ryba w wodzie. Mecz z Arką zagrał na 110% swoich umiejętności, bo jego bramka na 2:0, kiedy w pełnym biegu, kiedy dostał bardzo trudną piłkę od Turzynieckiego, znalazł się w odpowiednim miejscu i włożył głowę. Bardzo dobry zawodnik z smykałką do strzelania bramek. Zobaczymy jak potoczą się dalej jego losy. 

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.