News: Krzysztof Dowhań: Nie skreślajmy jeszcze Boruca

Krzysztof Dowhań: Nie skreślajmy jeszcze Boruca

Marcin Szymczyk

Źródło: Rzeczpospolita

29.12.2012 08:58

(akt. 10.12.2018 07:57)

Kiedy Artur Boruc po bardzo dobrym okresie w Fiorentinie i wygraniu rywalizacji z Sebastianem Freyem przeniósl się do Southampton i po kilku tygodniach wyszedł na boisko wydawało się, że wkrótce wróci do kadry. Na razie Polak zagrał w Premiership dwa mecze, ostatni w październiku. Po porażce 1:4 z West Hamem uznany został za najgorszego piłkarza meczu, w kolejnym spotkaniu z Tottenhamem na własnym stadionie (1:2) kibice mieli do niego pretensje za puszczone bramki. Boruc nie wytrzymał i rzucił butelką z wodą w kierunku sektora rodzinnego. To był początek jego kłopotów. Został odsunięty od gry, klub badał sprawę i chociaż nie ukarał zawodnika, trener Nigel Adkins dopiero w grudniu pozwolił Borucowi usiąść na ławce rezerwowych.

- We Włoszech go szanowali, ale Fiorentina musiała oszczędzać i proponowała obniżki zarobków. Kiedy Artur latem szukał nowego klubu, przez kilka dni trenował z Legią. Widać było trochę zaległości, ale też wielką pewność i klasę. Jestem zdziwiony, że nie gra w Southampton. Niestety, nie zanosi się na zmiany, drużyna ciuła po punkcie, trener cieszy się poparciem kibiców i nie szuka nowych rozwiązań. Artur ma trudny charakter, ale to pracowity facet, nie doszedł tak wysoko przypadkiem. Stawiał sobie kolejne cele i je realizował. Nie można na niego patrzeć tylko pod kątem wybryków. Nie skreślajmy go, ma dopiero 33 lata. Brad Friedel podpisał kontrakt w Anglii jako si siedem lat starszy zawodnik. Nie sądzę, żeby Boruc był za słaby na Southampton, ma swoją markę, stanie na głowie, że żeby wrócić do gry - komentuje trener bramkarzy Legii Warszawa, Krzysztof Dowhań


- Mam nadzieję, że to jeszcze nie jest jego koniec. Nie wiem, czy ma w sobie motywację, by zmierzyć się sam ze sobą albo żeby zarobić trochę pieniędzy. Najlepiej, żeby jedno szło z drugim. Kiedy grał w Fiorentinie, szło mu bardzo dobrze. Zmienił klub, zmienił kraj, musiał walczyć i okazał się zwycięzcą. Myślałem, że to go poniesie. Nie wierzę w to, że Artur nie gra tylko dlatego, że rzucił butelką. Gdyby był w formie, trener musiałby na niego postawić, wiedział przecież, kogo sprowadza. Powinni go przykładnie ukarać i zapomnieć o sprawie, bo teraz płacą pieniądze rezerwowemu - ocenia były goliper naszego zespołu, Maciej Szczęsny.

Polecamy

Komentarze (45)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.