Domyślne zdjęcie Legia.Net

Krzysztof Ostrowski: Mam swoje zdanie i z nim się liczę

Marcin Szymczyk

Źródło:

19.03.2009 07:53

(akt. 18.12.2018 01:31)

- Nie wiem kiedy wskoczę do pierwszego składu. Może się to stać już za tydzień, a może za miesiąc. Robię wszystko, żeby trwało to jak najkrócej. Mogę występować i na lewej, i na prawej flance. Pamiętam trybuny Legii z czasów, gdy był tu doping. Teraz dopingu nie ma i trzeba się do tego przyzwyczaić. Takie jest życie. Na boisku, po usłyszeniu pierwszego gwizdka, zazwyczaj nic nie słyszę z trybun - ani żadnych okrzyków, ani oklasków. Wiele osób dziwi to, ale tak po prostu jest - mówi pomocnik Legii <b>Krzysztof Ostrowski</b>.
Długo czekał pan na debiut w oficjalnym meczu Legii. Zgodzi się pan, że występ przeciwko czwartollgowej Stall Sanok w Remes Pucharze Polski nie wypadł zbyt okazale? - Pozostał niesmak. Niestety, brakuje mi formy. O ile ze zdrowiem wszystko jest w porządku, sił nie brakuje, to nie staje ogrania. Jednak nie dziwie się temu specjalnie, bo przecież nie grałem w piłkę od początku grudnia, nie licząc występu w miniony weekend w zespole Młodej Ekstraklasy. Trener też nie ułatwił panu zadania, wystawiając w składzie, w którym Legia do tej pory nie występowała i pewnie już nie zagra. - Gdyby to był mecz pucharowy, ale z drużyną z ekstraklasy, to pewnie wyglądałoby to o wiele lepiej. Trudno mobilizuje się na spotkania z takimi rywalami. Spodziewaliśmy się, że tak to będzie wyglądać, że Stal zagra z ogromną zawziętością. Wiedzieliśmy też, że jej piłkarze nie wytrzymają tempa, co zresztą widać było w drugiej połowie. Wygrana 3:1 chluby nie przynosi. Trener Jan Urban ostro Was potraktował w szatni? - Nie było źle, ale sami powiedzieliśmy sobie kilka mocnych słów. W rewanżu na pewno zagramy lepiej. Rywal będzie musiał zagrać odważniej. Ile daje Pan sobie czasu, by dojść do formy, jaką prezentował pan w Śląsku i wygryźć ze składu Miroslava Radovicia albo Macieja Rybusa. - Trudno to przewidzieć. Może się to stać już za tydzień, a może za miesiąc. Robię wszystko, żeby trwało to jak najkrócej. Umiejętnościami ustępuje Pan któremuś z nich? - Na pewno jesteśmy innymi piłkarzami. Każdy ma swój styl i trudno mi się do nich porównywać. Za którego z nich chciałby pan wskoczyć do zespołu? Pytam o stronę boiska, na której woli pan grać - Każda ma plusy i minusy. Jest mi to zupełnie obojętne, mogę występować i na lewej, i na prawej flance. Złośliwi twierdzą, że Legia kupiła nie tego skrzydłowego. Po pana odejściu w Śląsku na prawej stronie szaleje Marek Gancarczyk. - Nie przejmuję się takimi uwagami. Gdybym analizował wszystko, co się o mnie mówi, to musiałbym zmienić zawód. Markowi życzę zaś wszystkiego dobrego. Jak wyglądają pana relacje z trenerem Śląska Ryszardem Tarasiewiczem? Po zimowym zamieszaniu pozostał żal? - Z trenerem Tarasiewiczem cały czas mam dobry kontakt. Kibice Śląska szybko o panu zapominają, a ci z Łazienkowskiej nie zgotowali najlepszego przyjęcia. Był pan zdziwiony ich zachowaniem podczas meczu ze Stalą? - Na pewno nie jest to miłe, kiedy wygwizduje się drużynę, której się kibicuje. Przyznam, że lekko mnie to zdziwiło, ale zdaję sobie też sprawę, że nie dam rady tego zmienić. Pamiętam trybuny Legii z czasów, gdy był tu doping. Teraz dopingu nie ma i trzeba się do tego przyzwyczaić. Takie jest życie. Trener Urban mówi, że w Legii są piłkarze, których docinki z trybun mocno deprymują. Zalicza się pan do tej grupy? - Raczej nie. Na boisku, po usłyszeniu pierwszego gwizdka, zazwyczaj nic nie słyszę z trybun - ani żadnych okrzyków, ani oklasków. Wiele osób dziwi to, ale tak po prostu jest. Co do złośliwych komentarzy, to nic sobie z nich nie robię. Mam własne zdanie i z nim się liczę. Wielu nowych piłkarzy długo aklimatyzuje się w Legii. Sam trener podkreśla, że zawodnicy powinni zdawać sobie sprawę z presji związanej z grą w takim klubie. Pan odczuwa jakiś stres z tego powodu? - Presja czy mały stres jest przed każdym spotkaniem. Na pewno obawa byłaby większa, gdybym miał zagrać w finale mistrzostw świata. Jeszcze podczas pobytu w Śląsku hasło "Legia" robiło na mnie duże wrażenie. Presja gry w takim klubie wydawała mi się znacznie większa, ale teraz gdy poznałem zespół od środka, nie wygląda to tak strasznie. A jeśli jest jakiś stres to tylko taki, który może mnie pobudzać. Nawiązał pan już jakieś przyjaźnie w warszawskim zespole? - Wszyscy piłkarze przyjęli mnie bardzo dobrze. Co do przyjaźni, to trzymam się z Marcinem Komorowskim i Jakubem Rzeźniczakiem. Rozmawiał: Piotr Wierzbicki

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.