Ku przestrodze przed Superpucharem
15.07.2023 09:40
Legia - Wisła Kraków, 2008 rok (wynik 2:1)
Aby nie cofać się do czasów zbyt odległych, zacznijmy od ostatniego zwycięskiego meczu legionistów. Musimy przesunąć się na osi czasu nieco w lewo i tak lądujemy w 2008 roku. W pierwszej jedenastce "Wojskowych" takie nazwiska jak Aleksandar Vukovic, Tomasz Kiełbowisz, czy Jan Mucha. W roli szkoleniowca Jan Urban. Początek spotkania należy do stołecznej drużyny, która za sprawą Takesure'a Chinyamy wychodzi na prowadzenie. Wiślacy błyskawicznie wyrównują za sprawą Grzegorza Kmiecika, ale nie potrafią przejąć inicjatywy. Stroną dominującą aż do końca spotkania pozostają podopieczni Urbana, którzy są tego dnia wyjątkowo nieskuteczni. W 87. minucie Piotr Rocki popisuje się jednak pięknym lobem i daje warszawiakom upragnione zwycięstwo. Zdobycie Superpucharu jest jednym pozytywnym akcentem sezonu 2008/09. Wojskowi zakończą rozgrywki ligowe na drugim miejscu, tracąc w ostatecznym rozrachunku trzy punkty do Wisły. Odpadną też w Pucharze Polski w półfinale z Ruchem Chorzów.
Śląsk Wrocław - Legia Warszawa, 2012 rok (wynik 1:1, karne 4:2)
Nasza maszyna czasu zabiera nas cztery lata wprzód. Jest 2012 rok, Śląsk Wrocław niedawno został mistrzem, Legia zdobyła krajowy puchar. Na trybunach przy Łazienkowskiej 3 niewielu kibiców, na ławce trenerskiej Jan Urban, za to w wyjściowej jedenastce bardziej współczesne twarze. Dusan Kuciak, Michał Żyro, Jakub Wawrzyniak i Michał Kucharczyk. Mecz był bardzo wyrównany, raz okazję mieli warszawiacy, raz wrocławianie. Pierwsi piłkę do siatki skierowali jednak Ci drudzy. W 39. minucie Sebastian Mila zacentrował z rzutu wolnego na głowę Roka Elsnera, który umieścił piłkę w prawym, górnym rogu bramki. Tak zakończyła się pierwsza odsłona spotkania. W drugiej grała już praktycznie tylko Legia. W 59. minucie Daniel Ljuboja pięknym uderzeniem z rzutu wolnego dał "Wojskowym" wyrównanie. Stołeczna ekipa miała jeszcze parę okazji do zdobycia bramki, jednak wszystkie zmarnowała. Doszło więc do rzutów karnych. Śląsk strzelał pewnie, w Legii mylili się Marek Saganowski i Mirosłav Radovic. Ostatecznie po strzale Mateusza Cetnarskiego Superpuchar powędrował do Wrocławia. Legia zaczęła sezon od porażki, potem nie miała jednak już sobie równych. Wygrała ligę i zdobyła Puchar Polski, w finale rewanżując się Śląskowi.
Zawisza Bydgoszcz - Legia Warszawa, 2014 rok (wynik 3:2)
Po dwóch latach wracamy na Łazienkowską 3. Na stadionie lepsza frekwencja, na ławce już nie Jan Urban, a Henning Berg, na boisku rezerwowa jedenastka z Adamem Ryczkowskim, Mateuszem Wieteską i Robertem Bartczakiem wystawionym na prawej obronie. Mecz był wymianą ciosów. Pierwsi celnie trafili piłkarze Zawiszy. W 29. minucie Luis Carlos znalazł się w sytuacji sam na sam z Konradem Jałochą i umiieścił piłkę w siatce. Legioniści odpowiedzieli w 43. minucie. Ivica Vrdoljak nawinął Joshua Silvę i wystawił Ryczkowskiemu do pustej bramki. Młodzian nie pomyśli się i ustalił wynik pierwszej połowy. Druga toczyła się według podobnego scenariusza. Znów na prowadzenie wyszli goście z Bydgoszczy. Luis Carlos przerzucił piłkę nad Bereszyńskim podał do Alvarinho, a ten po płaskim strzale mógł cieszyć się z gola. Gospodarze wyrównali za sprawą Marka Saganowskiego, który w 71. minucie świetnie odnalazł się po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Doświadczony napastnik nie był jednak tak skuteczny w 84. minucie, kiedy to nie trafił do praktycznie pustej bramki z pięciu metrów. Wynik 2:2 utrzymywał się, wszyscy myśleli już o rzutach karnych. Wtedy sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Wahan Geworgian. Tuż przed ostatnim gwizdkiem uderzył z szesnastego metra i dał Zawiszy zwycięstwo. "Wojskowi" rozpoczęli sezon od porażki i porażką zakończyli też zmagania ligowe, dając się wyprzedzić w tabeli Lechowi Poznań. Do gabloty legioniści mogli włożyć sobie jednak trofeum za zdobycie Pucharu Polski
Lech Poznań - Legia Warszawa, 2015 rok (wynik 3:1)
Kolejne podejście trenera Berga do meczu Superpucharowego. W składzie mniej eksperymentów niż rok wcześniej, choć obecność Pazdana w środku pola może dziwić. Na bokach obrony Łukasz Broź i Tomasz Brzyski, na lewym skrzydle Guilherme, na szpicy przyszły super strzelec - Nemanja Nikolić. Jedenastka Legii była więc całkiem mocna, jednak mecz warszawiakom kompletnie nie wyszedł. Już w 10. minucie Tomasz Kędziora atomowym uderzeniem z dystansu wyprowadził "Kolejorza" na prowadzenie. Legioniści ruszyli szybko do odrabiania strat, lecz nawet kiedy znajdowali się w dogodnej sytuacji, nie potrafili zamienić jej na gola. Lech z kolei był skuteczniejszy i w 35. minucie podwyższył prowadzenie. Marcin Kamiński świetnie zamknął dośrodkowanie po akcji zapoczątkowanej rzutem rożnym. Lech schodził więc do szatni prowadząc dwoma bramkami, a po przerwie nie zwalniał tempa. Dominował i często zagrażał bramce strzeżonej przez Kuciaka. Trzecią bramkę Poznaniacy zdobyli w 87. minucie. Karol Linetty obsłużony świetnym podaniem znalazł się w sytuacji sam na sam i uderzył płasko, podwyższając prowadzenie swojej drużyny. Legię tego wieczoru stać było jedynie na gola honorowego. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował Igor Lewczuk. Piłka odbiła się od pleców Michała Żyry i wpadła do bramki. "Wojskowi" wypadli słabo i musieli najeść się wstydu na oczach 40 tys. widzów. Wstydzić nie musieli się jednak na koniec sezonu, w którym sięgnęli po podwójną koronę.
Legia Warszawa - Lech Poznań, 2016 rok (wynik 1:4)
Rok jubileuszowy, stulecie klubu z Warszawy, świeżo upieczony mistrz i zdobywca pucharu Polski z nowym trenerem, Besnikiem Hasim, na ławce. W składzie zarówno nazwiska mocne (Aleksandar Prijovic, Guilherme, Adam Hlousek), ale też paru zmienników (Rafał Makowski, Michał Masłowski, Michaił Aleksandrow). Po blamażu rok wcześniej, w Warszawie chcieli się zrewanżować, tym bardziej, że tym razem grali u siebie. Spotkanie zaczęło się dla Wojskowych dobrze, w 14. minucie świetną sytuację miał Michał Kucharczyk, ale dwukrotnie przegrał pojedynek z Jaśminem Buriciem. Akcja ta podziałała mobilizująco na lechitów. W kilka minut mieli dwie okazję, jedną z nich wykorzystali. W 22. minucie Maciej Matuszewski uderzył z rzutu wolnego, Arkadiusz Malarz nie zachował się najlepoej w bramce i tak przyjezdni mogli cieszyć się z prowadzenia. Taki wynik był jednak nie do zaakceptowania dla mistrzów Polski. W 35. minucie Kucharczyk zapoczątkował kombinacyjną akcję Legii, która wykończył Guilherme, głową umieszczając piłkę w bramce. Tak zakończyła się pierwsza, wyrównana połowa. W drugiej odsłonie gole strzelał miał już tylko Lech. Najpierw w 65. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego trafił Lasse Nielsen, a w samej końcówce dwa szybkie ciosy wyprowadził Dariusz Formella. Legia zaczęła więc sezon wstydliwą porażką. Z nawiązką odpłaciła się jednak kibicom. Awansowała do Ligi Mistrzów, gdzie zremisowała z Realem Madryt i pokonała Sporting. Na koniec sezonu znów cieszyła się mistrzostwem Polski.
Arka Gdynia - Legia Warszawa, 2017 rok (wynik 1:1, rzuty karne 4:3)
Lato 2017 roku nie było dla legionistów dobrym okresem. Z klubem pożegnał się Vadis Odidja - Ofoe, w gabinetach trwało sprzątanie po niedawnym jeszcze konflikcie właścicielskim, na domiar złego Legia miała się jeszcze skompromitować w europejskich pucharach. Zanim jednak marzenia "Wojskowych" zrujnował Sheriff Tyraspol, czekało ich starcie z Arką Gdynia. Jacek Magiera posłał w bój dość silny skład. Sprzedanego Belga miał zastąpić Kasper Hamalainen. W ataku biegał Jarosław Niezgoda, zamieszanie na bokach mieli robić Guiliherme i Dominik Nagy. Legia zaczęła tamto spotkanie z dużym rozmachem, tak wielkim, że w 20. minucie sama strzeliła sobie gola. Pechowcem okazał się być Michał Pazdan. Jego kolegów mocno zdenerwował taki obrót spraw, zaczęli więc raz za razem ostrzeliwać bramkę gdynian. W końcu udało im się złamać obronę rywala. Sztuki tej dokonał w 27. minucie Thibault Moulin. Francuz zwiódł rywala i uderzeniem z "fałsza" dał swej drużynie wyrównanie. Jedno trafienie to dla legionistów było za mało, atakowali więc dalej, ale Pavels Stainbors był tego dnia mocny. Na przerwę stołeczni piłkarze musieli więc schodzić z poczuciem dużego niedosytu. Druga połowa tak jednostronna już nie była. Legia zgasła i nie była w stanie zagrozić poważnie bramce strzeżonej przez Łotysza, Arka z kolei zapuszczała się co jakiś czas w pole karne rywali, jednak zawodnicy z Pomorza mieli tego dnia problemy z celnością. Po 90. minutach mieliśmy więc remis, co oznaczało serię "jedenastek". Żółto - Niebiescy strzelali bezbłędnie, w Legii mylili się Moulin i Michał Kopczyński. Superpuchar powędrował więc nad Bałtyk. Tak jak w latach ubiegłych porażka na początku sezonu zmobilizowała "Wojskowych", którzy cieszyli się na koniec z podwójnej korony. W finale Pucharu Polski zrewanżowali się też Arce, pokonując ją 2:1
Arka Gdynia - Legia Warszawa, 2018 rok (wynik 3:2)
Najlepiej jest wziąć jednak rewanż w tych samych rozgrywkach. Dlatego też w Warszawie wszyscy liczyli na zwycięstwo. Na murawie w porównaniu z pojedynkiem rok wcześniej trochę nowych twarzy (William Remy, Marko Vesović, Chris Philipps), w roli sternika Dean Klafurić. Mecz był wymianą ciosów, a pierwsza celnie trafiła Legia. W 2. minucie Marko Vesović przebiegł spory dystans z piłką, próbował dograć do Sebastiana Szymańskiego, ale w linię podania wbiegł Andrij Bogdanow i wbił futbolówkę do własnej bramki. Arka odpowiedziała w 19. minucie. Adam Marciniak dośrodkował z lewego skrzydła, w centralnej części pola karnego czekał niepilnowany Luka Zarandia, który uderzając z woleja zmieścił piłkę w lewym górnym rogu bramki. Mieliśmy remis, który utrzymywał się dwa kwadranse. Krzysztof Mączyński wykonywał rzut rożny. Wycofał piłkę na dwudziesty metr. Tam czekał Philipps, który pięknym strzałem wyprowadził Legię na prowadzenie. Osiem minut później nastąpiła rehabilitacja Bogdanowa. Obrońca uderzył mocno z rzutu wolnego i wyrównał wynik spotkania. Do tej pory Legia strzelała pierwsza gola, Arka z kolei wyrównywała. Schemat ten postanowił przełamać Michał Janota. W 45. minucie Damian Zbozień dośrodkował z prawej strony, a gdyńska "dziesiątka" uderzeniem tuż przy słupku dała arkowcom prowadzenie. W pierwszej połowie działo się więc wiele. Kibice liczyli na jeszcze więcej po zmianie stron. Nie zawiedli się. Mecz toczył się dalej w szybkim tempie. W Legii błyszczał Carlitos, który zdobył nawet bramkę, niestety z pozycji spalonej. Ogólnie "Wojskowi" dwoili się i troili, ale nie potrafili skierować kolejny raz piłki do siatki. Arka utrzymała prowadzenie do końca i drugi raz z rzędu zabrała ze sobą trofeum. Legia przegrała kolejny raz, jednak tym razem nie zdołała udobruchać na koniec sezonu swoich kibiców. Batalię 2018/19 zakończyła bowiem bez żadnego trofeum.
Cracovia - Legia Warszawa, 2020 rok (wynik 0:0, rzuty karne 5:4)
W meczach Legii z Cracovią "Wojskowym" bardzo często coś nie wychodzi. Tak było i tym razem. Na trybunach przy Łazienkowskiej 3 garstka kibiców z racji na pandemiczne obostrzenia. W składzie stołecznych Luquinhas i Josip Juranović, w roli szkoleniowca... Marek Saganowski, który zastępował chwilowo Czesława Michniewicza, przebywającego wtedy na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji. W pierwszej połowie mecz nie był zbyt ciekawy do oglądania. Raz próbowali jedni, raz drudzy. Nawet jeżeli któryś z zawodników znalazł się w dogodnej sytuacji do strzelenia gola, to uderzał nad bramką. Tak było w 42. minucie, kiedy po podaniu Joela Valenci strzelał Bartosz Kapustka oraz w 44., gdy niecelnie główkował Pele van Amersfoort. Drugą połowę legioniści zaczęli z dużo większym animuszem i w ciągu kilkunastu minut mieli kilka niezłych okazji do strzelenia gola, jednak tego dnia szwankowała skuteczność. Po emocjonującym początku znów zaczęło wiać nudą. Do końca spotkania nie wydarzyło się nic godnego uwagi, sędzia zarządził więc serię rzutów karnych. Cracovia nie popełniła żadnego błędu, w stołecznej ekipie pomylił się Paweł Wszołek. Superpuchar powędrował więc pod Wawel. Tym razem jednak "Wojskowi" nie zawiedli kibiców i na koniec sezonu mogli cieszyć się mistrzostwem Polski.
Raków Częstochowa - Legia Warszawa, 2021 rok (wynik 1:1, rzuty karne 4:3)
W ostatnich latach w polskiej piłce obowiązywała niepisana zasada, że o miano najlepszej drużyny w naszym kraju bije się Legia i ... ten drugi. W tym momencie tym drugim postanowił zostać Raków Częstochowa. W 2021 roku nie był tak silny, jak jest dziś, jednak wystarczająco silny, by po raz kolejny pogrzebać marzenia Legii o zdobyciu Superpucharu. Jednak po kolei. Silna, choć nie najmocniejsza jedenastka " Wojskowych", złożona m.in. z Filipa Mladenovicia, Rafaela Lopesa, czy Ernesta Muciego nie zaczęła tamtego spotkania najlepiej. W 10. minucie Raków wykonywał rzut rożny. Po małym zamieszaniu piłkę do siatki wbił Fran Tudor. Bramka rozpoczęła okres dominacji Rakowa. Legioniści do głosu zaczęli dochodzić po 25 minucie. Z dystansu uderzał Muci, dwie dobre okazje miał Pekhart. Na tablicy wyników po stronie stołecznej ekipy wciąż widniało jednak zero. Po przerwie "Wojskowi" wyszli wyraźnie naładowani. W poprzeczkę uderzał Lopes, w słupek Kacper Skibicki. Raków został całkowicie zdominowany, ale dzielnie się bronił. W końcu w 90. minucie częstochowski mur skruszył Mahir Emreli, który wykorzystał błąd Vladana Kovacevicia i z czterech metrów celnie zagłówkował. Po raz kolejny czekały więc nas rzuty karne, które Legia znowu przegrała. Pomylił się ten, który kilka minut wcześniej był bohaterem, czyli Emreli. Tamta porażka rozpoczęła bardzo dziwny sezon dla warszawiaków. Z jednej strony udało im się awansować do Ligi Europy, gdzie pokonali Spartaka Moskwa i Leicester City, z drugiej musieli potem bić się o utrzymanie.
Od ostatniego zwycięstwa w Superpucharze Legia grała w meczu o to trofeum osiem razy. Pięciokrotnie początkowa porażka rozpoczynała marsz po mistrzostwo Polski, czterokrotnie w sezonie rozpoczętym porażką "Wojskowi" zdobywali Puchar Polski. Na przegrywaniu Superpucharu warszawiacy nie wychodzą więc źle, jednak ciągle wpadki przestają być już nawet śmieszne. Wszyscy liczą więc, że sobotni mecz zakończy się zwycięstwem drużyny Kosty Runjaicia. Raków coraz mocniej rozpycha się w polskiej lidze, legioniści mają więc dobrą okazję, by podopiecznych Dawida Szwagry nieco przytemperować. Potencjalne zwycięstwo legionistów byłoby ich trzecim z rzędu odniesionym nad ekipą z Częstochowy, a to może mogłoby im dać psychologiczną przewagę na starcie nowego sezonu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.