Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kucharski kontra Kaczorowski.

Adam Dawidziuk

Źródło: Przegląd Sportowy

07.10.2002 12:10

(akt. 15.01.2019 17:57)

<img src="img2/kucharski.jpg" border=1 align=left hspace=3 vspace=6> - Nie uciekam nigdy przed polonistami. Ostatnio dwóch spotkałem na dyskotece i było całkiem miło. Nazwisk jednak nie zdradzę, bo chyba by tego nie chcieli. - mówi kapitan Legii, Czarek Kucharski. - Lepiej Czarek nie mów na kogo wpadłeś, bo to rzeczywiście mogłoby zostać źle odebrane. Nawet ściągnąć kary na moich klubowych kolegów - działacze mogliby obciąć kontrakty, których i tak nie wypłacają... - odpowiada zawodnik Polonii, Paweł Kaczorowski.
- Macie ulubione miejsca w Warszawie, na przykład restauracje, w których lubicie spotkać się ze znajomymi? Paweł Kaczorowski: - Może niektórych to zdziwi, ale ulubionych knajpek nie mam. Wynika to może z prostego faktu, że stosunkowo krótko mieszkam w Warszawie. Lubię natomiast spacery, szczególnie w Łazienkach. Gdy mam ochotę na zwiedzanie, udaję się do Kampinoskiego Parku Krajobrazowego. Okolice Warszawy są niezwykle urokliwe. Natomiast jeśli idzie o rozrywkę, to lubię zajrzeć na Mokotów do pubu "Lolek". Grają tam niezłą muzykę i dobrze karmią z grilla. Cezary Kucharski: - Gdy przyjadą do mnie goście, to robię za przewodnika i pokazuję znajomym najciekawsze miejsca. Szczególnie upodobaliśmy sobie Wilanów. Ulubionej restauracji też nie mam. Staram się zmieniać lokale, bo niezłych jest naprawdę dużo. Ostatnio, wraz z kolegami z drużyny byliśmy w "Casa Waldemar". Najpierw próbowaliśmy tamtejsze specjały, a później wybraliśmy się na dyskotekę. Ogólnie jestem domatorem, choć wiem, że niektórych taka deklaracja może zdziwić. - Czy życie znanego piłkarza w stolicy należy do łatwych? Na pewno często zaczepiają was kibice lokalnych rywali i skutecznie "umilają" pobyt. P. K.: - Nie jestem postacią powszechnie znaną i mam szansę przez dłuższy czas zachować względną anonimowość. Dlatego nie odczuwam specjalnej presji ze strony kibiców. Dotąd, na szczęście, nic przykrego mnie nie spotkało. C. K.: - Nie spotkałem się jeszcze z przejawami agresji. Wręcz przeciwnie, często spotykam się z sympatią. Bywa i tak, że dość długo z kimś rozmawiam, a pod koniec rozmowy okazuje się, że miałem okazję poznać miłośnika Polonii. Przypominam sobie jednak dość zabawny moment. Na stadionie Legii odbywał się ogólnopolski zjazd Solidarności. My w tym czasie trenowaliśmy na głównej płycie i oberwało się nam od zjazdowiczów. Być może stało się to po jakimś nieudanym dla nas meczu, bo panowie mieli nam sporo do przekazania. Granic kultury i dobrego smaku jednak nie przekroczono. Sześciokrotna przyjemność - Pan nie może powiedzieć o sobie, że jest postacią anonimową... C. K.: - Mimo wszystko jakoś się udało przetrwać kilka lat bez uszczerbku na honorze. Nikt mnie nie nawyzywał, nie opluł. I mam nadzieję, że tak już zostanie. - Ile razy mieliście okazję grać w derby? P. K.: - Dwukrotnie. Najpierw na naszym stadionie i padł wynik bezbramkowy. Później zagrałem w ostatnim jak dotychczas meczu i na Łazienkowskiej polegliśmy 0:3. Legia była zespołem zdecydowanie lepszym. C. K.: - Chyba sześciokrotnie spotkała mnie ta przyjemność. Na stadionie Polonii przeważnie remisowaliśmy bezbramkowo. Nie grałem natomiast wówczas, gdy Polonia ograła Legię - i to u nas - trzy do zera. Nie pamiętam nawet, czy siedziałem na ławce, czy przyglądałem się meczowi z trybun. Oczywiście, najbardziej pamiętam ostatnie spotkanie. W kwietniu wzięliśmy srogi rewanż. Polonia była dość mocna i do pewnego momentu liczyła się w walce o mistrzostwo. Dopiero po spotkaniu na Łazienkowskiej definitywnie przestała się liczyć w gronie pretendentów do tytułu. - Derby to magiczne słowo. Czy podchodzicie do takich spotkań w szczególny sposób? P. K.: - Każdy, kto grał w derby, wie, na czym polega specyfika meczu lokalnych rywali. Nieważne, czy dzieje się to w Krakowie, Poznaniu, Łodzi czy Warszawie. Wygrywasz i możesz nawet spaść z ligi, ale w danym momencie jesteś lepszy i przez pół roku to ty jesteś królem. Stawka nie musi być wcale wyższa. Ona jest - po prostu - inna. C. K.: - To szczególne wydarzenie zarówno dla piłkarzy, jak i kibiców. O takich meczach mówi się długo przed rozpoczęciem i po zakończeniu. Sprawa jest prosta - idzie o to, kto zostanie mistrzem podwórka. Również bramki zdobyte w derby cieszą bardziej od tych w "normalnych" spotkaniach. Jeśli nawet zespoły dzieli kilka klas, na boisku zazwyczaj nie widać żadnej różnicy. Adrenalina skacze, każdy gra ambitnie, a do tego dochodzi stres. Bywa i tak, że cierpi na tym widowisko, bo walczy się po męsku. - Co chcielibyście przekazać kibicom przed tym meczem? P. K.: - Ostatnie derby na stadionie Legii przebiegały w dobrej atmosferze, może dlatego, że gospodarze zdecydowanie wygrali i kibice na stadionie byli zadowoleni. Wydaje mi się, że został dokonany pewien postęp w tej dziedzinie i myślę, że po dzisiejszym meczu także nie będzie powodów do narzekań. C. K.: - Większość kibiców zachowuje się poprawnie, więc nie można generalizować, że wszyscy przychodzą na stadion w innym celu niż przeżywać sportowe widowisko. Zresztą, dobre zachowanie leży też w interesie samych kibiców. Jeśli chcą, by Legia była coraz mocniejsza, by zyskiwała możnych sponsorów - muszą zachowywać się poprawnie. Takie sceny jak podczas ostatniego meczu z Utrechtem nie mogą się powtórzyć. Kibic musi zrozumieć, że złym zachowaniem tylko dekoncentruje swoich ulubieńców. I zdawać sobie sprawę, że klubowi grożą konsekwencje finansowe. Ale ja wierzę w fanów Legii i mam nadzieję, że dziś wieczorem wszyscy będą zadowoleni. Szpital w Polonii, radość w Legii - Kto jest faworytem? P. K.: - Legia, i to zdecydowanym! Ma bardzo dobry, wyrównany skład i ostatnio gra wyśmienicie, a przede wszystkim skutecznie. W Polonii mamy mały szpital, wszystko nie idzie, jak powinno. Najgorsze jednak mamy chyba za sobą, o czym świadczy udany mecz z FC Porto. Koledzy zagrali bardzo dobrze i czujemy się mocno podbudowani psychicznie. Dlatego jestem optymistą. W futbolu to właśnie jest piękne, że Legia jest faworytem, ale wcale nie musi tego meczu wygrać. C. K.: - Zgadzam się, że jesteśmy faworytami, ale nie zawsze jest to rola wygodna. W meczu z Pogonią u siebie też byliśmy faworytami, a skończyło się na remisie. Podobnie było z Odrą Wodzisław. Te remisy były dla nas porażkami, bo oznaczały utratę czterech punktów, które mogły zapewnić fotel lidera. Mogę natomiast zapewnić wszystkich, że mimo "papierowej" przewagi nie zlekceważymy Polonii, bo odczuwamy przed rywalami pewien respekt. Również na nas zwycięstwo nad Porto zrobiło spore wrażenie. - Wy też możecie czuć się odbudowani po pucharowym czwartku. Jako pierwszy w historii polski klub wyeliminowaliście przecież Holendrów... C. K.: - To jedynie doda smaczku zawodom. Obie drużyny przystąpią do meczu po bardzo udanych spotkaniach pucharowych. Polonia odpadła, ale ograła klub z najwyższej europejskiej półki. - Kogo Legia powinna wylosować w drugiej rundzie Pucharu UEFA? C. K.: - Nie chciałbym trafić jedynie na Włochów i Hiszpanów. Nie miałbym natomiast nic przeciw temu, że zmierzyć się z Anglikami. P. K.: - Życzę Legii wylosowania rywala, którego będzie w stanie pokonać. Może FC Porto? Byłoby ciekawie, mielibyśmy skalę porównawczą. - Możecie wskazać atuty i słabe strony przeciwnika? P. K.: - Na pewno Legia jest jedną z solidniejszych drużyn w polskiej lidze i słabe punkty trudno obnażyć. Nie ma jednak drużyn niepokonanych. Legia od dawna nie przegrała meczu, ale najlepsza nawet passa musi się kiedyś skończyć. Może już dziś? Mam nadzieję, że jakiś punkt albo punkty wyrwiemy mistrzom Polski. C. K.: - Ostatnio nie miałem okazji oglądać w akcji polonistów. Dlatego powstrzymam się od wyciągania przedwczesnych wniosków. Jeśli jednak Polonia w tak osłabionym składzie jest w stanie pokonać Porto, to znaczy, że nie jest najgorzej mimo kłopotów kadrowych i finansowych. Podziwiam zatem Polonię za umiejętność mobilizowania się. Zresztą nasz lokalny rywal w każdej formacji ma graczy cenionych w polskiej lidze. - Pozycja szkoleniowców w obu klubach jest bardzo różna. Dragomir Okuka wygrywa wszystko i jest nie do zwolnienia, zaś Janusz Białek ma wielkie problemy. Mówi się o konflikcie szkoleniowca z czołowymi zawodnikami. P. K.: - Problem został sztucznie rozdmuchany przez prasę. Nic nie wiem o żadnym konflikcie. Futbol już taki jest, że raz się wygrywa, raz przegrywa. Obecnie mamy słabszą passę, ale to nie ma nic wspólnego z podziałami w zespole. Zdecydowanie dementuję - atmosfera jest dobra. Zwłaszcza zważywszy na fakt, że sytuacja finansowa Polonii jest kiepska, z czego Czarek grający za miedzą doskonale zdaje sobie sprawę. - To znaczy, że nie ocenił pan negatywnie trenera Białka, gdy o wystawienie noty zapytali działacze Lecha? - P. K.: - Nie! Mało tego, z nikim z Poznania nie rozmawiałem na temat pana Białka. C. K.: - Życie pokazuje, że w Legii współpraca zespołu z trenerem układa się harmonijnie. Nie można mówić o sielance, bo nasz trener jest niezwykle twardym człowiekiem i trzyma nas raczej krótko, ale nie uskarżamy się na metody Okuki, bo są one skuteczne. Legia z Polonią na kawę nie chodzą - Czy przyjaźnicie się z graczami drużyn przeciwnych? P. K.: - Znam chłopaków z Legii, ale razem na kawę nie chodzimy. Z Tomkiem Kiełbowiczem grałem w Polonii, z Adamem Majewskim w Lechu, z Czarkiem Kucharskim spotkałem się na zgrupowaniach kadry, ale jakoś nie zostaliśmy przyjaciółmi. Najważniejsze jednak, że szanuję wszystkich legionistów, to bardzo porządni ludzie. C. K.: - Oczywiście kojarzymy się boisk piłkarskich, spotykaliśmy się w różnych momentach karier. Też nie zaprzyjaźniłem się dotąd z żadnym z polonistów, ale pewnie tylko dlatego, że najbliższych znajomych szukam poza boiskiem, bo w przeciwnym razie futbol mógłby mi się szybko znudzić. Nie uciekam jednak nigdy od polonistów, ostatnio dwóch spotkałem nawet na dyskotece i było całkiem miło. Nazwisk jednak nie zdradzę, bo chyba by tego nie chcieli. Znając działaczy Polonii, lepiej tego nie robić, bo mogliby zrobić użytek z mojej wypowiedzi. W Legii prezesi ufają zawodnikom, na Konwiktorskiej bywa z tym różnie. Mógłby to być dobry pretekst dla działaczy "Czarnych Koszul". P. K.: - Lepiej nie ujawniaj Czarek ich nazwisk, bo to rzeczywiście mogłoby zostać źle odebrane. Mogłoby nawet ściągnąć kary na moich klubowych kolegów - działacze mogliby obciąć kontrakt, którego i tak nie wypłacają. - A było chociaż miło? Wypiliście po piwie? C. K.: - Ucięliśmy pogawędkę, ale spotkanie było bezalkoholowe. Jakoś nikt nie miał ochoty na browar. Nawet jednak gdybyśmy wypili po jednym, nic złego by się nie stało. Gdy byłem na zachodzie widziałem, że piłkarze wcale nie ograniczają się tylko do piwa i wina. Sięgają również po mocniejsze trunki, ale nikt im nie zagląda do kieliszków. - Jak powinny zagrać wasze zespoły, żeby osiągnąć sukces? P. K.: - Na pewno nie możemy zagrać otwarcie, bo w składzie, jakim aktualnie dysponujemy, zostalibyśmy srodze skarceni. Powinniśmy się cofnąć na nasze przedpole i czyhać na kontry. Bo ciągłe murowanie własnej bramki nie jest dobrym sposobem na pokonanie Legii. Absolutnie nie możemy się przestraszyć, ale to nie będzie łatwe, bo wystąpi kilku debiutantów w derby. Inna sprawa, że młodzi poloniści są pozbawieni kompleksów. C. K.: - Musimy grać tak, jak w ostatnich spotkaniach - agresywnie, blisko rywali i nie pozwolić im na konstruowanie akcji ofensywnych. To Legia powinna dyktować tempo i cały czas przyspieszać. Polonia pewnie będzie się bronić, więc trzeba będzie rozgrywać szybko, ograniczać się do jednego, dwóch kontaktów z piłką. - Jesteście w różnych nastrojach. Czarek poradził już sobie z kryzysem formy i w Utrechcie pokazał klasę, a Paweł nadal leczy kontuzję. Jak długo potrwa rehabilitacja? P. K.: - Wydaje mi się, że zabiegi będę brał jeszcze przez dwa tygodnie. Po raz pierwszy w życiu doznałem poważnej kontuzji i lekarze muszą mnie stopować z powrotem na boisko, bo bardzo źle znoszę okres rekonwalescencji. Chciałbym już grać i mieć wpływ na wyniki Polonii. C. K.: - Niewiele osób wie, że po meczu z Wisłą miałem poważny uraz żeber. Momentami zatykało mnie, ale zaciskałem zęby i grałem przez kilka tygodni z urazem. Na szczęście ból minął i w Utrechcie zagrałem wreszcie na normalnym poziomie. Mam nadzieję, że w derby zaprezentuję się równie dobrze i potwierdzę, że wzrost formy nie był chwilowy ani przypadkowy. - Wczoraj w stolicy rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji, tymczasem liderzy obu warszawskich klubu nie dostali zaproszenia od selekcjonera. Jak się czujecie w takiej sytuacji? P. K.: - Normalnie, bo przyczyna nieobecności w kadrze jest obiektywna. W mojej zdrowotnej sytuacji gra przeciw Łotwie byłaby niemożliwa. Oczywiście jest mi przykro, że nazwisko Kaczorowski nie pojawiło się w gronie powołanych, ale życie nie zawsze jest piękne. A wyroki losu trzeba przyjmować z pokorą. C. K.: - Też nie odczuwam jakiegoś dyskomfortu, w minionych tygodniach nie prezentowałem szczególnie dobrej formy, więc nawet nie liczyłem na powołanie. Mam jednak nadzieję, że po powrocie do optymalnej dyspozycji selekcjoner da mi jeszcze szansę. - Radosław Kałużny też był ostatnio w kiepskiej formie, a mimo to - gdyby nie kontuzja - zagrałby przeciw Łotwie. To sprawiedliwe? C. K.: - Widocznie selekcjoner bardziej ufa Radkowi niż mi. To prawo każdego trenera, szkoleniowcy mają mogą dobierać sobie wykonawców do swych koncepcji. A o dyspozycji Kałużnego nie chcę się wypowiadać, bo zwyczajnie nie widziałem go w meczach Energie Cottbus. - Panie Pawle, przyjdzie pan na stadion na derby? P. K.: - Bardzo chciałbym i jest na to szansa. W drużynie jest szpital, więc być może będę mógł usiąść na ławce rezerwowych i dobrymi radami wspomóc kolegów. Jeśli nie - chyba posłucham relacji w radiu, nie będę się znęcał nad telewizorem. Dlatego, że oglądając mecz kolegów z FC Porto miałem ochotę wyrzucić telewizor przez okno, dziewczyna musiała mnie często uspokajać. Gdy nie gram - stresuję się znacznie bardziej niż na boisku. Nie umiem siedzieć w domu przy herbacie, gdy moja drużyna gra o dużą stawkę. C. K.: - To już lepiej, jak macie szpital w drużynie, poproś trenera, żeby Cię wpisał do protokołu jako zdrowego. Przynajmniej zaoszczędzisz parę groszy na rozwalonym telewizorze. To oczywiście żart, bo bardzo Ci współczuję, że nie możesz zagrać w derby. Bo w derby każdy piłkarz chce grać. P. K.: - Nawet nie żartuj! Przecież czekałem na spotkanie z Legią od kilku miesięcy. Tym meczem żyje nie tylko cała Warszawa, ale chyba cały kraj. Dlatego jestem wkurzony, że przegrałem z własnym organizmem. C. K.: - Paweł, jeszcze raz Cię pocieszę. W przyszłym sezonie Świt Nowy Dwór powinien grać w ekstraklasie, a mecze z tą drużyną też będą traktowane jak derby stolicy. Będziesz miał więc okazję nadrobić zaległości. - Jaki będzie wynik? P. K.: - Nigdy nie typuję, bo to głupia zabawa. Życzę sobie jednak, żeby Polonia nie przegrała i wierzę, że stać nas na osiągniecie co najmniej remisu. C. K.: - Ostatnio też nie typuję wyników, ale z zupełnie innego powodu niż Paweł. Zawsze stawiam na Legię, a to dodatkowo motywuje przeciwników.

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.