Kucharz na ostro: "Jajko na miękko"
03.04.2007 00:45
Po 141 dniach - jak wyliczyli moi redakcyjni koledzy - Legia wreszcie wygrała w lidze. Czego jak czego, ale cierpliwości to można się nauczyć, kibicując stołecznej jedenastce i jej piłkarzom. Dotyczy to zwłaszcza napastników, których przed meczem lekko "szturchnął" Tomek Hajto, mówiąc o tym, że dziesięć lat temu obecni "bombardierzy" nie znaleźliby się w kadrze na mecz.
Oni byli szczególnie umotywowani przed tym spotkaniem. Zawsze lubiłem, gdy zawodnicy drużyny przeciwnej przed meczem powątpiewali w nasze umiejętności. To zawsze pozytywnie działało na drużynę, w której występowałem. Dodatkowej motywacji nigdy za wiele!
Widziałem w Legii pozytywne zmiany w porównaniu z ostatnimi występami. Po stracie piłki agresywnie atakowali przeciwnika, chcąc jak najszybciej odebrać piłkę. To zmuszało ŁKS do błędów i wybijania piłki na oślep. Według mnie właśnie z takim nastawieniem Legia powinna wychodzić na każdy mecz. Wysoko, agresywnie, bez zbytniego respektu i z wiarą we własne możliwości.
Wreszcie przełamał się Piotr Włodarczyk. Dopingowany z trybun przez swoją wybrankę serca (żonę oczywiście!!!) walczył jak lew, wykonując nawet dwa wślizgi! Starał się, był aktywny - a to każdemu przyniesie profity. Dośrodkowanie Edsona wcale nie było łatwe dla popularnego "Nędzy", ale stanął na wysokości zadania. Strzał z zerowego kąta w drugiej połowie i nieuznana bramka (niesłusznie) dowodzi tego, że bramki po nim można się spodziewać w każdej chwili, z każdej pozycji. Podobnie jak i niewykorzystania dwustuprocentowych sytuacji, jak to miało miejsce w pierwszej połowie.
Dobrą zmianę za Aco Vukovicia dał Marcin Smoliński, który zdynamizował linię pomocy i wniósł "nieszablonowość" do poczynań legionistów. O jego wysokiej formie słyszałem już przed sezonem. Oby dobra gra i piękna bramka nie była pojedynczym występkiem. Potrzeba kontynuacji i serii kilku zwycięstw.
Poprawione humory u piłkarzy i w sztabie szkoleniowym powinny przełożyć się na ich lepszą postawę w kolejnych meczach. W sobotę w Zabrzu niech trener Ryszard Szul dopilnuje, aby jajeczko było ugotowane na miękko, bo Górnika Z. nawet z "ręcznikiem w bramce" nie można lekceważyć.
Ps. "Ręcznik w bramce" w żargonie piłkarskim oznacza bramkarza, który puszcza "szmaty". Życzę pogodnych i radosnych świąt wielkanocnych.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.