Kucharz na ostro: Miałem rację
15.09.2008 22:56
Tydzień temu - przed meczem z San Marino - pisałem o tym, że nasza reprezentacja powinna grać dwoma napastnikami. Swoją tezę podpierałem różnymi argumentami, m.in. tym, że pewne zachowanie w polu karnym mamy praktycznie zakodowane. Analizując bramki, które zdobyliśmy z San Marino, śmiało mogę powiedzieć, że moje słowa się potwierdziły - pisze w swoim kolejnym felietonie dla "Gazety Wyborczej" były kapitan oraz dwukrotny mistrz Polski z Legią Warszawa, <b>Cezary Kucharski</b>.
Przy pierwszym golu strzelał Piszczek (z lewej strony), bramkarz San Marino "wypluł" piłkę, jak to się mówi slangiem piłkarskim, a Smolarek dobił do pustej bramki, czyhając na swą okazję po prawej stronie. Druga bramka to odwrotna sytuacja. Podanie z prawej strony do Smolarka wbiegającego na bliższy, pierwszy słupek bramki, uderzenie Ebiego i dobitka Roberta Lewandowskiego stojącego na dalszym, drugim słupku. Przy każdej z tych bramek jej zdobywca wykorzystał zachowanie drugiego napastnika: Smolarek - Piszczka, Lewandowski - Smolarka.
Obrońcy grania jednym napastnikiem mogą mówić, że nie do przewidzenia jest, co by się stało po strzałach Piszczka i Smolarka, gdyby w danym momencie na placu brakowało drugiego napastnika. Kto wie, może w tej sytuacji znalazłby się pomocnik lub obrońca i on strzeliłby bramkę?
Zgodziłbym się z tym połowicznie. Większe jest prawdopodobieństwo, że to napastnicy strzelą w takich sytuacjach bramki, bo napastnik na większy instynkt do takich bramek, przewiduje rozwój sytuacji w polu karnym szybciej niż pomocnik czy obrońca i, co za tym idzie, szybciej reaguje. Mam nadzieję, że moją tezę napastnicy reprezentacji Polski będą potwierdzać także w meczach z silniejszymi przeciwnikami - najlepiej już w kolejnych meczach eliminacyjnych do MŚ 2010.
Jeszcze niedawno pisałem o czarnym tygodniu dla sympatyków warszawskiej piłki po porażkach Legii i Polonii. A tu proszę, jaka zmiana nastąpiła, i to w tak krótkim czasie. Polonia z Legią na czele tabeli!!! Warszawa Pany!!! Kto by przypuszczał?!
Polonia zlała Polonię z Bytomia w dużej mierze dzięki swoim byłym pracownikom - obrońcy J. Broniewiczowi, który w nieodpowiedzialny sposób zarobił czerwoną kartkę, a także trenerowi Markowi Motyce, który grając w osłabieniu i przegrywając 0:1, postawił wszystko na jedną kartę. Z obrony do ataku przesunął dwumetrowego Dziółkę, myśląc pewnie, że ten ma w sobie umiejętności Petera Croucha. A że Polonia Warszawa ma trenera "niekulawego", który umie z mąki (Daniel Mąka) zrobić chleb, skończyło się 4:0. Po perturbacjach związanych z przenosinami drużyny z Grodziska do Warszawy obecna pozycja Polonii budzi respekt.
Legia zaczyna łapać właściwy rytm. Przynajmniej wyniki na to wskazują. W meczu z Arką legioniści kontrolowali wydarzenia na boisku od początku spotkania. Mimo 0:0 po pierwszej połowie bramka wisiała w powietrzu.
Piękny gol Takesure Chinyamy świadczy, że ten piłkarz wraca do formy. Pamiętam, że w meczu przeciwko FK Moskwa, będąc w lepszej sytuacji (cztery metry przed bramką), strzelił w "kartofle". Także - po raz pierwszy w tym sezonie widziana przeze mnie - chęć współpracy z kolegami dają nadzieję, że Takesure najgorsze ma już za sobą.
Trochę niepokojące powinno być jednak, że Legia z Arką zdobyła bramki raczej po indywidualnych akcjach piłkarzy, a nie po składnych akcjach kilku piłkarzy, którzy wymienią więcej niż trzy, cztery podania. To może być potrzebne na silniejsze zespoły.
PS Szkoda tylko, że frekwencji i atmosfery na obu stołecznych stadionach nijak nie można porównać do tych na Wiśle i Lechu. Szkoda też, że nie można zobaczyć nowych Hiszpanów z Legii. Wojtek Kowalczyk będzie pewnie teraz pisał, że są na L-4, a nie na wakacjach.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.