Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kucharz na ostro: Nie przeszkadzać

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

23.04.2007 23:25

(akt. 23.12.2018 11:12)

Gdy przed meczem na Łazienkowskiej przeczytałem wywiad z trenerem Kolportera Korona Kielce (oj! Co za długa ta nazwa!) Ryszardem Wieczorkiem, w którym zapowiadał, że przyjeżdża na Legię po zwycięstwo i że chce mistrzostwa, byłem jakoś dziwnie spokojny o wynik. Doświadczenie z szatni podpowiadało mi, że legioniści będą bardzo, ale to bardzo umotywowani, a dla mnie zespół z Kielc to nie jest jeszcze kandydat na mistrza. Przewidywania moje okazały się połowicznie trafne. Nie przypuszczałem zwycięstwa takich rozmiarów. Przy okazji gratulacje.
Po trzech kolejnych zwycięstwach niemalże wszyscy obserwatorzy twierdzą (w rozmowach prywatnych oczywiście), że drużyna grała przeciwko trenerowi Dariuszowi Wdowczykowi. Nie zgadzam się. Uważam, że ten zespół nie grał przeciwko trenerowi. Po prostu nie grał z nim. To jest "subtelna" różnica. Kilkakrotnie już podkreślałem, że drużyna musi pójść za trenerem w ogień, a trener za drużyną. W Legii tego nie było. Kierownictwo klubu również osłabiło pozycję Wdowczyka, odsuwając Włodarczyka i Gottwalda od drużyny za niewykorzystanie kilku sytuacji. Wszyscy wiedzieli, że ta decyzja zadziała na niekorzyść drużyny i spółki akcyjnej, jaką jest KP Legia. Skoro zapadła ona na "samej górze", nikt nie miał odwagi tego powiedzieć. Nie można robić z trenera marionetki, jeśli ma mieć w drużynie autorytet. Nie zdarzyło mi się nigdy ani drużynie, w której występowałem, grać przeciwko trenerowi, aby drużyna się zmówiła. Z mojego punktu widzenia byłoby to zwykłą głupotą. Każdy trener sam doprowadza do swego upadku poprzez działania, które szkodzą drużynie. Większość polskich trenerów nie potrafi zbudować ani w dłuższej perspektywie czasu utrzymać swojego autorytetu. Niewielu trenerów wejdzie w konflikt ze swoim prezesem z powodu obawy przed utratą pracy. Pod tym względem zaimponował mi Wojciech Stawowy, który jeszcze w Cracovii zrezygnował z 10-letniego kontraktu, gdy prezes zechciał, by piłkarze płacili za obóz przygotowawczy, co jak mi wiadomo, w zawodowym futbolu jest rzeczą niespotykaną. Jedno musi być jasne. Nie odczuwam zadowolenia z odejścia Wdowczyka, bo nie życzę nikomu źle. Satysfakcję odczuwam z tego, że przewidziałem przed sezonem, co się wydarzy. Przypomnieli mi to ostatnio Wiesław Giler (każdy kibic Legii wie, kto to jest), a także Michał Wiliński (Canal+). Wie o tym również zarząd klubu, któremu swoją opinię na jego życzenie przekazałem podczas sympatycznego lanczu jeszcze w grudniu 2006 r. Nie było to trudne, bo zapach szatni przy Łazienkowskiej dobrze znam. Po radości, jaką okazali po zdobyciu bramek Aco Vuković i Piotr Włodarczyk, widać było jak wiele energii w sobie kumulowali i tylko szkoda, że tak późno dostali "prawdziwą" szansę na jej spożytkowanie. Zawodnicy po zmianie trenera (w oczekiwaniu na nowego) musieli wziąć odpowiedzialność za wyniki na własne barki i na razie dobrze na tym wychodzą. Bo czasami wystarcza, gdy trener i inni decydenci drużynie nie przeszkadzają.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.