Kucharz na ostro: Po prostu cenię i lubię Serbów
15.05.2007 00:53
Dominacja Legii nad Widzewem w sobotni wieczór była oczywista i dla nikogo nie powinna być zaskoczeniem. Ktoś pamiętający dramaturgię spotkań z 1996 i 1997 r. ze spokojem mógł obejrzeć spotkanie określane jako klasyk. Prestiżowy mecz nie zachwycił poziomem - według statystyk piłkarze obu drużyn oddali trzy celne strzały, ale atmosfera na trybunach była jak za dawnych lat - rozpoczyna swój kolejny felieton były kapitan Legii Warszawa, <b>Cezary Kucharski</b>.
W Łodzi Serb Radović załatwił dla Legii wynik - pamiętamy jego świetną indywidualną akcję, po której Roger wykorzystał karnego - w Warszawie natomiast pierwsze skrzypce grał kolejny Serb "Aco" Vuković. Nie dziwi mnie forma Aleksandara - już pisałem w jednym z tekstów (trzy tygodnie temu), dlaczego tak się dzieje. Myślę, że działacze szukają teraz wzmocnień właśnie na Bałkanach.
Może warto pomyśleć o wzmocnieniu również ławki trenerskiej fachowcem z tego regionu. Nietrudno się domyślić, że chodzi mi o Dragomira Okukę. Media spekulują o Wojciechu Stawowym, Henryku Kasperczaku, modnych Holendrach lansowanych pewnie przez Jana de Zeeuwa, ale nikt nie wymienia trenera, który zdobył nieoczekiwanie tytuł dla Legii i doprowadził do najdłuższej w jej historii serii 33 spotkań bez porażki.
Zdaję sobie sprawę, że narażam się w KP Legia, bo śmiem pozytywnie wspominać Drago i niejako upominać się o zainteresowanie nim.
Niewielu ma w klubie przyjaciół, bo każdy musiał za jego czasów harować. A ten, kto zmusza do ciężkiej pracy i wprowadza dyscyplinę, często jest źle wspominany, chociażby przyniosło to pozytywne efekty. Osobiste urazy do niego też mają wpływ na to, że lobbing jest negatywny. Zarzuca mu się, że zostawił spaloną ziemię i po sezonie mistrzowskim nic nie wywalczył. Moje zdanie jest trochę inne, choć też pamiętam, jak ciężko pracowaliśmy. Z perspektywy czasu inaczej pewne sprawy się odbiera.
Nie mógł nic wywalczyć, bo nie miał żadnych argumentów. Pieniędzy na transfery żadnych, najlepsi piłkarze odchodzili, motywacji w drużynie nie było - piłkarze czuli się oszukani przez działaczy, którzy co chwila nie dotrzymywali słowa. Obecny, a także ówczesny prezes Leszek Miklas powinien pamiętać doskonale tamtą sytuację. Według mnie błędem Okuki w sezonie po mistrzostwie była próba osiągnięcia wyniku tymi samymi metodami, czyli wyłącznie ciężką pracą. Już nie mieliśmy na to motywacji - należało szukać innych rozwiązań.
Zarzucającym mu, że wyeksploatował organizmy piłkarzy, przypomnę, że np. Marek Jóźwiak przy Okuce przedłużył karierę piłkarską i z powodzeniem powstrzymywał młodzieniaszka Macieja Żurawskiego, a Jacek Zieliński po ciężkiej kontuzji zerwania ścięgna Achillesa wrócił do świetnej formy i udanie reprezentował Polskę w meczu przeciwko USA podczas MŚ 2002 w Korei i Japonii. W obecnej konfiguracji obaj musieliby pewnie wcześniej zakończyć granie.
Okuka zyskał uznanie w oczach watażki/zbrodniarza "Arkana", bo miał odwagę mu się przeciwstawić w kwestiach sportowych (a to groziło śmiercią!!!). W Legii taka postawa groziłaby raczej utratą pracy, a nie zyskaniem uznania.
PS Ktoś zaraz napisze, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Pewnie, bo rzeka płynie i nigdy nie jest taka sama. Nadal uważam, że w Krakowie zbyt wcześnie pozbyto się Okuki, ale tam miał w klubie samych przeciwników.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.