Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kulisy finansów Legii

Gazeta Wyborcza

Źródło:

01.12.2003 00:00

(akt. 30.12.2018 16:01)

W 2002 r. piłkarze Legii świętowali mistrzostwo Polski i zapewne w najczarniejszych snach nie przypuszczali, że jedyną nagrodą będzie sportowa radość. Bo obiecanych za ten sukces pieniędzy nie udało im się zobaczyć. Nie udało się, bo nie mogło się udać, chyba że ktoś na Łazienkowskiej postawiłby maszyny do drukowania pieniędzy i puścił matryce w ruch. Powód? Od ponad roku Legia balansowała już wówczas na progu bankructwa. Daewoo odjechało z milionami Jeszcze w drugiej połowie lat 90. Legia wydawała się klubem, który razem z Wisłą czy Amicą będą wzorem nowej jakości w polskim futbolu. Spółkę akcyjną Legia Daewoo SSA powołano w lutym 1997 r. Wśród właścicieli pierwsze skrzypce (poza CWKS Legia i wielobranżową spółką Pol-Mot Holding) grało Daewoo-FSO Motor (30 proc. akcji). To właśnie na samochodowym koncernie spoczywał główny ciężar finansowania klubu. Jednak dopiero gdy Koreańczycy załamali się pod ciężarem gigantycznych długów, można było zobaczyć, jak bardzo Legia była związana finansową pępowiną z Daewoo. Roczne przychody klubu (np. ze sprzedaży praw do transmisji, biletów) wahały się między 12 a 15 mln zł, a koszty (np. energii, ochrony, pensji) 13-17 mln zł. Było tylko jedno "ale". Koszty nie uwzględniały tego, co spółka miała płacić piłkarzom, bo ich gra była finansowana bezpośrednio przez Daewoo w formie umów sponsorskich. A chodziło o niebagatelną jak na możliwości finansowe Legii kwotę 5-10 mln zł rocznie. 31 stycznia 2001 r. samochody nadal wyjeżdżały z fabryki na Żeraniu, ale koncern przestał płacić piłkarzom zobowiązania kontraktowe. Legia musiała wziąć wypłaty na siebie. A na tak wysokie wypłaty nie było jej stać! Mówią o tym zapisy w dokumentach. Rzeczywista strata spółki w latach 1997-2000 wynosiła od 6 mln zł w 1998 r. do ok. 12 mln zł w 2000 r. To z grubsza ta dziura, której nie pokrywałyby przychody, gdyby zawodnikom musiała płacić sama Legia. Różnica była zatem znaczna, bo według ksiąg rachunkowych np. w 2000 r. strata wyniosła tylko niecałe 2 mln zł straty. Bez pieniędzy Daewoo do normalnego funkcjonowania spółka potrzebowała miesięcznie z zewnątrz ok. miliona złotych. To musiało zrujnować finanse klubu, bo niby skąd miał nagle wytrzasnąć dodatkowe miliony? Kłopoty zaczęły się natychmiast. Opóźnienia w wypłatach kontraktów wystąpiły już w pierwszej połowie 2001 r. Od tego momentu mimo kilku pomysłów na zdobycie pieniędzy (np. wejście na warszawską giełdę) klub nie odzyskał już równowagi finansowej. Grosz do grosza Gdy Daewoo zrezygnowało ze sponsorowania klubu, w marcu 2001 r. Pol-Mot Holding odkupił akcje od Koreańczyków i zwiększył stan posiadania do 70 proc. (resztę zachował CWKS). Sytuacja pogarszała się błyskawicznie, bo do braku kontraktu z nowym sponsorem, który umieściłby logo na koszulkach, doszedł zakaz rozgrywania meczów z udziałem publiczności. W efekcie po pierwszym półroczu 2001 r. strata netto sięgnęła 2,5 mln zł przy przychodach nieco ponad dwa razy większych. Akcjonariusze, a dokładniej Pol-Mot Holding, ruszyli z odsieczą. Odnaleźliśmy zapis, że "dramatyczną sytuację finansową ratowały wpłaty na akcje nowej emisji". Na walnym zgromadzeniu w czerwcu 2001 r. zdecydowano o emisji 500 tys. akcji, które zasiliły klubową kasę 3 mln zł. Wszystkie papiery objął Pol-Mot Holding (zwiększył kontrolę nad spółką do 80 proc.), bo CWKS nie chciał wykupić nowych akcji. W kasie pustki, Legia mistrzem Paradoksalnie, im gorzej było w klubowych finansach, tym lepiej grali piłkarze. W sezonie 2001/02 wywalczyli siódmy tytuł mistrza Polski, w eliminacjach Ligi Mistrzów Legia pokonała Vardar Skopie, a uległa dopiero wielkiej Barcelonie. W Pucharze UEFA też radziła sobie ambitnie - wyeliminowała FC Utrecht i odpadła z Schalke 04. Ale w kasie piszczała bieda. Zamiast budowy nowego stadionu na 30 tys. miejsc, ogrzewania głównego boiska i poprawy oświetlenia, zbudowano ławki rezerwowych i wyremontowano... kasy stadionu. Jakby mało było kłopotów, Canal+ obniżył o 40 proc. zapłatę za prawa do transmisji meczów. W rezultacie 2002 r. był najczarniejszym w finansach klubu od powstania spółki akcyjnej. Mimo dochodowych meczów z drużynami z Hiszpanii, Holandii i Niemiec (według prezesa Legii Edwarda Trylnika spółka zarobiła w zeszłym roku na pucharach ponad 7 mln zł), strata netto sięgnęła 12 mln zł. To, co wpływało do kasy spółki (poza dochodami pucharowymi także 3 mln zł z tytułu reklamy i marketingu czy z grubsza prawie 6 mln zł ze sprzedaży zawodników), nie pokrywało wysokich wydatków. Klub wypłacił jeszcze kontrakty, dodatkowe nagrody, premie za zdobycie Pucharu Ligi, mecze ligowe czy Pucharu UEFA, ale zabrakło już pieniędzy na premie dla piłkarzy za zdobycie mistrzostwa Polski (3,47 mln zł). W dokumentach znaleźliśmy wyjaśnienie, że nagrodę za tytuł od PZPN i Canal+ (blisko 2,3 mln zł) przeznaczono głównie na spłatę zobowiązań wobec ZUS. A że spółka nie była w stanie regulować swoich zobowiązań z braku płynności finansowej, to na koniec 2002 r. sięgnęły one aż 14,5 mln zł (obejmowały m.in. zaległe wynagrodzenia, podatki, ubezpieczenia). Straty Legii doszły do tak wysokiego poziomu, że zgodnie z kodeksem spółek handlowych musiały zostać zwołane nadzwyczajne walne zgromadzenia akcjonariuszy (w lipcu 2002 i kwietniu 2003 r.), na których poddawano pod głosowanie sens dalszego istnienia spółki. Biegły audytor BDO Polska, w opinii datowanej na 22 kwietnia 2003 r., napisał: "Jeżeli aktualne działanie i zamierzone plany zarządu nie doprowadzą do szybkiej restrukturyzacji spółki i znaczącej poprawy jej płynności [wypłacalności - red.], spółce grozi utrata możliwości kontynuowania dalszej działalności". Innymi słowy audytor ostrzegł przed bankructwem Czarny scenariusz Sportową spółkę akcyjną pod względem prawnym obowiązują takie same zasady działania jak każdą inną spółkę akcyjną. Sportową spółkę różni tylko to, że zarabia na kopaniu piłki, a nie produkcji ciastek czy drutu. Kodeks spółek handlowych wymusza na właścicielach, aby zastanowili się, czy jest sens dalszej działalności, skoro biznes przynosi ogromne straty. Jeśli mówią oni "tak" (tak postanowiono na walnym Legii), to firma działa nadal. Jednak mogą ją ścigać wierzyciele (np. zakład energetyczny czy fiskus), którym zalega z pieniędzmi. Jeśli stracą cierpliwość, wystarczy, że złożą wniosek do sądu o ogłoszenie upadłości i poprą go dowodami na to, że dłużnik trwale zaprzestał spłacania długów. Jeśli sąd uzna wniosek, ogłasza upadłość spółki i wyznaczony syndyk robi wszystko, aby zaspokoić wierzycieli (np. wyprzedając majątek). Z dokumentów Legii wynika, że lęk przed upadłością nie był obcy jej władzom, bo... ewentualna upadłość wiązałaby się z degradacją o trzy klasy rozgrywkowe. Czy jest ratunek dla Legii? Prezes spółki Edward Trylnik powiedział w wywiadzie dla "Gazety", że w tym roku udaje się wydatki pokrywać wpływami. "Za pierwsze dziesięć miesięcy tego roku jesteśmy prawie na zero. W zeszłym roku o tej porze strata wynosiła 7 mln zł". Sęk w tym, że nad spółką nadal wiszą zeszłoroczne długi. Legia potrzebuje pieniędzy - od potężnego sponsora albo właścicieli klubu. Ci ostatni mają do wyboru objąć nową emisję akcji lub udzielić pożyczek (tak jak zrobiła to Tele-Fonika w Wiśle). Jeśli się na to nie zdecydują, zostaje im jeszcze sprzedaż udziałów nowemu właścicielowi. Tylko czy ktoś zechce zainwestować w Legię grube miliony? Słowniczek klubowych finansów Do przychodów spółki sportowej można zaliczyć wpływy z działalności klubu (np. ze sprzedaży biletów czy reklam). Po odjęciu od nich kosztów (np. oświetlenie stadionu, pensje, ochrona) otrzymujemy zysk lub stratę na sprzedaży, który mówi o tym, czy spółka potrafi zarabiać na swojej podstawowej działalności. Jeśli już w tym momencie jest na minusie, to jej właściciele powinni zastanowić się, bo prowadzą niedochodowy biznes. Mogą jednak jeszcze zarabiać dodatkowo, np. na transferach zawodników (w księgach rachunkowych to pozycja ukryta pod pojęciem "zbycie niefinansowych aktywów trwałych"), albo dostawać dotacje, czyli mieć przychody operacyjne (a po drugiej stronie koszty z tego tytułu). Po ich wliczeniu otrzymujemy stratę lub zysk operacyjny, który po uwzględnieniu wszystkich operacji finansowych (np. otrzymanie lub spłata odsetek), zdarzeń nadzwyczajnych niemających związku z podstawową działalnością oraz odprowadzeniu podatków na końcu zamieni się w stratę/zysk netto. Jeśli jest zysk, akcjonariusze mogą podzielić go między siebie w postaci dywidendy. Jeśli strata - powinni zdecydować, jak zostanie pokryta. Przeważnie źródłem mają być przyszłe zyski (tak właśnie jest w Legii).
Wyniki finansowe Legii (dane w mln zł) 200020012002
przychody netto12,48 13,71 20,53
zysk ze zbycia niefinansowych aktywów trwałych (transfery)brak danych05,76
zysk/strata ze sprzedaży(-3,50)(-8,06) (-16,02)
zysk/strata operacyjna(-1,79)(-9,28)(-11,97)
zysk/strata netto(-1,98)(-9,17)(-12,28)
wynagrodzenia3,058,7919,59
zobowiązania krótkoterminowebrak danych9,7014,54
Źródło: Legia Warszawa SSA II. Jak na tym tle wyglądały wyniki Wisły Kraków SSA - 2001 2002 przychody netto 14,58 17,59 zysk ze zbycia niefinansowych aktywów trwałych (transfery) 0 10,37 zysk/strata ze sprzedaży (-11,2) (-7,63) zysk/strata operacyjna (-6,02) 3,28 zysk/strata netto (-7,35) 1,25 wynagrodzenia 11,43 8,59 zobowiązania krótkoterminowe 84,22 87,34 dane w mln zł Źródło: Wisła Kraków SSA

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.