Kurek z kasą zakręcony
15.03.2007 11:11
Prawie 4,5 mln euro w ciągu trzech lat wydał koncern ITI na transfery zawodników do warszawskiej Legii. Efekt? Mistrzostwo Polski, trzykrotnie nieudane podejście do fazy grupowej Pucharu UEFA i fiasko w rywalizacji o Ligę Mistrzów. Nic dziwnego, że w końcu powiedzieli: stop.
Należy zaznaczyć, że wymieniona kwota nie obejmuje prowizji menedżerskich, jakie płaci się przy sprowadzaniu zawodników nie związanych kontraktem z pracodawcą. Przy transferach gotówkowych gaża dla agenta wliczana jest w kwotę zakupu. Nie uwzględniamy również indywidualnych kontraktów piłkarzy, a te w niektórych przypadkach są jak na polskie warunki bardzo wysokie.
W przedziale 200-300 tys. euro rocznie zarabiają Edson, Roger czy Dickson Choto. A to kolejne miliony. Przejmując Legię, ITI dodatkowo uregulowało długi i zapłaciło poprzedniemu właścicielowi (łącznie 20 mln zł.). Trudno jednoznacznie określić, ile dotychczas kosztowała koncern Legia, ale kwota na pewno przekroczyła już 50 mln zł.
Na miarę Cupiała
O ile przy Łazienkowskiej do nieudanego dwumeczu z Szachtarem Donieck nie przywiązywano większej wagi, o tyle porażki z FC Zurich i Austrią Wiedeń (dwa razy) uznano za wielkie rozczarowanie. Dariusz Kubicki i Jacek Zieliński zapłacili za nie swoimi posadami. Dariusz Wdowczyk jeszcze nie, choć to dopiero on potrafił przekonać właścicieli, że bez dużych nakładów finansowych wielkiego futbolu nie uświadczą. Wydał trzy razy więcej niż jego dwaj poprzednicy razem wzięci, a osiągnięciami przebił ich w niewielkim stopniu.
Inwestycje, jakich dokonali panowie Mariusz Walter i Jan Wejchert można porównać jedynie z kwotami wydawanymi przez właściciela Wisły Kraków Bogusława Cupiała. Ale jemu przynajmniej udało się stworzyć zespół, który przez trzy lata dzielił i rządził w polskiej lidze. Wprawdzie nie awansował do ligi Mistrzów, ale budżet mógł załatać wpływami z transferów Macieja Żurawskiego, Kamila Kosowskiego czy teraz Jakuba Błaszczykowskiego. Legia za porównywalne kwoty sprzedała jedynie Artura Boruca i Marka Saganowskiego.
Kres inwestycji musiał kiedyś nadejść i taką właśnie decyzję podjęli właściciele klubu po dyskusji z zarządem. - Przeanalizowaliśmy dotychczasowe nakłady finansowe i porównaliśmy je z wynikiem sportowym. Ten w zderzeniu z inwestycjami okazał się wielce niesatysfakcjonujący. Właściciele wyrazili się jasno. Nie będą ponosić dodatkowych kosztów - wyjaśnia prezes KP Legia Warszawa Piotr Zygo.
Ograniczenie inwestycji nie jest jednak związane jedynie ze słabymi wynikami sportowymi warszawskiego klubu. Swoje robi również infrastruktura, a przede wszystkim stadion przy ul. Łazienkowskiej. Cały czas właściciele Legii czekają na konkretne decyzje w sprawie rozbudowy obiektu, który za trzy lata miałby wyglądać zdecydowanie inaczej i spełniać wszystkie normy UEFA.
- Miałem okazję wraz z zawodnikami zgłaszać swoje uwagi do projektu stadionu, przedstawiono nam jego wizualizację. Wygląda to imponująco - mówił niedawno Dariusz Wdowczyk. Na razie tylko na papierze. - Nowy obiekt, to oprócz walki z chuligańskimi zachowaniami, priorytet dla właścicieli. Zapewnili, że dopóki to się nie zmieni, większych inwestycji nie będzie - twierdzi Zygo.
Co to oznacza dla wciąż aktualnych mistrzów Polski? - Polityka odnośnie budowy drużyny się nie zmieni. Inwestując, staraliśmy się sprowadzać zawodników, którzy od razu byliby wzmocnieniem pierwszej drużyny, ale także młodych, z perspektywami na przyszłość. Chcemy skupić się na rozwoju tego, co mamy, krok po kroku przygotowywać młodzież do walki o najwyższe cele. Jesteśmy zdeterminowani, aby to zrobić - dodaje prezes.
Sport i biznes
Celem legionistów na bieżące rozgrywki nadal pozostaje tytuł mistrzowski. Jeśli to się nie uda, mają przynajmniej zakwalifikować się do europejskich pucharów. Tyle, że i tak zostanie to potraktowane jako porażka. - I sportowa, i biznesowa - zaznacza Zygo.
A panowie Walter i Wejchert bardzo nie lubią przegrywać. Dotychczas wszystko, czego się dotykali, przynosiło im sukces. Także finansowy. Przez trzy lata inwestowania w Legię, co 12 miesięcy musieli dokładać około 2 mln euro. Zapewniali, iż są na to przygotowani, a ich klub ma być rentowny dopiero wówczas, kiedy powstanie nowy stadion, na który regularnie będzie przychodziło przynajmniej 20 tys. widzów. - Wówczas chcemy mieć drużynę, która będzie w stanie skutecznie rywalizować z dobrymi, europejskim zespołami - zapewniał podczas zgrupowania legionistów w Hiszpanii członek zarządu KP Legia Leszek Miklas.
Wygląda na to, że cele zostały nieco zmodyfikowane. Rzeczywistość pokazała, że jak na razie Legia nie potrafi wygrywać ze średniakami na swoim podwórku. O Europie nie wspominając.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.