LE: Club Brugge - Legia Warszawa 1:0 - Koniec europejskiej przygody
05.11.2015 18:37
Relacja tekstowa "na żywo"
Legia pojechała do Belgii po zwycięstwo. Taki wynik pozwalał jeszcze w miarę realnie myśleć o awansie z grupy D Ligi Europy. Największym pytaniem przed meczem było to, czy na boisko wyjdzie Nemanja Nikolić. Reprezentant Węgier zmagał się z infekcja wirusową i okazało się, że nie będzie w stanie walczyć z rywalami z Brugii. Zastąpił go doświadczony Marek Saganowski. „Niko” nie znalazł się w meczowej osiemnastce. Trener Stanisław Czerczesow zaskoczył jednak składem. Nie można inaczej nazwać braku Guilherme czy Michała Kucharczyka, który w tym sezonie był pewniakiem. W zamian Rosjanin znalazł miejsce dla Stojana Vranjesa czy Ondreja Dudy.
Legioniści przede wszystkim zaskoczyli ustawieniem. Od razu po rozpoczęciu meczu do defensywy cofnął się Michał Pazdan, który biegał jako stoper. Linia obrony wyglądała więc następująco: Bereszyński, Lewczuk, Pazdan, Rzeźniczak, Brzyski. „Wojskowi” rozpoczęli spotkanie w formacji 5-3-2. Zmieniało się to jednak przy okazji ataków legionistów. Do przodu biegli wtedy „Bereś” oraz „Brzytwa”, a szerzej rozstawiali się środkowi. Z kolei w ataku widzieliśmy wtedy trójkę Duda, Saganowski, Trickovski. Macedończyk wrócił na stare śmiecie. Skrzydłowy w sezonie 2012/2013 był rezerwowym w ekipie niebiesko-czarnych. Kibice nie wspominali jednak 28-latka najlepiej - kiedy tylko sfaulował jednego z miejscowych, od razu został głośno wygwizdany.
Groźnych sytuacji było jak na lekarstwo. Najlepszą okazję gospodarze mieli w 7. minucie, kiedy Leandro Pereira otrzymał w polu karnym piłkę od Victora Vazqueza. Brazylijczyk urwał się Lewczukowi i wślizgiem dopadł do piłki, ale posłał ją nad poprzeczką. Warszawiacy mieli okazję po rzucie rożnym. W 26. minucie zakotłowało się w „szesnastce” rywali, ale ci zdołali zażegnać niebezpieczeństwo. Pozostałe próby ograniczały się do niecelnych uderzeń.
Taktyka legionistów sprawiała, że rywale nie wiedzieli do końca jak zaatakować. Skutkowało to też lekkimi kłopotami z ustawieniem. To nowość dla warszawskich piłkarzy, a wcześniej coś podobnego Czerczesow zastosował przez kilkanaście minut spotkania z Lechem Poznań. Po 30 minutach groźnie uderzał Felipe Gedoz, lecz piłka poszybowała ponad poprzeczką bramki strzeżonej przez Dusana Kuciaka.
Miejscowi nieznacznie przeważali - częściej atakowali, oddawali więcej strzałów. W 38. minucie na solową akcję zdecydował się prawy obrońca Thomas Meunier. Reprezentant Belgii biegł, biegł, po chwili obok niego z niewiadomo jakich przyczyn padł na murawę Rzeźniczak, a pozostali defensorzy statystowali. Przeciwnik wreszcie zdecydował się na strzał i pokonał Kuciaka. Nie była to najlepsza końcówka pierwszej połowy dla „Rzeźnika”. Chwilę wcześniej nie trafił w piłkę, a potem podał futbolówkę pod nogi rywala.
Mimo niezłej postawy w pierwszej połowie, po 45 minutach legioniści przegrywali 0:1 po trafieniu Meuniera. W ostatnich sekundach legioniści mogli jeszcze odrobić stratę, lecz niezłe dośrodkowanie Bereszyńskiego wybił Stefano Denswil.
Warszawiacy źle rozpoczęli drugą połowę. Szybko błąd popełnił Lewczuk, który podawał piłkę do Kuciaka. Stoper zrobił to za lekko, a do zagrania dopadł Pereira, który nie zastanawiał się wiele i oddał strzał. Kapitalną interwencją popisał się jednak słowacki bramkarz, który kilka chwil później zwijał się na murawie z bólu - chwilę wcześniej został kopnięty w kolano. Interweniować musieli lekarze, a Arkadiusz Malarz rozpoczął już ekspresową rozgrzewkę. Kuciak po paru momentach doszedł do siebie. Rywale wykonywali rzut rożny po wcześniejszej obronie bramkarza Legii. Piłka została mocno dośrodkowana w pole karne, najwyżej wyskoczył Denswil, a futbolówka po uderzeniu głową odbiła się od słupka! Legia miała sporo szczęścia…
W 59. minucie Czerczesow zdecydował się na pierwszą zmianę. Niewidocznego Saganowskiego na placu gry zastąpił Prijović, który poprzedni tydzień spędził trenując z rezerwami. Po kilku chwilach Jodłowca zastąpił Guilherme. Legioniści drugą połowę rozpoczęli gorzej i potrzebny był silny impuls, mogący coś zmienić. Jednocześnie „Wojskowi” zdecydowali się na inną taktykę. Skrzydłowi starali się zagęszczać środek pola. Jednocześnie bardziej cofnął się Duda, częściej dryblował, próbował odważniejszych podań.
Nie minęło wiele czasu, a rosyjski szkoleniowiec wykorzystał ostatnia zmianę. W 67. minucie Bereszyńskiego zastąpił Michał Kucharczyk. Wtedy można było uznać, że Czerczesow stawia wszystko na jedną kartę, ale przegrywająca Legia mogła zaryzykować - żaden inny wynik niż zwycięstwo, nic warszawiakom nie dawał. Zmiany podziałały, a warszawiacy zaczęli przyciskać rywali. Pojawiały się też nerwy - sędzia techniczny musiał upominać trenerów obu zespołów. Nasz szkoleniowiec domagał się jedenastki po faulu na Bereszyńskim.
Dwadzieścia minut przed końcem było już bardzo ciekawie. Legioniści mieli też najlepszą okazję w trakcie meczu. Sam na sam z bramkarzem wybiegł Kucharczyk, ale Sebastien Bruzzese odbił futbolówkę. Ta trafiła pod nogi Trickovskiego, ale strzał Macedończyka z linii bramkowej wybił jeden z defensorów. Po chwili znowu było groźnie, ale golkiper Brugge, który najpierw wypuścił piłkę, zdołał ją ostatecznie złapać. Wreszcie zdołali odpowiedzieć gospodarze po tym, jak przy linii końcowej faulował Pazdan. Głową po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry uderzył wprowadzony Jelle Vossen, ale na posterunku był Kuciak, który wybił piłkę na róg.
Legioniści starali się nadal grać trójką obrońców. Na lewą stronę bloku powędrował jednak Pazdan, a miejsce w środku zajął Rzeźniczak. Wynikało to z tego, że „Pazdek” przegrywał większość pojedynków powietrznych, a kapitan Legii radził sobie w nich lepiej. Belgowie zdecydowali się na bronienie wyniku. Dla nich rezultat 1:0 był jak najbardziej zadowalający. Walki w końcowych minutach nie brakowało. Groźne były dośrodkowania Lewczuka, który często pojawiał się na prawej stronie boiska i robił tam wiele zamieszania, ale nadal wygrywali zawodnicy z Brugii.
W doliczonym czasie gry, Czerczesow sugestywnie pokazywał swoim piłkarzom, że mają przesunąć cieżar gry na połowę rywala. Na dośrodkowanie zdecydował się wreszcie Kucharczyk, piłka groźnie przeleciała przez pole karne i trafiła do Trickovskiego, a ten huknął na wiwat, jakby łamiąc nadzieje na choćby punkt w Belgii. Mimo ataków Legia przegrała z Club Brugge 0:1 i ma już tylko matematyczne szanse na wyjście z grupy. „Wojskowi” musieliby wygrać z Midtjylland i Napoli, a dodatkowo Duńczycy musieliby zremisować z Brugge, a Belgowie okazać się gorsi od ekipy z Włoch.
Autor: Piotr Kamieniecki
Club Brugge - Legia Warszawa 1:0 (1:0)
Meunier (38. min.)
Żółte kartki: Saganowski, Guilherme (Legia)
Brugge: Bruzzese - Meunier, Mechele, Denswil, De Bock - Simons, Claudemir, Vazquez (90' Vanaken) - Diaby (82' Bolingoli), Pereira (74' Vossen), Gedoz
Legia: Kuciak - Bereszyński (68' Kucharczyk) , Rzeźniczak, Lewczuk, Brzyski - Trickovski, Vranjes, Pazdan, Jodłowiec (62' Guilherme), Duda - Saganowski (59' Prijović)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.