Lechia - Legia 1:0 (0:0) - Ponura porażka w słonecznym Gdańsku
11.04.2015 14:53
- Zapis relacji tekstowej "na żywo"
- Pomeczowy komentarz trenera Berga
- Pomeczowy komentarz trenera Brzęczka
- Fotoreportaż Jana Szurka
- Fotoreportaż Marcina Szymczyka
- Fotoreportaż Karoliny Makulskiej
Sobota, godzina 15:30, pogoda akurat dopisywała do grania. Wtedy właśnie doszło do hitu 27. kolejki Ekstraklasy. Legię Warszawa na własnym stadionie podejmowała Lechia Gdańsk. Stołeczny zespół przyjechało wspierać nad morze ponad 1200 kibiców. PGE Arena, poza sektorami buforowymi, wypełniła się niemal w całości. "Biało-zieloni" sprzedali prawie wszystkie bilety i atmosfera towarzysząca widowisku była naprawdę dobra.
Kolejną szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności dostał od Henninga Berga najlepszy strzelec Legii w Ekstraklasie, Orlando Sa. Poza tym na boisku pojawił się dosyć dobrze znany skład lecz na skrzydle pojawił się Guilherme, a nie dochodzący do pełnej formy po kontuzji Michał Żyro. Brazylijczyk od początku spotkania udowadniał, że ma „szybkie nogi” i nieraz zwodził rywali i sprawiał im wiele kłopotów. To właśnie „Gui” na początku spotkania zabrał futbolówkę jednemu z rywali i zagrał do Ondreja Dudy. Słowak niestety przegrał pojedynek bark w bark z Rafałem Janickim i był to pierwszy zwiastun sobotnich kłopotów 20-latka.
Spotkanie toczyło się w spokojnym tempie pośród ciosów wymienianych przez zawodników obu drużyn. Trudno jednak mówić o uderzeniach kończących, posyłających na deski. Bardziej przypominało to wzajemne głaskanie, brakowało stuprocentowych sytuacji. Dobrze w defensywie spisywał się Jakub Rzeźniczak, który skutecznie uprzedzał rywali i asekurował kolegów. Równie pozytywne wrażenie sprawiał Tomasz Jodłowiec, który wyróżniał się w środku pola.
Brakowało jednak ciekawych akcji w ofensywie. Wyłączony był Orlando Sa, a Dudę trudno było dostrzec na boisku. Słowak często tracił piłkę i nie kreował sytuacji kolegom. Młody zawodnik był na placu gry osowiały, a w pierwszym kwadransie konfrontacji został ukarany żółtą kartką. To nie był jednak koniec kłopotów piłkarza znajdującego się w przeciętnej dyspozycji od początku rundy. W 39. minucie sfrustrowany swoją postawa legionista próbował odzyskać futbolówkę na własnej połowie. Skończyło się to jednak bezpośrednią czerwoną kartką pokazaną przez arbitra Bartosza Frankowskiego. 20-latek nakładką zaatakował Grzegorza Wojtkowiaka i wyleciał z boiska. Czy był to faul na „czerwień? Może, to dyskusyjna sytuacja. jedno jest pewne - sędzia musiał pokazać graczowi „Wojskowi” kolejny żółty kartonik, więc ten tak czy tak musiałby opuścić plac gry. Obyłoby się jedynie bez dyskwalifikacji.
Legioniści starali się dobrze bronić, a dopiero potem atakować. Stąd wynikał również mniej zaciekły pressing na połowie rywali. Inaczej grali rywale, którzy próbowali odzyskać piłkę jak najbliżej bramki Dusana Kuciaka. Wyglądało to tak, że „Wojskowi” starali się zmęczyć miejscowych, którzy najlepszą okazję na bramkę w pierwszej połowie mieli w 44. minucie. Z okolic pola karnego mocny strzał oddał Stojan Vranjes, a piłka odbiła się od zewnętrznej części słupka i wyszła poza boisko. Po chwili odpowiedzieć starał się Guilherme, ale równie kopnął futbolówkę obok bramki.
Gdańszczanie starali się ograniczać dogrania legionistów ze skrzydeł, a przede wszystkim jak ognia unikali fauli w okolicach pola karnego. Najgorzej radzili sobie z tym Wojtkowiak i Bougadis, którzy przez 45 minut zaliczyli po trzy przewinienia. Faktem jest to, że Tomasz Brzyski jedynie trzy razy miał niezłe okazje do dośrodkowań. Do przerwy mieliśmy jednak bezbramkowy remis.
Od początku drugiej połowy legioniści przeżywali ofensywny impas. Najwięcej starał się zdziałać Guilherme, lecz miał trudności stworzyć „coś” w pojedynkę, a dodatkowo czasami zbyt długo uskuteczniał swoją "sambę". Z przodu osamotniony był z kolei Sa, który nie miał z kim rozegrać piłki, a często po otrzymaniu futbolówki musiał czekać na partnerów, którzy dopiero wybiegali z własnej strefy obronnej.
W 52. minucie 36 500 widzów zobaczyło zmianę Ivicy Vrdoljaka, za którego na boisko wszedł będący w niezłej formie Dominik Furman. Rotacja była jednak wymuszona - kapitan stołecznej drużyny narzekał na uraz. Wkrótce zaczęły się również trudne chwile dla warszawiaków, którzy przez dłuższy czas musieli się bronić. Inną sprawą jest, że gdańszczanie przejęli inicjatywę, ale uderzali przede wszystkim z dystansu. Próby Vranjesa czy Grzelczaka mijały jednak bramkę Kuciaka. Składnej gry brakowało, choć po kilkunastu minutach przytłumienia, warszawiacy starali się odbić i również zaatakować.
Na kwadrans przed końcem piłkarze Legii mieli rzut wolny około 30 metrów od bramki Mateusza Bąka. Brzyski nieźle dośrodkował, w polu karnym doszło do zamieszania, a futbolówka trafiła do stojącego blisko słupka Rzeźniczaka. Lider stołecznej defensywy posłał piłkę wzdłuż linii końcowej, ale przy tym starł się z golkiperem rywali. Obrońcę „Wojskowych” opatrywali lekarze, którzy po dłuższej chwili sprawili, że „Rzeźnik” był gotowy do dalszej walki. Podobnie było z Orlandem Sa, któremu w międzyczasie został założony na głowie opatrunek. Wkrótce groźną akcję przeprowadził Antonio Colak, który przepchnął Igora Lewczuka, lecz dobrze między słupkami zachował się Kuciak.
Wkrótce gospodarze przeprowadzili kolejne dwie akcje, które zatrzęsły gdańskim stadionem. W 81. minucie Colak dostał w pole karne podanie od Bruno Nazario i oddał strzał głową, ale kapitalną interwencją wykazał się Kuciak. Piłka odbiła się jednak w okolicach linii bramkowej. Gracze gdańskiego zespołu zaczęli kłócić się z arbitrem i po chwili pomyśleli, że gol został uznany. Szał radości został jednak przerwany przez arbitra głównego, który nakazał jednak wznowienie gry słowackiemu bramkarzowi z uwagi na odnotowany faul. Gwizdów na PGE Arenie nie byłoby końca, gdyby nie zdarzenie z 86. minuty.
Wtedy to podaniem do Macieja Makuszewskiego wykazał się Nazario. Były piłkarz Tereka Grozny wykazał się większym sprytem od obrońców Legii i pokonał głową Kuciaka czym w euforię wprowadził miejscowych kibiców. Wkrótce niezła szansę mieli legioniści, ale Sa nie trafił w piłkę, a kolejna dobitka była niecelna.
W końcówce legioniści rozpaczliwie szukali gola, ale nie angażowali wszystkich sił w atak. Najczęściej z przodu było jedynie czterech lub pięciu stołecznych piłkarzy. To nie wystarczało na skuteczną rywalizację z większą liczbą lechistów. W ostatnich sekundach „Wojskowi” mieli rzut wolny. W pole karne rywali pobiegli wszyscy, włącznie z Kuciakiem. Do dogrania doszedł nawet Jodłowiec, lecz posłał futbolówkę obok bramki.
Warszawiacy przegrali trzecie ligowe spotkanie w tym roku i gdyby wziąć pod uwagę spotkania tylko od początku stycznia, to „Wojskowi” plasowaliby się na szóstej lokacie. Patrząc jednak na całość, zawodnicy Henninga Berga liderują w rozgrywkach, choć w wypadku niedzielnej wygranej Lecha Poznań, może się to zmienić…
autor: Piotr Kamieniecki
Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1:0 (0:0)
Makuszewski (86. min.)
Żółte kartki: Duda i Guilherme (Legia) oraz Grzelczak i Bąk (Lechia)
Czerwona kartka: Ondrej Duda (39. min. - za faul)
Lechia: Bąk - Bougaidis (64' Nazario), Guimares, Janicki, Wojtkowiak - Grzelczak, Vranjes, Wiśniewski (72' Colak), Borysiuk, Makuszewski - Friesenbichler (83' Mila)
Legia: Kuciak - Bereszyński, Lewczuk, Rzeźniczak, Brzyski - Guilherme (85' Żyro), Jodłowiec, Duda, Vrdoljak (52' Furman), Kucharczyk - Sa
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.