News: Legia - Arka 2:3 (2:3) - Śrubowanie rekordu

Legia - Arka 2:3 (2:3) - Śrubowanie rekordu

Redakcja

Źródło: Legia.Net

14.07.2018 20:00

(akt. 02.12.2018 11:24)

Legia Warszawa przegrała w meczu o Superpuchar Polski z Arką Gdynia 2:3. Wszystkie bramki padły w szalonej pod względem ilości i efektowności pierwszej połowie spotkania. Swoje premierowe trafienie dla "Wojskowych" zanotował Chris Philipps, a pierwszy raz w koszulce mistrza Polski na placu gry pojawił się nowy nabytek klubu z Łazienkowskiej, Carlitos. Legioniści mieli okazje, ale mimo wielu prób w drugiej połowie spotkania, wynik nie uległ zmianie i już niemal tradycyjnie Superpuchar trafił w ręce rywali.

- Zapis relacji "na żywo"


Przez ostatnie lata mecze o Superpuchar przypominały bardziej próby generalne przed startem sezonu ligowego, niż spotkania mające na celu poważną walkę o trofeum. Historia ostatnich pięciu superpucharowych konfrontacji jest dla Legii Warszawa nieco wstydliwym rozdziałem. Na pięć prób, „Wojskowi” pięć razy okazywali się gorsi. Teraz stołeczna drużyna zamierzała przełamać klątwę. Do celu miał prowadzić skład, który w większości zaprezentował się w Irlandii walcząc o drugą rundę eliminacji Ligi Mistrzów z Cork. Trener Dean Klafurić posadził na ławce rezerwowych dwóch graczy: Cafu oraz Kaspera Hamalainena. W zamian na placu gry pojawili się Chris Philipps i Miroslav Radović.


Czym dalej od bramki Arkadiusza Malarza, tym lepiej grała Legia. Ponownie potwierdzało się, że system 3-5-2 dobrze sprawdza się w ofensywie, lecz w defensywie wciąż wymaga olbrzymiego nakładu pracy. Mistrzowie Polski prowadzili z finalistami krajowego pucharu od 2. minuty, kiedy w pole karne dogrywał Marko Vesović, a Andrij Bohdanow wepchnął piłkę do własnej bramki. „Wojskowi” przeważali, częściej gościli na połowie gdynian, lecz w określonych sytuacjach stawali się nieco bezbronni. Tak było ze skrzydłowymi Arki, którzy raz za razem mijali m.in. Williama Remy'iego. Legioniści popełniali też indywidualne błędy. Po bardzo złym podaniu Mateusza Wieteski na skraju pola karnego, gola mógł strzelić Luka Zarandia, lecz „Wojskowych” uratował Arkadiusz Malarz. Sędzia Mariusz Złotek, który zawody prowadził niezwykle chaotycznie, wspomógł się systemem VAR i potwierdził większość opinii, że o ewentualnym przewinieniu golkipera nie mogło być mowy.


Z czasem Arka odżyła. Gdyńska drużyna przebudowywana latem pokazała, że pod wodzą Zbigniewa Smółki jest w stanie nawiązać walkę z potentatem. W 19. minucie goście wyrównali - autorem gola był Zarandia - niepilowany wpadł w pole karne i strzałem z woleja pokonał Malarza. Odpowiedź była błyskawiczna, gdyż kilkadziesiąt sekund później Philipps otrzymał z narożnika boiska piłkę od Mączyńskiego, oddał mocno podkręcony strzał i pokonał Steinborsa. To nie był jednak koniec emocji, a mowa tylko o pierwszej połowie! Arka znowu zdołała wyrównać za sprawą Bohdanowa i przepięknego uderzenia z rzutu wolnego, a przed przerwą Michał Janota zdobył bramkę na 3:2. Nowy gracz gdyńskiej drużyny sam był zaskoczony pokonaniem Malarza, lecz fakty były jednoznaczne.


Legia zawodziła w defensywie, gdyż gra ofensywna nie wyglądała źle. Warszawiacy stwarzali sobie kolejne sytuacje, kolejny gol dla mistrzów Polski wisiał wręcz w powietrzu. Można powiedzieć, że nawet padł w 57. minucie, gdy na boisku zameldował się debiutujący Carlitos, lecz arbiter odgwizdał pozycję spaloną króla strzelców Ekstraklasy poprzedniego sezonu. Były gracz Wisły Kraków zdołał jednak rozruszać Legię, która nie opuszczała połowy Arki. Wciąż zdawały się pojedyncze pomyłki w obronie, lecz nie były one już tak piętnowane przez gości, jak w pierwszych 45 minutach.


Bliski gola był Carlitos, dobrą szansę miał Kasper Hamalainen, legioniści mieli też sporo stałych fragmentów gry - piłka nie chciała jednak kolejny raz wpaść do bramki Steinborsa. Gracze Zbigniewa Smółki postawili potem na defensywny styl gry, rezygnując z systemu z dwoma „dziesiątkami”. Trudno było się jednak dziwić, że goście robią wszystko, by obronić rezultat premiujący ich obroną trofeum. A Legia biła głową w mur. Ostatnią nadzieją warszawiaków było doliczenie przez sędziego pięciu minut gry. Napór tylko się zwiększał, Arka momentami nie opuszczała własnego pola karnego, ale… na niewiele się to zdało. Przyjezdni utrzymali wynik i po raz drugi z rzędu mogli cieszyć się z Superpucharu wywalczonego na terenie Legii. „Wojskowi” śrubują za to własny rekord sześciu porażek z rzędu w walce o to trofeum.


Autor: Piotr Kamieniecki. 


Legia Warszawa - Arka Gdynia 2:3 (2:3)
Bohdanow (2. min. s.), Philipps (30. min.) - Zarandia (20. min.), Bohdanow (37. min.), Janota (45. min.)


Żółte kartki: Kante, Mączyński, Szymański, Kucharczyk - Marić

 

Arka: Steinbors - Zbozień, Helstrup, Marić (60' Maghoma), Marciniak - Zarandia (89' Socha), Bohdanow (78' Sołdecki), Janota (71' Siemaszko), Nalepa, Cvijanović (46' Danielak)- Kolew

 

Legia: Cierzniak - Wieteska, Astiz, Remy - Vesović (46' Hlousek), Phiipps, Radović (57' Carlitos), Mączyński (57' Cafu) - Kucharczyk, Kante (73' Hamalainen), Szymański (81' Nagy)

Polecamy

Komentarze (408)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.