Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia Champions grała w Bydgoszczy (aktualizacja)

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

10.01.2009 19:26

(akt. 18.12.2018 09:53)

Drużyna Legii Champions brała dziś udział w turnieju poświęconym pamięci legendarnego bramkarza bydgoskiego Zawiszy <b>Andrzeja Brończyka</b>. Byli piłkarze naszego klubu bez większych problemów wygrali swoją grupę zwyciężając kolejno drużyną Rypina 3:2 (bramki <b>Leszek Pisz, Jerzy Podbrożny</b> i <b>Jacek Kacprzak</b>), Zawiszy Bydgoszcz 2:1 (gole <b><Jerzy Podbrożny</b> i <b>Adam Fedoruk</b>) oraz Rhinos Sports 2:1 (bramki <b>Adam Fedoruk</b> i <b>Cezary Kucharski</b>). Niestety w meczu ćwierćfinałowym po remisie 1:1 i golu <b>Jacka Kacprzaka</b> ulegli w rzutach karnych 0:2 Interowi Warszawa. Poniżej reportaż oraz zdjęcia z turnieju. Serdecznie zapraszamy.
Piłkarze Legii Champions zebrali się w Bydgoszczy by wziąć udział w VIII Memoriale im. Andrzeja Brończyka. - Zawsze fajnie się spotkać ze starymi przyjaciółmi. Tworzyliśmy kiedyś zgrany zespół i teraz chętnie zjeżdżamy się by razem pograć w piłkę - mówi były obrońca Legii, obecnie szef skautingu Legii Warszawa Marek Jóźwiak. Niektórzy jak Maciej Szczęsny przyjeżdżając do Bydgoszczy wykazali się sporym poświęceniem. Były golkiper naszego klubu grał we wszystkich meczach mimo, że był chory i miał dużą gorączkę. - Zebraliśmy się dziś by uczcić pamięć piłkarza legendy bydgoskiego Zawiszy Andrzeja Brończyka, świetnego bramkarza. Dodatkowym bodźcem dla nas była chęć spotkania się z kolegami z dawnej Legii, którzy pokończyli już kariery. Chcemy pokazać także publiczności, że nie zapomnieliśmy jak się gra w piłkę, mimo że każdemu przybyło kilka kilogramów - mówił nam przed pierwszym meczem Tomasz Sokołowski.
I tak rzeczywiście było. Legia Champions rozpoczęła z wysokiego "C" i w spotkaniu z Rypinem już po kilku minutach prowadziła 3:0. Najpierw gola zdobył Leszek Pisz, na 2:0 podwyższył Jerzy Podbrożny, a trzeciego gola strzelił Jacek Kacprzak. Wysokie prowadzenie rozluźniło trochę szyki obronne Legii i w końcówce rywale zdołali strzelić dwie bramki. Po spotkaniu zapytaliśmy zmęczonego Marka Jóźwiaka jak się czuje. - Hehe, na razie tylko jeden mecz za nami, także jeszcze wszystko w porządku. Ciśnienie i cukier w porządku - żartował popularny "Beret".
Patrząc na nazwiska Legii Champions można odnieść wrażenie, że do Bydgoszczy przyjechał Dream Team, by pokazać kilka sztuczek i zdobyć kolejne trofeum. - Hehe, nie, to nie tak. Być może na boisku pełnowymiarowym faktycznie tak by było. Tutaj jest jednak piłka futsalowa i rządzi się trochę innymi prawami. Mam nadzieję, że nasze umiejętności pozwolą zajść nam jak najdalej. Ale murowanym faworytem na pewno nie jesteśmy - ocenił "Sokół".
W drugim spotkaniu przeciwnikiem Legii był Zawisza Bydgoszcz. Na trybunach zerwał się głośny doping dla miejscowych. - Ocho, będą emocje - rzucił Dariusz Czykier wychodząc na boisko. I faktycznie było ciekawie od pierwszych minut. Długo utrzymywał się wynik remisowy. Kiedy Legia zaczęła przeważać, bramkę strzelili gospodarze. To podrażniło ambicje legionistów, którzy rzucili się do huraganowych ataków. Ich efektem był najpierw gol Jerzego Podbrożnego, który sprytnym strzałem pokonał bramkarza. A następnie bramka Adama Fedoruka, który tylko dostawił nogę po znakomitym podaniu Leszka Pisza. W końcówce dwie sytuacje sam na sam obronił Maciej Szczęsny i drugie zwycięstwo w turnieju stało się faktem.
Piłkarze Legii schodzący z boiska wyraźnie odetchnęli z ulgą. - Ten mecz był taki, że musieliśmy się mocno sprężyć. Przegrywaliśmy 0:1 i musieliśmy gonić wynik. Pokazaliśmy jednak charakter, wygraliśmy i zapewniliśmy sobie tym samym awans do dalszej fazy rozgrywek - mówił Cezary Kucharski Obserwując zawodników Legii można było odnieść wrażenie, że kilku z nich wciąż z powodzeniem radziłoby sobie w ekstraklasie. Sokołowski poza sportową sylwetką nadal jest szybki, zwrotny i dużo widzi. - Bez przesady, to tak wygląda na tym poziomie. Sokół rzeczywiście dobrze wygląda, pracuje nad sobą, trenuje, nie dostał brzucha. Umiejętności pozostały, ale zdrowie niestety już nie te - mówił Marek Jóźwiak. Jerzy Podbrożny oddał trzy strzał na bramkę rywala i strzelił dwie bramki. Wielu ligowych napastników mogłoby się uczyć od niego skuteczności. - Umiejętności pozostały, Jurek potwierdza to z czego słynął grając zawodowo w piłkę. Nos do bramek pozostał, szybkość już tylko nie ta - podsumował "Kucharz".
W trzecim spotkaniu przeciwnikiem Legii była niemiecka ekipa Rhinos Sports. Przez długi czas utrzymywał się wynik bezbramkowy. W końcu piękną indywidualną akcją popisał się Adam Fedoruk i strzałem pod poprzeczkę umieścił piłkę w siatce. Niemcy jednak nie pozostali dłużni i po jednej z kontr udało im się wyrównać. Legioniści ponownie jednak pokazali charakter, grali z zębem, na pograniczu faulu, bardzo ambitnie. Efektem takiej gry była zwycięska bramka Cezarego Kucharskiego. Legia wygrała 2:1 i zdobyła komplet punktów w grupie. Przy bramce oszukał pan niemieckiego obrońcę swoim "chłopskim zwodem", z którego słynął pan grając w Legii - zagadnęliśmy Adama Fedoruka. - Umiejętności się nie zapomina. Kondycja także nie najgorsza, dbam o nią, biegam i trenuję razem z piłkarzami. Przyjechaliśmy tutaj by o sobie trochę przypomnieć i pokazać, że wciąż potrafimy grać w piłkę na wysokim poziomie. Łatwo jednak nie jest, rywale są naprawdę zgrani, widać że często grają na hali razem. My gramy tak trochę po swojemu, na szczęście umiejętności są po naszej stronie - mówił Fedoruk.
W ćwierćfinale Legia Champions trafiła na Inter Warszawa. Od pierwszego gwizdka sędziego legioniści osiągnęli miażdżącą przewagę ale seryjnie marnowali sytuacje podbramkowe. Bramkę zdobył wprawdzie Jacek Kacprzak, ale starczyła ona tylko do remisu. Arbiter zarządził więc serię rzutów karnych (po trzy każda drużyna). Niestety strzał z jedenastki Kacprzaka obronił bramkarz, zaś Fedoruk trafił w poprzeczkę. 0:2 i Legia niespodziewanie pożegnała się z turniejem. Co się stało? - zapytaliśmy Zbigniewa Mandziejewicza. - Zagraliśmy naprawdę dobry mecz, ale nie wykorzystaliśmy wielu sytuacji podbramkowych. Sam Fedoruk mógł strzelić trzy bramki, Kacprzak miał dwie tzw. setki. W karnych to już loteria. Szkoda, bo byliśmy w takim składzie, że nie wypadało nie zagrać w finale. Sala i gra na niej to inna specyfika. Widać, że rywale są zgrani bo co chwila występują na hali. My preferujemy pełnowymiarowe boiska - tłumaczył Mandziejewicz. - Średnia wieku u nas waha się pomiędzy 42 - 48, a rywale mieli po 33 - 35. Umiejętności były po naszej stronie, ale był tylko remis. W karnych nie zawsze wygrywają lepsi i tak też było tym razem - mówił ze smutkiem Jóźwiak. Okazja do rewanżu już 1 lutego w Przemyślu, gdzie ponownie zagra Legia Champions. - Na pewno się nie załamiemy tą porażką i chętnie spotkamy się ponownie i pogramy w piłkę. To sprawia nam frajdę i naprawdę cieszy. Tak więc do zobaczenia w Przemyślu - podsumował Sokołowski.

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.