Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia - GKS Bełchatów 0:2. Pozytywy tylko na trybunach

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

27.08.2010 20:00

(akt. 15.12.2018 16:40)

Zarówno Legia Warszawa jak i GKS Bełchatów po trzech kolejkach miały po sześć punktów na koncie. Faworytem piątkowego spotkania byli legioniści, ale gościom poddanie meczu bez walki wcale nie było w głowie. Niestety wynik meczu ustalono już w pierwszej połowie, a obie zwycięskie bramki zdobył <strong>Marcin Żewłakow</strong>. Zespół Legii nie potrafił nawet zdobyć honorowego trafienia mimo, że miał ku temu kilka niezłych okazji. Jedyne pozytywy w piątkowy wieczór były na trybunach. Kibice stworzyli dobrą atmosferę, która jednak nie przełożyła się na wynik sportowy.

Zapis relacji na żywo

Zapowiedź meczu

Legia Warszawa - GKS Bełchatów 0:2

12' (0:1) Marcin Żewłakow
38' (0:2) Marcin Żewłakow 


Żółte kartki: 76' Ivica Vrdoljak (Legia), 21' Grzegorz Baran, 32' Mate Lacić (GKS)

Składy obu drużyn:

Legia - Marijan Antolović, Srdja Knezević, Jakub Wawrzyniak, Dickson Choto, Marcin Komorowski, Ivica Vrdoljak, Ariel Borysiuk (30' Bruno Mezenga), Maciej Iwańsk, Manu, Takesure Chinyama (62' Michał Kucharczyk), Maciej Rybus (46' Alejandro Cabral)

GKS - Łukasz Sapela, Zlatko Tanevski, Mate Lacić, Marcin Drzymont, Jacek Popek, Grzegorz Baran, Janusz Gol, Tomasz Wróbel, Kamil Późniak (88' Łukasz Bocian), Maciej Małkowski (90' Bartłomiej Bartosiak), Marcin Żewłakow (70' Grzegorz Kuświk)

Pełna relacja z meczu: Pierwsza porażka na własnym obiekcie

Tuż przed meczem minutą ciszy uczczono rocznicę śmierci Już w pierwszych sekundach po niefortunnym zagraniu Jacka Popka przed szansą na strzelenie gola stanął Manu, ale jego silne uderzenie minęło słupek bramki bełchatowian o około metr. Chwilę później Popek zrehabilitował się niespodziewanie wygarniając piłkę Dicksonowi Choto, ale z tej akcji poza niecelnym strzałem nic nie wynikło. Zawodnikom obu drużyn dawała się we znaki bardzo śliska nawierzchnia. Obie drużyny stosowały też wysokie pressing, ale lepiej radziła sobie z nim Legia, dzięki czemu zyskała w początkowej fazie meczu. Jednak wystarczył jeden moment nieuwagi, a kontra gości przyniosła gola. Najpierw sędzia nie odgwizdał faulu na wychodzącym na czystą pozycję Manu, piłkę przejął Janusz Gol wykorzystując nieporozumienie między Borysiukiem, który zbyt lekko podawał do Komorowskiego. Gol dograł ją do Wróbla, ten dośrodkował, a z kilku metrów piłkę do bramki wpakował najlepszy snajper bełchatowian pochodzący z Warszawy Marcin Żewłakow.


Po golu Legia znów atakowała niesiona żywym i głośnym dopingiem kibiców, ale goście umiejętnie ni dość szczęśliwie się bronili. Kwadrans po pierwszym golu mogło być wyższe, ale świetnego podania Gola w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Maciej Małkowski. Kilka chwil znów wespół z Żewłakowem świetną okazje miał Małkowski, ale i tym razem nie trafili w światło bramki. To już rozzłościło trenera Skorżę, który zdjął z boiska bardzo słabo grającego dziś Ariela Borysiuka i na jego miejsce wpuścił napastnika Bruno Mezengę. Jednak dyspozycję „Wojskowych” podsumowywał strzał z rzutu wolnego Macieja Rybusa, który zamiast do bramki poleciał do bramy, którą na murawę wchodzą piłkarze. Widząc taki obrót sprawy goście skopiowali akcję z pierwszych minut i przy biernej postawie Marijana Antolovicia Żewłakow z trzech metrów wpakował piłkę do siatki po raz drugi. I takim też wynikiem zakończyła się pierwsza połowa meczu.


Na drugą połowę nie wyszedł już na boisko Rybus, którego zastąpił Alejandro Cabral. Legionistów przywitało głośne „jesteśmy z Wami”, ale piłkarzom nie było łatwo dostosować się poziomem gry do poziomu dopingu. Chociaż po jednym z rzutów wolnych nie pilnowany był Mezenga, ale z bliskiej odległości nie potrafił skierować piłki w światło bramki. Chwilę później znów się zakotłowało pod bramką bełchatowian, ale w ogromnym zamieszaniu nikomu nie udało się wpić piłki do pustej bramki. Kolejną efektowną akcją popisał się Chinyama, który uderzał nożycami, ale trafił w plecy rywala. Po tej akcji trener Skorża dał mu odpocząć i dał okazje do debiutu w lidze Michałowi Kucharczykowi. Bardzo udane momenty współpracy mieli Iwański z Cabralem, jednak strzały legionistów blokowali ofiarnie grający w obronie goście.


Mimo to legioniści nie poddawali się. Strzał Mezengi po ładnej akcji zespołowej, chociaż niecelny to jednak świadczył o coraz większej przewadze gospodarzy. Jednak cały czas trzeba było uważać, gdyż tego dnia Antolović nie był najpewniejszym graczem na boisku, a potwierdził to strzał z dystansu Grzegorza Barana. Niestety w miarę upływu czasu ataki stawały się coraz bardziej chaotyczne. Zawodnikom obu drużyn brakowało sił, ale w lepszej sytuacji byli goście, którzy prowadząc mogli ograniczać się do obrony i kontr. I swój cel ostatecznie osiągnęli, udało im się dowieźć zwycięstwo do końca i zasłużenie wygrali z Legią na jej terenie 2:0. „Żyleta” dziękowała piłkarzom za grę, ale też krzyczała „walczyć trenować, Warszawa musi panować”. Mniej wyrozumiali kibice, opuszczając swoje miejsca na stadionie gwizdali.

Autor: Jerzy Zalewski

Polecamy

Komentarze (1155)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.