Legia przed meczem z Zagłębiem
09.03.2001 23:59
Czy to możliwe, aby w niedzielę pod wodzą nowego trenera Krzysztofa Gawary Legia zagrała z Zagłębiem równie beznadziejnie jak w środowym meczu pucharowym?
- Brakuje mi słów, aby wytłumaczyć tę porażkę. Bramki traciliśmy jak trampkarze - mówił trener Franciszek Smuda po środowej porażce 0:4 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski. A stoper Jacek Zieliński szczerze przyznał: - Nie wiem, co było przyczyną naszej słabej gry. Nie sądzę, że jesteśmy w słabej formie, bo w sparingach wszystko było w porządku. Zagłębie zagrało znakomicie taktycznie: szybki atak, szybki powrót do obrony, presing. A my tylko przytrzymywaliśmy piłkę.
Już i tak mocny personalnie zespół Legii przed rundą wiosenną został jeszcze wzmocniony kilkoma nowymi zawodnikami. Trener Smuda postanowił zmienić system gry, decydując się na ustawienie z trzema obrońcami oraz pięcioma pomocnikami, z grającym defensywnie reprezentantem Polski Bartoszem Karwanem. Jednak pierwsza oficjalna próba Legii wypadła dramatycznie. W destrukcji warszawska drużyna zaprezentowała żenujący poziom, a zagrania Zielińskiego, Wojtali czy Murawskiego kibice kwitowali śmiechem. Pomocnicy zagrali równie źle - bezproduktywnie drepcząc w miejscu, zagrywając piłki wszerz boiska i wykazując kompletną bezradność w akcjach ofensywnych. Giuliano był cieniem piłkarza z rundy wiosennej, a postawę Sokołowskiego lepiej pominąć milczeniem. Z kolei Karwan funkcję defensywnego pomocnika pełnił bardzo krótko. Z upływem czasu najbardziej walczący z warszawskich piłkarzy częściej atakował bramkę rywali, niż asekurował swoich partnerów.
- Graliśmy sporo piłką, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. A Zagłębie, co kopnęło piłkę, to stwarzało groźne sytuacje pod naszą bramką - krótko ocenił napastnik gości Marcin Mięciel.
Legia była w środowy wieczór w szoku. Najszybciej o wysokiej wygranej starali się zapomnieć piłkarze Zagłębia. - W niedzielę wszystko zacznie się od nowa. To na pewno będzie już zupełnie inny pojedynek - tłumaczył napastnik drużyny z Lubina Arkadiusz Klimek. - Jednego jestem pewien - po tak efektownej wygranej woda sodowa nie uderzy nam do głowy. Jesteśmy profesjonalistami i zdajemy sobie sprawę, że Legia to groźny rywal.
Wyjątkowo optymistycznie nastawiony przed niedzielnym spotkaniem jest drugi napastnik lubinian Zbigniew Grzybowski. W środowym meczu był najlepszy na boisku - zdobył dwie bramki, a przy dwóch kolejnych miał asysty. - Legia to klasowy zespół. I jak taka drużyna do nas przyjeżdża, to wiadomo, że się specjalnie mobilizujemy. Myślę, że spotkanie ligowe jest dla nas ważniejsze i postaramy się zagrać lepiej. Jeszcze raz włączymy "sprężarkę" - śmieje się Grzybowski.
W zwycięstwo muszą też wierzyć gracze Legii. - Nic innego nam nie zostaje - zapowiada Marcin Mięciel.
Co zrobi trener Franciszek Smuda, aby drugi raz z rzędu jego zespół się nie skompromitował? Po środowym pojedynku Smuda był zdezorientowany, nie wytrzymał nerwowo porażki, wdał się w kłótnię z jednym z dziennikarzy. - Jak przegrywa zespół, to trener też ponosi porażkę. Ale przecież ja nie gram na boisku - bronił się Smuda. Słowa krytyki i zarzuty, że za jego kadencji Legia poniosła najbardziej hańbiącą porażkę z polskim zespołem od wielu lat, szkoleniowiec skomentował krótko: - Ja nie podam się do dymisji.
I nie podał się. Już w czwartek wieczorem zarząd klubu odwołał go z funkcji trenera. W niedzielę w Lubinie legię poprowadzi Krzysztof Gawara.
Autorzy: Artur Brzozowski, Andrzej Jaworski źródło: Gazeta Wyborcza
- Brakuje mi słów, aby wytłumaczyć tę porażkę. Bramki traciliśmy jak trampkarze - mówił trener Franciszek Smuda po środowej porażce 0:4 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski. A stoper Jacek Zieliński szczerze przyznał: - Nie wiem, co było przyczyną naszej słabej gry. Nie sądzę, że jesteśmy w słabej formie, bo w sparingach wszystko było w porządku. Zagłębie zagrało znakomicie taktycznie: szybki atak, szybki powrót do obrony, presing. A my tylko przytrzymywaliśmy piłkę.
Już i tak mocny personalnie zespół Legii przed rundą wiosenną został jeszcze wzmocniony kilkoma nowymi zawodnikami. Trener Smuda postanowił zmienić system gry, decydując się na ustawienie z trzema obrońcami oraz pięcioma pomocnikami, z grającym defensywnie reprezentantem Polski Bartoszem Karwanem. Jednak pierwsza oficjalna próba Legii wypadła dramatycznie. W destrukcji warszawska drużyna zaprezentowała żenujący poziom, a zagrania Zielińskiego, Wojtali czy Murawskiego kibice kwitowali śmiechem. Pomocnicy zagrali równie źle - bezproduktywnie drepcząc w miejscu, zagrywając piłki wszerz boiska i wykazując kompletną bezradność w akcjach ofensywnych. Giuliano był cieniem piłkarza z rundy wiosennej, a postawę Sokołowskiego lepiej pominąć milczeniem. Z kolei Karwan funkcję defensywnego pomocnika pełnił bardzo krótko. Z upływem czasu najbardziej walczący z warszawskich piłkarzy częściej atakował bramkę rywali, niż asekurował swoich partnerów.
- Graliśmy sporo piłką, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. A Zagłębie, co kopnęło piłkę, to stwarzało groźne sytuacje pod naszą bramką - krótko ocenił napastnik gości Marcin Mięciel.
Legia była w środowy wieczór w szoku. Najszybciej o wysokiej wygranej starali się zapomnieć piłkarze Zagłębia. - W niedzielę wszystko zacznie się od nowa. To na pewno będzie już zupełnie inny pojedynek - tłumaczył napastnik drużyny z Lubina Arkadiusz Klimek. - Jednego jestem pewien - po tak efektownej wygranej woda sodowa nie uderzy nam do głowy. Jesteśmy profesjonalistami i zdajemy sobie sprawę, że Legia to groźny rywal.
Wyjątkowo optymistycznie nastawiony przed niedzielnym spotkaniem jest drugi napastnik lubinian Zbigniew Grzybowski. W środowym meczu był najlepszy na boisku - zdobył dwie bramki, a przy dwóch kolejnych miał asysty. - Legia to klasowy zespół. I jak taka drużyna do nas przyjeżdża, to wiadomo, że się specjalnie mobilizujemy. Myślę, że spotkanie ligowe jest dla nas ważniejsze i postaramy się zagrać lepiej. Jeszcze raz włączymy "sprężarkę" - śmieje się Grzybowski.
W zwycięstwo muszą też wierzyć gracze Legii. - Nic innego nam nie zostaje - zapowiada Marcin Mięciel.
Co zrobi trener Franciszek Smuda, aby drugi raz z rzędu jego zespół się nie skompromitował? Po środowym pojedynku Smuda był zdezorientowany, nie wytrzymał nerwowo porażki, wdał się w kłótnię z jednym z dziennikarzy. - Jak przegrywa zespół, to trener też ponosi porażkę. Ale przecież ja nie gram na boisku - bronił się Smuda. Słowa krytyki i zarzuty, że za jego kadencji Legia poniosła najbardziej hańbiącą porażkę z polskim zespołem od wielu lat, szkoleniowiec skomentował krótko: - Ja nie podam się do dymisji.
I nie podał się. Już w czwartek wieczorem zarząd klubu odwołał go z funkcji trenera. W niedzielę w Lubinie legię poprowadzi Krzysztof Gawara.
Autorzy: Artur Brzozowski, Andrzej Jaworski źródło: Gazeta Wyborcza
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.