Legia - Śląsk 0:0 - Sprawiedliwy podział punktów
23.07.2016 20:24
W dniach poprzedzających spotkanie 2. kolejki Ekstraklasy pomiędzy Legią, a Śląskiem, trener warszawiaków Besnik Hasi sporo czasu poświęcił na szlifowanie taktyki. Albańczyk miał pomysł inny, niż na wcześniejsze konfrontacje. Kluczem było stwierdzenie - zagęszczenie środka pola. Efektem tego był romb w środku pola oraz brak skrzydłowych w wyjściowym zestawieniu. Najbardziej cofnięty był Michał Kopczyński zabezpieczający defensywę, w środku na równi siebie biegali Thibault Moulin i Tomasz Jodłowiec, a rolę wysuniętego pełnił Kasper Hamalainen. Wysoko ustawieni byli boczni defensorzy mający podłączać się do akcji ofensywnych. Wtedy właśnie kluczową rolę pełnił „Kopa” mający cofać się i tworzyć trzyosobowe grono stoperów z Igorem Lewczukiem oraz Michałem Pazdanem. Warszawiacy w pierwszej połowie płynnie zmieniali formacje. Pomysł był ciekawy, choć wykonanie już nie tak interesujące.
Hasi swoją nową taktykę przygotował na mecz ze Śląskiem. Szkoleniowiec Legii trafił na Mariusza Rumaka. Vis-a-vis Albańczyka odrobił pracę domową i dobrze przygotował się do konfrontacji przy Łazienkowskiej. Wrocławianie przede wszystkim grali spokojnie, świadomi swych słabości i atutów. Gra Śląska była uporządkowana. Ze strony przyjezdnych nie było ataków „na hurra”. Po stronie WKS-u królowała chłodna kalkulacja. Od czasu do czasu wynikały z tego groźne sytuacje, których mózgiem był zbyt często dryblujący się Ryota Morioka. Warszawiacy starali odpowiadać się wieloma strzałami z dystansu, których w przeszłości brakowało. Uderzenia były jednak najczęściej blokowane, a efektem bywały rzuty rożne. Przy kornerach legioniści zaprezentowali nowe sposoby rozgrywania stałych fragmentów gry. Uśmiechnąć mógł się twórca „szarańczy”, Marek Motyka. Ustawienie i rozbieganie się legionistów niezwykle przypominało pomysły byłego szkoleniowca Górnika Zabrze czy Korony Kielce. Czy coś z tego wynikało? Nie. Legia nie stwarzała zagrożenia po rzutach rożnych.
Najgroźniejszy ze strony Legii był Aleksandar Prijović. Szwajcar miał trzy bardzo dobre okazje, by strzelić gola, ale mimo, że spod opieki rywali uwalniał się wzorowo, brakowało wykończenia. Pomysł legionistów na grę był interesujący, ale wobec zagęszczania pola ze strony wrocławian, brakowało miejsca na rozegranie akcji. Pozytywem było, że „Wojskowi” starali się narzucać własne tempo, dyrygować szybkością rozgrywania piłki według własnych potrzeb.
Po bezbramkowej pierwszej połowie gra nie ulegała zmianie. Wszystko wyglądało niezwykle podobne - Legia robiła swoje, Śląsk swoje. Znakomitą szansę gospodarze mieli w 63. minucie. Legioniści wedle pomysłu, szybko rozegrali piłkę. Podania wymieniał duet Prijović - Nikolić. Ostatecznie do strzały zebrał się ten ostatni, choć zrobił to w najgorszym momencie. Futbolówka odbiła się od blokującego ją rywala i trafiła w ręce Mariusza Pawełka. Z czasem Hasi zaczął szukać zmian - nie w taktyce, a w wykonawcach. Najpierw bezbarwnego Moulina zmienił Michał Kucharczyk. Na placu gry pojawił się pierwszy skrzydłowy w ekipie Legii, ale miał się dostosować do wcześniejszego ustawienia. Ruchu nie brakowało, ale goli jak nie było, tak nie było. Hasi zezwolił warszawiakom na lekkie rozszerzenie ustawienia dopiero po wejściu Jakuba Koseckiego. Ten został przywitany głośną owacją i zajął miejsce bliżej prawej strony - trudno było określać je, jako pozycję na skrzydle. Wciąż „Kosie” i „Kuchemu” bliżej było do koła środkowego, niż do linii bocznych.
Śląsk dobrze pod względem kondycyjnym wytrzymywał spotkanie. Wrocławian było nawet stać na podwajanie krycia w poszczególnych sytuacjach. Przy średnim pressingu ekipa Rumaka nie miała wielu kontr, ale kiedy już WKS dochodził do sytuacji strzeleckich, bywało groźnie. Sygnałem ostrzegawczym było uderzenie Alvarinho z 69. minuty. Wtedy piłka obtarła się od obrońców i wyszła na róg.
Nieco ponad dwanaście tysięcy osób zgromadzonych przy Łazienkowskiej żywe widowisko zaczęło oglądać w ostatnich kilku minutach spotkania. Wtedy… Tomasz Brzyski kapitalnie dośrodkował piłkę na głowę Nikolicia, a ten trafił w poprzeczkę. Kilka chwil później dobrym dograniem popisał się Kosecki, ale źle w polu karnym zachował się Kucharczyk. Na odpowiedź rywali nie trzeba było długo czekać. Morioka wykorzystał złe ustawienie Lewczuka, ale natrafił na Pazdana, który niczym na Euro, z zimną krwią powstrzymał pomocnika WKS-u. To były ostatnie fragmenty spotkania, ale za to fragmenty, które mogły zaciekawić wszystkich, nie tylko fanów taktyki. Szyki obu drużyn się poluźniły, a gra zrobiła się przez to bardziej otwarta.
Stanęło na bezbramkowym remisie. Legia miała pomysł, ale jest w fazie nauki. Edukacja musi trwać, jeśli warszawiacy w takim ustawieniu chcą dominować i wygrywać spotkania. Po dwóch kolejkach, „Wojskowi” mają w tabeli Ekstraklasy dwa punkty. Już w środę mistrzów Polski czeka niezwykle istotne spotkanie z AS Trencin w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Frapujące jest zwłaszcza to czy przeciwko Słowakom Hasi również będzie chciał próbować pomysłu tego samego, co ze Śląskiem.
Autor: Piotr Kamieniecki
Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 0:0 (0:0)
Żółte kartki: Bereszyński - Kokoszka
Legia: Malarz - Bereszyński, Lewczuk, Pazdan, Hlousek (45' Brzyski) - Kopczyński, Jodłowiec, Moulin (58' Kucharczyk) - Hamalainen (74' Kosecki), Nikolić, Prijović
Śląsk: Pawełek - Pawelec, Celeban, Dwali, Augusto - Kokoszka, Goncalves - Alvarinho, Morioka, Madej (76' Grajciar) - Idzik (46' Biliński)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.