![Domyślne zdjęcie Legia.Net](/dynamic-assets/news2/970/0/default-photo.png)
Legia - Utrecht: Relacja
20.09.2002 09:09
(akt. 15.01.2019 21:33)
<img src="foto_utrecht/utrecht_akcja_m.jpg" border=1 align=left>"Legia to jest potęga, Legia najlepsza jest" - śpiewali kibice przy Łazienkowskiej, gdy Aleksandar Vuković zdobył drugiego gola dla mistrzów Polski. Legia pewnie pokonała Utrecht 4:1, była zdecydowanie lepsza, ale Holendrzy zagrali w Warszawie fatalnie. To dlatego, że na wiele im nie pozwoliliśmy - mówił Marek Jóźwiak. - Jeszcze nie awansowaliśmy - przestrzegał Vuković. - Ale po pierwszej połowie prowadzimy 4:1. Trudno sobie wyobrazić, że ten mecz można jeszcze przegrać, choć w piłce zdarzały się różne cuda. O taki wynik pierwszego meczu nam chodziło.
Dragomir Okuka oglądał mecze Utrechtu w lidze holenderskiej. Przestrzegał piłkarzy przed rywalem, który choć bez gwiazd, miał być trudnym, ostro walczącym zespołem czerpiącym siłę z kolektywu. Słowa szkoleniowca Legii sprawdziły się tylko częściowo. - Utrecht to rzeczywiście zespół bez gwiazd. Igor Gluscević mający siać zamieszanie pod bramką Radostina Stanewa wypadł przeciętnie, jego koledzy grali bojaźliwie, tracąc wiele piłek.
Początek meczu nie zapowiadał wysokiego zwycięstwa Legii. Holendrzy ustawili się głęboko na własnej połowie i spokojnie czekali na ataki gospodarzy. Legia częściej była przy piłce, ale niewiele potrafiła z nią zrobić. - Nie znamy naszej wartości, rzadko gramy w pucharach, z obcym rywalem. Czasem niepotrzebnie boimy się zaatakować - mówił Jacek Zieliński.
Przełom nastąpił w 20. min. Niedaleko narożnika pola karnego sfaulowany został Vuković. Grający bodaj najlepszy mecz w rundzie Tomasz Kiełbowicz (dwie asysty, udział przy trzecim golu) świetnie zacentrował, a Zieliński zdobył głową piękną bramkę i prowadzenie dla Legii.
Niedługo później zachęceni bramką gospodarze prowadzili 2:0. - To była "bałkańska akcja" - cieszył się jak dziecko Vuković, który wreszcie zagrał tak jak w poprzednim sezonie - biegał cały czas, jak sęp na połowie rywala starał się odebrać piłkę, przerywał akcje w okolicach linii środkowej i wreszcie rozgrywał. Stanko Svitlica odegrał piętą na pole karne, do piłki ruszył "Vuko". Wydawało się, że bramkarz Utrechtu złapie piłkę, ale legionista był o ułamek sekundy szybszy i trafił pod poprzeczkę. - Przed meczem dostałem od kibica prezent. Podkoszulkę z wizerunkiem Kazimierza Deyny. Ona przyniosła mi szczęście, ten gol padł dzięki niej, bardzo dziękuję - mówił radosny, ale i wzruszony Vuković.
Druga połowa meczu jeszcze na dobre się nie zaczęła, gdy Holendrzy zdobyli kontaktową bramkę. - To był moment dekoncentracji, ale już nic nam nie mogli zrobić. Ten gol jeszcze nas pobudził, wiedzieliśmy, że możemy strzelić następne - opowiadał Jóźwiak. - Utrecht cofnął się za głęboko - powiedział obecny na meczu były reprezentant Polski oraz gracz Legii i Utrechtu Włodzimierz Smolarek. - Jestem zaskoczony wynikiem, to wysoka wygrana Legii. Warszawski zespół zagrał znakomicie jako drużyna. Jestem pod wrażeniem, ma awans prawie w kieszeni.
Jóźwiak nie pomylił się. Kolejne gole padły po katastrofalnych błędach środkowych obrońców Utrechtu. Trzeci to samobój, a czwarty - Stanko Svitlicy - zdobyty głową, choć piłka była 30 cm nad trawą. - Nogą byłoby ci łatwiej - żartował w szatni kierownik Legii Ireneusz Zawadzki. - Ale "szef" kazał strzelać głową - odparł niezmieszany Jugosłowianin.
Holendrzy nie mogli nic zrobić, tym bardziej że w 77. min Belg Stijn Verven dostał czerwoną kartkę (druga żółta) - za bezmyślny faul na Zielińskim.
Rewanż za dwa tygodnie w Utrechcie. - Mamy 70, nie, 80 proc. szans na awans - podsumował Zieliński.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.