Legia w prasie historycznej - Cała Polska widziała...
27.05.2011 17:23
W dobiegającym końca sezonie ostatnia kolejka nie będzie miała już w kontekście mistrzostwa żadnego znaczenia. Zgoła inaczej prezentowała się sytuacja 18 lat temu, gdy przed decydującą serią spotkań sezonu 92/93 szanse na tytuł miały trzy zespoły, przy czym realnie sprawa miała rozstrzygnąć się pomiędzy Legią, grającą pod Wawelem z Wisłą i ŁKS-em mierzącym się w Łodzi z Olimpią Poznań. Co było potem – wszyscy doskonale wiemy. Przez kolejne lata sprawa odebrania Legii mistrzostwa w sezonie 1992/93 powracała wielokrotnie, urosła do rangi wielkiego mitu i do dziś wzbudza ogromne kontrowersje.
Nie ulega wątpliwości, że w tym czasie nad polską piłką unosiła się aura „szwindlu i przekrętu”. Póki jednak nikogo nie złapano za rękę, prasa ograniczała się do częstych insynuacji i wyraźnych aluzji odnośnie niekoniecznie sportowych reguł rozgrywek rodzimej ligi. Sytuacja była na tyle chora, że "Przegląd Sportowy" w przeddzień ostatniej kolejki otwarcie przewidywał wyścig na bramki między ŁKS-em, a Legią. Tranzystorowe radia na ławkach trenerskich w Łodzi i Krakowie miały informować, o wyniku równoległego meczu i mobilizować piłkarzy do dalszych zmagań. Jak się wkrótce okazało, dziennikarze niewiele się pomylili, a „niedziela cudów” wywołała burzę.
Ale Wygłup!!! – krzyczącym tonem informowały nagłówki PS. Kolejne wydania gazet przynosiły nie mniej kpiące tytuły: Legia wygrała ligowy kabaret, czy też Parada (parodia) bramek. Przeglądając prasę z tamtych dni, trudno oprzeć się wrażeniu, że cała uwaga i odium skupiło się na warszawskiej drużynie. Dopiero Janusz Basałaj, wówczas dziennikarz PS, w zaskakująco przychylnym Legii tonie zwrócił uwagę, że Wisła rzeczywiście prezentowała kompromitujący poziom i gdyby nie słupki, oraz poprzeczka wynik mógł być jeszcze wyższy. Ponadto, słusznie zauważył, że patologie polskiego piłkarstwa to problem znacznie szerszy i zwykłym głupstwem jest obarczanie za nie winą zespołu ze stolicy: Nie Legia wymyśliła różne kombinacje pod koniec sezonu. Wtórował mu wypytywany na wszystkie możliwe sposoby trener nowych mistrzów Polski, Janusz Wójcik: Odczepcie się od nas, popatrzcie na innych. O takie sprawy trzeba dbać wcześniej, a nie panikować w ostatniej kolejce. Wszyscy się strasznie dziwią i nie patrzą na to co się działo w środku sezonu. Prasa jednak zgodnym tonem przyznała, że pomimo „niedzielnych cyrków” Legia była przez cały sezon zespołem najlepszym, z największą liczbą zwycięstw, dodatkowo niepokonana na własnym stadionie. - Wiem, że mało kto w Polsce kocha Legię, ale czy to się komuś podoba czy nie, to właśnie do stolicy po 23 latach wrócił tytuł mistrza Polski – kończy Basałaj.
Echo tych wydarzeń było z każdym dniem mniejsze i w efekcie dość szybko zaczęło schodzić z pierwszych stron gazet. Tymczasem całą uwagę skupiła afera dopingowa z piłkarzem Legii Romanem Zubem w roli głównej, u którego po meczu z Widzewem wykryto niedozwolone środki w organizmie. W przypadku zweryfikowania wyniku tego pojedynku na walkower, Legia straciłaby mistrzostwo. Sprawa była zatem poważna i bardzo nośna w środkach masowego przekazu. Nawet w przeddzień feralnego Zjazdu PZPN dziennikarze Przeglądu Sportowego przekonani byli, że jeśli Legia może stracić mistrzostwo, to właśnie przez niedozwolone środki w organizmie Ukraińca. Inne gazety również prorokowały wstrząs: Legia bez tytułu? (Życie Warszawy), Legia traci tytuł? (Gazeta Wyborcza). Legia Warszawa nie będzie mistrzem Polski. Paragraf 24? (Rzeczpospolita). Wszyscy przewidywali, że sezon jeszcze się nie skończył, że będzie gorąco…
I było. Tylko, że nie przez sprawę Zuba. Działacze PZPN ponownie rozgrzebali historię meczów w Krakowie i Łodzi. Afera wybuchła nowym ogniem. Mistrzostwo przy stole otrzymał Lech Poznań, a Legię ukarano bez jakichkolwiek dowodów winy! Wydaje się, że wraz z rozwojem sytuacji, optyka dziennikarzy stała się nieco bardziej przychylna warszawskiej drużynie. W jednym z artykułów czytamy: Lech dostał mistrza przy stoliku, w imię zgodnej nienawiści do Legii i pilnowania swoich interesów. Fala krytyki spadła tym razem na działaczy i całe środowisko piłkarskiej centrali, która podjęła szereg kompletnie niezrozumiałych decyzji. W komentarzach podkreślano brak jakiejkolwiek logiki w działaniu PZPN. Nagle okazało się, że rozdmuchana sprawa dopingu Zuba w jednej chwili stała się nieistotna (pamiętajmy, że powtórna analiza nie wykazała środków dopingowych w organizmie piłkarza). Ponadto zbyt późna decyzja władz w tej sprawie (prawie trzy tygodnie po zakończeniu sezonu – przyp. MK) zrodziła masę błędów i doprowadziła do fatalnej, patowej sytuacji, z której nie było już dobrego wyjścia. W słynnym felietonie: Jak to Legii mistrzostwo odbierano autor mając na myśli PZPN wprost napisał: Rozpędzić to wszystko w diabły! Przynajmniej ten postulat dla wielu kibiców pozostał aktualny do dnia dzisiejszego.
Wykorzystano fragmenty archiwalnych numerów „Przeglądu Sportowego” (21.06 – 13.07.1993)
Poprzednie teksty historyczne z tej serii:
1. Mistrzostwo 1955
2. Tak rodziła się legenda
3. Piękna wiosna 1970 roku
4. Historia finału z Lechem
5. Tak żegnano idola
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.