Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia w prasie historycznej - Mistrzostwo '55

Michał Kosiorek

Źródło: Legia.Net

23.02.2011 12:35

(akt. 14.12.2018 21:18)

<p>Niniejszy tekst jest pierwszym z serii artykułów opowiadających o historii naszego klubu z nieco innego niż dotychczas punktu widzenia. Mianowicie, z perspektywy relacji prasowych pisanych na bieżąco w związku z danym wydarzeniem. Będzie to próba odpowiedzi na pytania jak na przestrzeni lat pisano o Legii w prasie codziennej, jak reagowano na jej liczne sukcesy i jak odbierano porażki. Wreszcie, jak przez lata zmieniał się styl, sposób mówienia i pisania o piłce nożnej. Czy próba udana? Niech ocenią Czytelnicy.</p>

 

„MISTRZ WYJECHAŁ Z SOSNOWCA, czyli kulisy pierwszego mistrzostwa Legii w 1955 roku.”

W listopadzie ubiegłego roku minęła 55. rocznica zdobycia przez Legię pierwszego w historii klubu mistrzostwa Polski.  Decydujące  starcie miało odbyć się w Sosnowcu, gdzie miejscowa Stal, aby marzyć o tytule musiała pokonać stołeczny CWKS. Niewiele było w historii ligi takich sezonów, kiedy o mistrzostwie miał zadecydować bezpośredni pojedynek dwóch pretendentów i to w dodatku w ostatniej kolejce. Nic więc dziwnego, że spotkanie Legii ze Stalą zelektryzowało całą piłkarską Polskę, a wydania nie tylko sportowych gazet poświęcały wydarzeniu wiele miejsca.

Sosnowiec - miasto, w którym miało zapaść ostateczne rozstrzygnięcie żyło meczem już wiele dni przed jego rozpoczęciem. Jak donosił korespondent „Życia Warszawy”, szaleństwo opanowało całe miasto. - Na ulicach, dworcach, pod szkołami (nawet żeńskimi!) tworzyły się spontanicznie grupy dyskusyjne. Od dawna brakowało biletów na mecz. „Zamówien było ok. 100 tys. – chwalą się w sekretariacie Stali”. Bilety chodziły zatem w drugim obiegu. Starsi kibice brali po ćwiartce za miejsce stojące, a za siedzące dwa litry wódki! Potrzebę chwili trzeba przecież należycie wykorzystać. Transparenty gotowe, zmobilizowane dodatkowe siły milicji i wojska. Operacja mecz rozpoczęta!

 

Tymczasem piłkarze Legii w tygodniu poprzedzającym mecz ze Stalą trenowali na swoich obiektach. „Przegląd Sportowy” prezentował obszerną relację swojego korespondenta, który w ramach sondowania przedmeczowych nastrojów  udał się na Łazienkowską. Zaskoczony tym co zobaczył, pisał tak: „Widoczne przez żelazne kraty boisko było niemal puste. Czyżby było już po treningu? Normalnie w tym czasie ćwiczy cała jedenastka! A w  środę podchodząc do murawy ujrzałem tylko chwytającego piłkę Szymkowiaka oraz dwóch obrońców, Słaboszewskiego i Grzybowskiego. Gdzie reszta zawodników?"

- Żyją, nic im nie jest. – odpowiadał kapitan Pieda. Od kilku tygodni trenujemy tylko dwa razy w tygodniu , we wtorki i w czwartki. W  środy jest dzień odpoczynku . Sezon się kończy, człowiek ma już w kościach dziesiątki spotkań, dlatego traktujemy okres ostatnich spotkań nieco lżej.”  Trzeba pamiętać, że w tamtym mistrzowskim sezonie w barwach CWKS wystąpiło tylko 16 graczy!

 

Tymczasem reszta drużyny środowe popołudnie spędzała w świetlicy klubowej grając w bilard. Przy stole Brychczy, Pol, Kempny, Strzykalski. Dowcipy, sielska atmosfera, wreszcie zaangażowanie w grę skutecznie odciągało uwagę od niedzielnej potyczki. Ktoś obserwując grę Brychczego rzucił: „Jeśli Kici będziesz tak strzelał w Sosnowcu to sny o mistrzostwie chyba się nie ziszczą.”

 

W pewnym momencie spore zamieszanie wywołała obecność karykaturzysty „PS” (odpowiednik dzisiejszego fotoreportera i nieodłączny etat w każdej ówczesnej redakcji). Wszyscy piłkarze szybko wybiegli ze świetlicy, udając się do lokalu sekcji. „Tu przy stałym akompaniamencie okrzyków i kpiwań z rysowanej ofiary kolejno pozują: Szymkowiak, Brychczy, Pieda, Woźniak, Pol, Cechelik, Kowal, łysiejący Strzykalski. - Niech mu Pan narysuje bujną fryzurę – śmieje się Brychczy.

 

Im jednak bliżej meczu, zawodnicy przybierali bardziej poważny ton. „Piłkarze Legii w bojowych nastrojach” – informowało sobotnie wydanie „ŻW”, a sami piłkarze byli coraz mniej wylewni. Złapany przy obiedzie Strzykalski mówił: „Nasza mowa to … gra na boisku, postaramy się na tym terenie być rozmowniejsi niż teraz w czasie wywiadu.  Wiele zależy od niego” - obrońca wskazał na siedzącego obok Brychczego i klepnął go po ramieniu. Ten enigmatycznie dorzucił: „Nie będzie łatwo sforsować obronę Stali, ale innej rady nie ma, remis starcza nam do tytułu, ale to nieefektowne.”

 

Efektowne czy nie, ostatecznie skończyło się remisem 1-1, który dał CWKS pierwszy, wyczekiwany od lat tytuł mistrzowski. W skrócie wyglądało to tak:  „Minęło 40 sekund meczu, a Stal prowadziła 1:0! Przez 14 minut sosnowiczanie byli mistrzami Polski. Jednak chwila nieuwagi, rzut rożny, opóźniona reakcja bramkarza Dziurowicza i Brychczy dzięki swoim wielkim walorom technicznym i wrodzonemu sprytowi zdobył wyrównanie”.

CWKS piłkarskim mistrzem Polski za rok 1955! – obwieścił na pierwszej stronie dużymi czerwonymi literami poniedziałkowy „Przegląd Sportowy”.

 

Na koniec jeszcze  „Życie Warszawy” i refleksja na temat pierwszego mistrzostwa Polski dla CWKS i roli jaką w reaktywacji klubu po wojnie odegrał Kazimierz Górski. „Był to wiosenny dzień 1945 roku, gdy Górski stanął przed dowódcą i usłyszał, że ma się zająć sformowaniem drużyny piłkarskiej. Powiodło się i już za kilka tygodni od lewego brzegu Wisły odbijał ponton, na którym prócz znanego dziś działacza bokserskiego Neudinga i dętej orkiestry, znajdowali się wybrańcy Górskiego. Jechali na Pragę aby tam na jedynym nadającym się do użytku boisku (w Parku Skaryszewskim) rozegrać mecz piłkarski jako WKS Warszawa”.

Droga do pierwszego mistrzostwa CWKS w 1955 roku była jak widać długa i wyboista.

 

Wykorzystano fragmenty archiwalnych numerów „Życia Warszawy” i „Przeglądu Sportowego” (18-21.11.1955r.)

Autor: Michał Kosiorek

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.