Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia w prasie historycznej - Piękna wiosna 1970

Michał Kosiorek

Źródło:

25.03.2011 15:07

(akt. 14.12.2018 16:57)

<p>Prezentujemy trzeci z serii artykułów opowiadających o historii naszego klubu z nieco innego niż dotychczas punktu widzenia. Mianowicie, z perspektywy relacji prasowych pisanych na bieżąco w związku z danym wydarzeniem. Będzie to próba odpowiedzi na pytania jak na przestrzeni lat pisano o Legii w prasie codziennej, jak reagowano na jej liczne sukcesy i jak odbierano porażki. Wreszcie, jak przez lata zmieniał się styl, sposób mówienia i pisania o piłce nożnej.</p> <p> </p>

W marcu 1970 roku legioniści przygotowywali się do ćwierćfinału Pucharu Mistrzów. Po jesiennym pogromie rumuńskiego UT Arad i wyeliminowaniu mistrzów Francji z Saint Etienne przyszła kolej na mistrza Turcji Galatasaray Stambuł. Znad Bosforu nasi ulubieńcy przywieźli bramkowy remis, co zgodnie uznano za sukces i dobry prognostyk przed meczem na Łazienkowskiej. Rewanż w Warszawie wzbudził ogromne zainteresowanie, a na trybunach zasiadło 28 tysięcy kibiców. Po raz pierwszy europejskie puchary na takim poziomie zawitały do Warszawy. Legia wygrała 2:0 po kapitalnym meczu i dwóch bramkach Lucjana Brychczego. Fala entuzjazmu przelała się przez większość wydań gazet codziennych, a najwięcej miejsca zajmowały pochwały dla „Kiciego”, niekwestionowanego lidera zespołu w pojedynku z Galatą. Trener Zientara po meczu stwierdził: „Szczególne słowa uznania dla Brychczego, to moralny ojciec tego zwycięstwa, organizator gry, niezmordowany w walce i strzelec dwóch goli.” - „Kici przypomniał Turkom Sobieskiego!” – krzyczeli kibice po wyjściu ze stadionu zastanawiając się przy tym jak długo potrwa ten europejski sen w wykonaniu Legii wiosną 1970 r.

W Polsce przełom lat 60/70 to politycznie okres nieszczególny. Tymczasem polskie piłkarstwo klubowe miało się dobrze, jak nigdy wcześniej i nigdy później. Sukcesy Legii w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych zbiegły się w czasie z przygodą Górnika Zabrze w Pucharze Zdobywców Pucharów. Polski futbol przebojem wszedł na europejskie salony – emocjonowali się dziennikarze Przeglądu Sportowego. I mieli niejako podstawy do takiego entuzjazmu. Obok Polski tylko Anglii udało się w sezonie 69/70 wprowadzić do półfinałów Europejskich Pucharów dwa zespoły! Nic dziwnego, że sukcesy duetu L-G stały się tematem numer jeden sportowych dyskusji. - O niczym innymi się nie mówi – zauważa dziennikarz PS. „Legia i Górnik straciły konkurencję jeśli chodzi o zainteresowanie. Takiej jedności uczuć nie zna historia polskiego piłkarstwa. Sądzę, że gdyby któryś z tych klubów zażądał natychmiastowego wzmocnienia jakimś wybitnym zawodnikiem z innej drużyny, a gdyby ta odmówiła udzielenia pomocy, to na jej głowę posypałyby się gromy świętego oburzenia.” Całe środowisko piłkarskie żyło w przekonaniu, że sukcesy polskich drużyn nie będą jednorazowym wybrykiem, że polskie kluby na długie lata zagoszczą w europejskiej elicie.

Zanim jednak rzeczywistość zweryfikowała te nadzieje, nadszedł czas na półfinały. Do Warszawy przyjechał Feyenoord Rotterdam, silny, nieobliczalny zespół z Holandii, dodatkowo podbudowany wyeliminowaniem w poprzedniej rundzie AC Milanu. 1 kwietnia 1970 nikomu nie było do śmiechu.  Boisko przy Łazienkowskiej nie nadawało się do gry. Kibice jednak wierzyli w zwycięstwo wojskowych. ŻADNYCH ALE – LEGIA W FINALE! – głosił jeden z transparentów. Ku rozczarowaniu kibiców mecz skończył się bezbramkowym remisem. Korespondent PS zauważa, że wielu sympatyków zrzędziło i narzekało na grę Wojskowych w tym meczu. Abstrahując od wszystkiego, chciałbym kiedyś ponarzekać na grę Legii w półfinale jednego z europejskich pucharów.

0:0 dla Legii – tak o meczu napisało Życie Warszawy. „Jeszcze nie wszystko stracone” – mówią legioniści. Do awansu wystarczy przecież bramkowy remis w Rotterdamie. Im bliżej meczu rewanżowego dziennikarze jakby tracili wiarę w sukces. Atmosferę dodatkowo pompowały przychodzące korespondencje z Holandii: „Cały Rotterdam wierzy w Feyenoord. Takiego runu na bilety nie było nawet na mecz Holandii z mistrzem świata Anglią. Mecz z Legią tematem całego Rotterdamu. Największy stadion Holandii o pojemności 65 tys. miejsc wypełniony po brzegi.”

Nie udało się. Legia gładko przegrała 2-0. „Cud dwa razy się nie zdarza” – komentuje mecz ŻW. „Za łatwo przyszło zwycięstwo Feyenoordowi nad naszym mistrzem. Za łatwo i dlatego nieefektownie”. Prasa po półfinałowym meczu nie szczędzi Legii słów krytyki. Lekko nie ma szczególnie Władysław Grotyński, który obrywa za niepewne interwencje i puszczoną w 3. minucie bramkę, która w dużym stopniu ustawiła mecz i przesądziła o końcowym rozstrzygnięciu. Nigdy się już nie dowiemy, jaki wpływ na jego dyspozycję miał incydent sprzed odlotu z Warszawy na lotnisku Okęcie, gdzie został wraz z Januszem Żmijewskim przyłapany na przemycie dolarów. Właśnie kontekst tej afery dolarowej jest często poruszany przy okazji dzisiejszych wspomnień tamtych lat. Tymczasem w bieżących wydaniach gazet nie ma o incydencie ani słowa! Z przyczyn politycznych gazety celowo pomijały tę sprawę, ograniczając się jedynie do dwuznacznych komentarzy i aluzji. Naśladując polityczną nowomowę dziennikarz PS pisze „Nie pora na wyliczanie tego wszystkiego co było wokół spotkania. (…) W tej fazie rozgrywek od zawodników wymaga się szczególnej koncentracji, mobilizacji i dyscypliny. Nikomu nawet na chwilę nie wolno opuścić posterunku. Zaniedbanie treningu, lub samowolne opuszczenie kolektywu może niekorzystnie odbić się na grze całego zespołu.”

Do wspomnianej afery nawiązał jeszcze Kazimierz Górski. Już w czasach wolnej Polski mówił: „Dziś dolary może mieć każdy. W tamtym czasie, w roku 1970 posłużyły one do zniszczenia Legii.  I to w jej najlepszym okresie. Tym bardziej szkoda tamtej szansy. Zwłaszcza dziś, gdy Legia od dekady przepada gdzieś w rundach eliminacyjnych, grzebiąc swoje szanse w pojedynkach z 2. czasem 3. ligą europejską. Pozostają nam póki co tylko wspomnienia. Także, a może przede wszystkim, te sprzed ponad 40 lat."

 

Wykorzystano fragmenty archiwalnych numerów „Przeglądu Sportowego” i „Życia Warszawy” (5.03-17.04 1970)

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.