Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia w prasie historycznej - Tak żegnano idola

Michał Kosiorek

Źródło: Legia.Net

09.05.2011 17:49

(akt. 14.12.2018 10:30)

<p>Prezentujemy kolejny z serii artykułów opowiadających o historii naszego klubu z nieco innego niż dotychczas punktu widzenia. Mianowicie, z perspektywy relacji prasowych pisanych na bieżąco w związku z danym wydarzeniem. Mimo, że mecz, o którym opowiada ten artykuł, był jedynie spotkaniem towarzyskim, to na zawsze wpisał się historię warszawskiej drużyny.</p>

WRÓĆ DO LEGII, WRÓĆ, czyli jak Warszawa żegnała swojego idola.

18 września 1979 roku Warszawa wrzała od samego rana. Już od wczesnych godzin pod adres Łazienkowska 3 ciągnęły niezliczone rzesze ludzi. Na pierwszy rzut oka, było widać, że Stadion Wojska Polskiego będzie tego dnia świadkiem wyjątkowego wydarzenia. Podobnie jak tysiące kibiców, którzy szli, aby ostatni raz zobaczyć Legię w składzie ze swoim wieloletnim przywódcą i kapitanem, Kazimierzem Deyną.

Bohater całego zamieszania przyleciał do stolicy dzień przed meczem wraz ze swoją nową drużyną Manchesterem City. „Manchester w Warszawie! – pisze Przegląd Sportowy - "Kiedyś taka informacja zelektryzowałaby kibiców. Dziś angielska drużyna zamyka ligową tabelę, a mimo to tłumy na Okęciu. Wszystko jednak z powodu Deyny.” Jak informuje na pierwszej stronie PS, przyjęcie Deyny przez kibiców na lotnisku Okęcie przypominało triumfalny powrót reprezentacji z Mistrzostw Świata w 1974. I nikomu nie przeszkadzał fakt, że Manchester był wówczas ostatnią - 22. drużyną angielskiej ekstraklasy, co jak z humorem podkreślano w porównaniu hierarchii krajowych lig daje mu miejsce „sympatycznego Radomiaka”. Gdzie polska liga do angielskiej? Gdzie Radom do Manchesteru? Dziennikarze najwyraźniej chwilowo utracili kontakt z rzeczywistością.

Na łamach prasy sporo miejsca zajęły tematy okołoboiskowe, a szczególnie panorama miasta spowitego w alkoholowych wyziewach zmierzających na stadion kibiców. Wszak okazja była niepowtarzalna. Niektórzy próbowali wnieść procenty na stadion. Jak z przekąsem komentuje sprawę PS: „Przy bramkach sprawdzano tylko mężczyzn dlatego przezornością wykazali się Ci, co oprócz butelki na stadion wzięli także dziewczynę”. Dziś i dziewczynom nie przepuszczą.

Tymczasem na trybunach prawdziwe święto. W wielu relacjach podkreśla się fakt, że takiego dopingu jak tamtego popołudnia, wcześniej na Łazienkowskiej nie było. Warszawscy kibice przygotowali Deynie wręcz entuzjastyczne pożegnanie, jakiego jeszcze nie widzieliśmy w Warszawie, mimo, że na tym stadionie swoje kariery kończyło wiele znakomitości. Ponadto na trybunach zebrało się kilka pokoleń piłkarzy. Obok nestora polskiego futbolu, Wacława Kuchara, na stadionie zasiedli również najmłodsi, jeszcze trampkarze. A doping wg świadków nie ustawał przez cały mecz. O Kaziu, o Kaziu Kaziu, wróć, do Legii wróć! stanowiło motyw przewodni kibiców.

A jak w tym wszystkim odnalazł się sam Deyna? Na pytanie czy czuję tremę przed pożegnalnym meczem na Legii, odpowiedział: O tak! Przecież 12 lat to szmat czasu. Chciałbym zagrać jak najlepiej by nie sprawić zawodu publiczności. A czuję się doskonale. Już zresztą w polskim samolocie poczułem się raźniej.

 

Przy okazji pożegnania Przegląd Sportowy pokusił się o wywiad z trenerem Manchesteru City. Z rozmowy tej czarno na białym wynika, że początki Kazika w Manchesterze (podobnie jak w Legii) nie były łatwe. Menedżerowi Manchesteru potrzebny był facet do cool football, do chłodnej, wyrafinowanej gry, kogoś na wzór Kennego Dalglisha, ówczesnej gwiazdy Liverpoolu. Dla Deyny,  piłkarza preferującego futbol techniczny, bezkontaktowy, zderzenie z piłką angielską nastręczało wielu trudności. Ponadto „Kaka” długo nie mógł się pogodzić z faktem, że trener nie widzi go w roli playmakera – roli, w której poprowadził Legię i reprezentację do największych sukcesów. A gdy dorzucimy do tego nieprzychylne recenzje i opinie mediów, obraz aklimatyzacji Kazia w Manchesterze jawi się dość ponuro. Sam Deyna z wielką nostalgią mówił o czasach gry w Legii i co zastanawiające sceptycznie wypowiadał się o wartości swojego nowego klubu. Oto dłuższy fragment przeprowadzonego z nim wywiadu:

Czy Manchester to dobra drużyna?

- Jest kilku niezłych piłkarzy z ogromnymi perspektywami, jednak nie sądzę by Manchester szybko dorównał do czołówki. To musi potrwać. (…)

Słyszał pan, że nie ma już biletów na Pana ostatni mecze w barwach Legii?

- Tak, to cieszy, martwi uświadomienie sobie konieczności pożegnań. Bardzo się cieszę, że za te wszystkie lata występów, ludzie mi dziękują.

 

Dziś, gdy jesteśmy bogaci w wiedzę o dalszych losach Deyny, trzeba uczciwie powiedzieć, że ten wyjeżdżając do Manchesteru albo najlepsze lata miał już za sobą albo nie dostosował się do angielskiego stylu gry. Ruszał w nieznane i mimo, że tyle tysięcy ludzi życzyło mu szybkiego powrotu, Kazik nigdy do Legii nie wrócił. Jednak na zawsze pozostał jej legendą.

Wykorzystano fragmenty archiwalnych numerów „Przeglądu Sportowego” (17-19.09.1979)

Autor: Michał Kosiorek

Poprzednie teksty historyczne z tej serii:

1. Mistrzostwo 1955
2. Tak rodziła się legenda

3. Piękna wiosna 1970 roku

4. Historia finału z Lechem

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.