Legia walczy o europejskie pieniądze
02.10.2014 10:11
Gdy w sierpniu za błąd formalny wyrzucono Legię z eliminacji Ligi Mistrzów, pierwszy mecz po decyzji UEFA warszawski klub rozgrywał w Białymstoku. Tam Legii bardzo nie lubią, wychodzącym na rozgrzewkę piłkarzom złośliwie puszczono... hymn Ligi Mistrzów. Drwiny na angielskich stadionach spotykały też Manchester United, gdy odpadał z fazy grupowej LM i musiał potykać się w Lidze Europy. "Thursday nights, Channel Five" - krzyczeli kibice rywali w Premier League. Bo to w telewizji kojarzonej z uboższym programem pokazuje się w czwartek mniej prestiżowe mecze. Patrice Evra mówił wręcz, że granie wtedy jest poniżej godności klubu.
United szybko z LE odpadł, grać tam nie chciał. Legia kontynuuje w nich swoją kontynentalną podróż i marzy o Champions League za rok, dzięki zbieranym punktom do rankingu UEFA. Teraz w tureckim Trabzonie liczy na przedłużenie efektownej passy sześciu europejskich zwycięstw z rzędu. Trzy ostatnie wygrane miały już miejsce w Lidze Europy, w tym ostatnia w pierwszej kolejce fazy grupowej z belgijskim Lokeren.
Piłkarze Legii zdają sobie sprawę z wagi LE. Pamiętają, że to zeszłoroczna edycja pozwoliła im okrzepnąć i na ostatnie eliminacje LM wyjść jako zespół znacznie dojrzalszy. Rok temu drużynie Jana Urbana dwukrotnie skórę przetrzepał Trabzonspor, Lazio i raz cypryjski Apollon Limassol. Do zebranego przez zawodników doświadczenia następca Urbana Henning Berg dorzucił własne (wygrał LM w 1999 rok z Manchesterem United), a legioniści nauczyli się wygrywać. Ubiegłej jesieni z Trabzonsporem przegrywali w dziecinny sposób - dwukrotnie po 0:2 - odkrywali się, Turcy wykorzystywali kontry. Mecz w Trabzonie ma pokazać ich cwaniactwo na tle drużyny wzmocnionej latem za 30 mln euro.
Legia rozgrywki traktuje bardzo poważnie już od pierwszej kolejki, podobnie jak cała europejska trzecia liga, w tym grupowi rywale - Lokeren i Metalist. Problemem UEFA było zawsze lekceważące podejście drugoligowców - Trabzonspor należy wśród nich do wyjątków - rozczarowanych brakiem awansu do LM, gdzie start wycenia się na 8,3 mln euro, gdy w LE na ledwie 1,3 mln. Tych klubów, które nawet po zdobyciu trofeum nie miały ochoty go bronić. (…)
Sytuacja zaczęła się zmieniać, odkąd UEFA ogłosiła, że triumfator LE dostanie miejsce w następnym sezonie LM. I nawet Pochettino już jako menedżer Tottenhamu zmienił śpiewkę: "LE to teraz inne rozgrywki". (…)
Niewykluczone, że LE będzie dalej zyskiwać na znaczeniu. Właściciel większościowy Legii Dariusz Mioduski ujawnił ostatnio w "Wyborczej", że w następnych sezonach UEFA zamierza wypłacać uczestnikom coraz więcej pieniędzy. Przewaga LM wciąż będzie znaczna, ale LE zacznie ją gonić. W tym specyficznym towarzystwie Legię wyróżnia żądza pieniędzy - niezbędnych, by się rozwijać - i zabłyśnięcia w skali kontynentu. To dlatego mniej poważnie jesienią traktuje rozgrywki ligowe, zostawiając wszystko, co najlepsze, na czwartkowe wieczory.
Mistrz Polski po drodze do LM spróbuje porozbijać się w tym gronie jak Salzburg. Austriacki klub w trakcie losowania pierwszej edycji LE był losowany z ostatniego - czwartego - koszyka. Od tego czasu pięć razy klub sponsorowany przez Red Bull wziął udział w fazie grupowej i ostatnio był losowany z najwyższego. To w końcu musi przełożyć się też na awans do Ligi Mistrzów.
Cały artykuł można przeczytać na portaluLegia.sport.pl.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.