Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia walczy z kibicami o kibiców

Marek Szabrański

Źródło:

19.09.2007 16:19

(akt. 22.12.2018 04:22)

Władze Legii chcą w ciągu trzech lat wymienić widownię. - Ludzie boją się przyjść na mecz - twierdzą i wyrzucają z trybun chuliganów. - Klub chce zniszczyć niezależny ruch kibicowski - odpowiadają najzagorzalsi fani i w proteście milczą podczas meczów. Doping skończył się po awanturze w Wilnie podczas pucharowego meczu. W przerwie spotkania kilkuset chuliganów spośród ponad 2 tys. kibiców wtargnęło na boisko i stoczyło bitwę z policją. Europejska Federacja Piłkarska wyrzuciła wtedy Legię z europejskich rozgrywek, a klub wydał wojnę chuliganom.
Milczenie na żylecie We wrześniu klub odebrał 16 osobom karty kibica - nie mogą oglądać na żywo spotkań na Łazienkowskiej. Wśród nich są jednak i tacy, którzy w Wilnie nie rozrabiali. Rozbita została grupa Nieznani Sprawcy przygotowująca kolorowe oprawy meczów, założona przez studentów UW. Najzagorzalsi kibice wietrzą w działaniach klubu spisek. - Zarząd chce zniszczyć niezależny ruch kibicowski na Legii - twierdzi kibic o pseudonimie Staruch, który prowadził doping na trybunie otwartej, czyli tzw. żylecie. W sierpniu został z niej wyrzucony za łamanie regulaminu stadionu (w październiku na meczu z Wisłą Kraków odpalił racę świetlną). - Stąd te bajki o mafii, narkotykach i ciemnych interesach na trybunach. Płacimy teraz za naszą niezależność. Nigdy nie byliśmy na pasku klubu, nie braliśmy pieniędzy na oprawy meczów, którymi zachwycała się cała Polska. Kibiców boli najbardziej, że właściciel Legii, koncern medialny ITI (należy do niego m.in. telewizja TVN i Multikino), przed przejęciem klubu przyznawał, że do zainwestowania w piłkę przekonała ich właśnie wspaniała publiczność. - A teraz chcą nas zastąpić manekinami z popcornem i colą - mówi "Staruch". - Gorącej atmosfery na stadionie nie zrobią białe kołnierzyki, które najchętniej widzieliby prezesi. Taka sytuacja na trybunach będzie trwała, dopóki Legia nie zacznie nas traktować po partnersku. Nawet najsilniejszy klub bez kibiców jest niczym. Nie dla oszołomów Nie wszyscy tak jednak uważają i protest podzielił kibiców. Fani z trybuny otwartej oglądają mecze w milczeniu, a kibice z trybuny krytej nieśmiało dopingują swoją drużynę. - A dlaczego miałbym nie śpiewać - dziwi się Piotr Cichowicz, który 40 lat kibicuje Legii. - Od syna, który tak jak ja kiedyś chodzi na żyletę, wiem, że trybuna otwarta jest terroryzowana przez grupkę oszołomów. Do tej pory klub tolerował wiele ich występków, ale teraz miarka się przebrała. Prezes Klubu Piłkarskiego Legia Leszek Miklas bagatelizuje protest. - Oczywiście lepiej by było, gdyby doping był, ale tak naprawdę to jest protest niewielkiej grupy kibiców, która chce mieć nieproporcjonalny wpływ na działalność klubu. Ale mieć go nie będzie - zapewnia. I dodaje, że ma sygnały popierające walkę z chuliganami. - Musimy oczyścić trybuny z osób notorycznie łamiących regulamin stadionu i prawo. Wtedy na widownię przyjdą wszyscy ci, którzy kibicują Legii, ale teraz nie chcą siedzieć na trybunach - mówi. Klub już teraz myśli, jak zapełnić nowy stadion kibicami. Do końca 2010 r. pojemność obiektu Legii po przebudowie zwiększy się niemal trzykrotnie - do 35 tys. Tymczasem od początku protestu liczba kibiców na meczach spadła. Piłkarze czekają na doping Zawodnicy pytani o protest kibiców nabierają wody w usta. - Powiedziałem już na ten temat wszystko - ucina kapitan Legii Serb Aco Vuković. Żaden z piłkarzy nie chce potwierdzić zakazu wypowiadania się na tematy kibicowskie, ale ponoć władze klubu rozzłoszczone słowami poparcia dla milczących kibiców m.in. Vukovicia, zabroniły im brania udziału w sporze. Zapytany o protest na trybunach nowy trener Legii Jan Urban mówi: - Zanim objąłem drużynę, oglądałem kilka jej meczów na wideo. Uderzyła mnie wspaniała atmosfera na trybunach. Szkoda, że nie było mi jeszcze dane przeżyć tego na Łazienkowskiej. W piątkowym meczu z Widzewem Łódź doping trwał zaledwie pięć minut. Tuż przed końcem spotkania śpiewały obie trybuny. Fani najpierw skandowali "Zobacz, Walter, jak być może", a 11 tys. gardeł ryknęło: "Moja jedyna miłość to jest Legia". Piłkarze po meczu mówili, że ciarki przeszły im po plecach, gdy znów usłyszeli doping. Nowy zawodnik Legii Kamil Grosicki: - Muszę przyznać, że byłem w szoku. Mam nadzieję, że klub i fani szybko się dogadają. Doping naszych kibiców to przecież coś niesamowitego. Urban obiecuje, że piłkarze będą grać jak najlepiej, żeby kibice nie mieli już wyboru i przerwali protest. - Im prędzej zaczną dopingować, tym lepiej. Najbarwniejsze trybuny w Polsce W tym sezonie Legia nie przegrała żadnego meczu ligowego. W siedmiu spotkaniach zdobyła komplet punktów, tracąc tylko jedną bramkę. Mimo najlepszego startu w historii klubu atmosfera przy Łazienkowskiej przypomina stypę. W ubiegłym sezonie oprawę każdego meczu tworzyły setki balonów, flag, wędrujące szarfy w czerwono-biało-zielonych barwach. Organizujący choreografię kibice z Nieznanych Sprawców i Cyberfanów wprowadzali elementy niespotykane na innych polskich stadionach. Np. wśród bohaterów tzw. sektorówek (płócien zakrywających jeden sektor trybuny otwartej) byli król Zygmunt III Waza, marszałek Józef Piłsudski.
Na transparentach na płocie zamiast wulgarnych i obraźliwych haseł pojawiały się np. podziękowania dla uczestników powstania warszawskiego. Kibice Legii mają największą flagę w Polsce. Ogromna, zakrywająca całą trybunę otwartą "Panorama Warszawy" ma ponad 70 m długości i 25 m szerokości. Gdy Legia została mistrzem Polski, zawodników przywitał wielki transparent: "To jest ten zapał, który nigdy w nas nie zgaśnie".

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.