Meczem z Arką Gdynia legioniści zakończyli piłkarski rok 2009. Podopieczni Jana Urbana nie zaprezentowali się dobrej strony i marnowali nieliczne sytuacje bramkowe. W 50. minucie meczu jedynego gola zdobył z rzutu karnego po faulu na <strong>Marcinie Mięcielu</strong> niezawodny w takich sytuacjach <strong>Maciej Iwański</strong>. Legia kończy rok na drugiej pozycji w tabli ze stratą pięciu punktów do prowadzącej Wisły. Teraz wszyscy czekamy na ewentualne wzmocnienia dzięki, którym legioniści będą uzyskiwać lepsze wyniki i grać bardziej widowiskowo.
Legia Warszawa - Arka Gdynia 1:0 (0:0)
Iwański (50. min. - karny)
Żółta kartka: Pance Kumbev
Legia - Jan Mucha, Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Pance Kumbev, Tomasz Kiełbowicz, Sebastian Szałachowski (83' Tomasz Jarzębowski), Piotr Giza (78' Ariel Borysiuk), Maciej Iwański, Maciej Rybus (46' Marcin Smoliński), Bartłomiej Grzelak, Marcin Mięciel
Arka - Andrzej Bledzewski, Łukasz Kowalski, Adrian Mrowiec (63' Stojko Sakaliew), Michał Płotka, Mateusz Siebert, Bartosz Ława, Maciej Szmatiuk, Marcin Budziński, Wojciech Wilczyński (75' Paweł Czoska), Lubomir Lubenow
Relacja z meczu: Trzy punkty na koniec roku
Przed meczem piłkarze i trenerzy zapowiadali, że liczy się tylko wygrana. I początek spotkania zdawał się potwierdzać te słowa. Pierwsze minuty należały bowiem do gospodarzy. Legia próbowała kilka razy zagrozić bramce strzeżonej przez Bledzewskiego, jednak bez skutku. Ciekawie i aktywnie grali Maciej Rybus, Maciej Iwański i Jakub Rzeźniczak. Jednak to Arka przeprowadziła groźniejszą akcję w tym fragmencie meczu. Później gra się wyrównała. Piłkarze obu ekip mieli trudności w rozgrywaniu piłki spowodowane nadal będącą w złym stanie murawą. Nie najlepiej prezentowali się obaj napastnicy Legii, którzy byli mało widoczni. Dopiero po dobrych dwudziestu minutach gry pierwszy groźny strzał po niezłej akcji oddał Sebastian Szałachowski, lecz Andrzej Bledzewski odbił piłkę przed siebie, a żaden z legionistów nie zdołał dobić futbolówki. Mecz ożywił się dopiero po pół godzinie gry. Jako pierwsza uderzyła Legia wyprowadzając kontrę. Iwański wypatrzył Bartłomieja Grzelaka, ale ten przepuścił podanie, dzięki czemu w sytuacji sam na sam znalazł się Piotr Giza. Niestety poprawnie do tej pory grający pomocnik Legii zamiast dać swojej drużynie prowadzenie w zasadzie podał bramkarzowi. Chwilę później odgryzła się Arka. Indywidualną akcję przeprowadził Tadas Labukas, minął obrońców oraz Muchę, jednak strzelił jedynie w boczną siatkę. Potem był jeszcze niecelny strzał Rzeźniczaka spoza pola karnego i pierwsza połowa meczu dobiegła końca.
Drugą połowę Legia rozpoczęła z jedną zmianą. Rybusa zmienił Marcin Smoliński. Po jednej z akcji Smoliński dograł do Mięciela, a ten został sfaulowany w polu karnym przez Adriana Mrowca. Sędzia początkowo przyznał rzut wolny, ale pod presją piłkarzy skonsultował się z arbitrem liniowym, który podpowiedział mu właściwą decyzję. Jedenastkę na bramkę zamienił pewnym strzałem Iwański, choć kibice skandowali, by egzekutorem był Mucha. Potem chwilowo inicjatywę przejęli goście, lecz Legia szybko ostudziła ich apetyty. Piękna akcja Astiza, który dograł do Szałachowskiego, a ten tylko w sobie wiadomy sposób strzelił w sytuacji sam na sam obok bramki. Niedługo później z dystansu próbował Giza, ale strzał był lekko niecelny. Później "Wojskowym: przez długi czas brakowało ostatniego podania. Kilka razy także Arka dochodziła do groźnych sytuacji. Jedna z nich była za sprawą Gizy, który niedługo później opuścił boisko, a zastąpił go Ariel Borysiuk. Zejście „Gizmo” spotkało się z dużą owacją publiczności. Kilka minut później przed świetną okazją stanął Grzelak, który wyłuskał piłkę w polu karnym gości, niestety nie zdołał jej opanować. Na ostatnie minuty wszedł jeszcze za Szałachowskiego Tomasz Jarzębowski.
W samej końcówce niezła okazję miał ponownie Grzelak, jednak piłka po jego strzale przeleciała tuż nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry widać było wyraźne kłopoty kondycyjne napastników Legii. Pressing stosowany przez Iwańskiego i Smolińskiego nie był przez nich wspierany, dzięki czemu Arce udawało się konstruować ataki. Były jednak one na tyle nieporadne, że Legia dowiozła zwycięstwo. Mecz był marnym widowiskiem i na palcach jednej ręki można policzyć ładne, składne akcje. Nie mniej zwycięstwo było zasłużone. Legia skończyła ligę z pięcioma punktami straty do liderującej Wisły Kraków. Tym samym z zakładanej czteropunktowej straty zrobiło się ich pięć. Co to oznacza dla Jana Urbana i Mirosława Trzeciaka? Zobaczymy wkrótce…
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.