Legia Warszawa - Korona Kielce 5:2 (1:1)
24.10.2009 16:15
Zespół Urbana jednak parę minut później podwyższył wynik na 4:2 za sprawą Sebastiana Szałachowskiego, a w 87. minucie rezultat na 5:2 dla gospodarzy ustalił Marcin Smoliński.
Zapis relacji live
W jedenastej serii ligowych spotkań Legia gościła u siebie Koronę Kielce. Złocisto-krwiści przyjeżdżali, by zmazać plamę z ostatniej kolejki, kiedy przegrali na własnym stadionie z Arką Gdynia. Poza tym chcieli przełamać niekorzystną statystykę meczów na stadionie Legii, gdzie nie strzelili dotąd żadnej bramki tracąc dziesięć. Natomiast Legia musiała wygrać, by liczyć się jeszcze w walce o mistrzowski tytuł. W ostatnich dwóch meczach podopieczni Jana Urbana zdobyli zaledwie punkt. Dodatkowym smaczkiem był powrót na Łazienkowską w barwach Korony byłych graczy Legii Edsona oraz Vukovicia.
Już pierwsza akcja była zgodna z oczekiwaniami kibiców, gdy Radović oddał niecelny strzał na bramkę strzeżona przez Radosława Cierzniaka. Ale następna akcja zaszokowała warszawską publiczność i samych piłkarzy. Nieco przypadkowe podanie Ediego Andradiny trafiło do Krzysztofa Gajkowskiego. Napastnik Korony strzelił z ośmiu metrów, piłkę zdołał sparować Jan Mucha, ale ta odbiła się od słupka i leniwie wtoczyła się do bramki. Potem Legia atakowała, ale sytuacje stwarzali sobie goście. Najpierw złego wyjścia i wybicia Muchy nie wykorzystał Edson, któremu z około 40 metrów nie udało się trafić do pustej bramki. Chwilę później Jacek Kiełb urwał się Marcinowi Komorowskiemu i silnie uderzył, ale na szczęście niecelnie.
To już podrażniło ambicję gospodarzy, którzy wzięli się do ostrej pracy. Najpierw w znakomitej sytuacji znalazł się Piotr Giza, ale jego uderzenie obronił bramkarz. Legia uzyskała dużą przewagę, wywalczyła też kilka rzutów rożnych. Zawodnicy próbowali uderzać z dystansu. Dobry mecz rozgrywała cała linia pomocy Legii, aktywnie grał też Grzelak. I to przyniosło efekt w 29. minucie. „Gizmo” przechwycił piłkę pod polem karnym Korony, w drugim tempie dograł w pole karne do Grzelaka. Napastnik Legi przyjął piłkę, wziął na plecy obrońcę, obrócił się i uderzył nie do obrony. Po wyrównaniu mimo wielu okazji Legii nawet w sytuacji czterech na jednego nie udało się zdobyć drugiej bramki. A korona oddała dwa groźne strzały za sprawą Gajkowskiego i Vukovicia.
Drugą połowę Legia rozpoczęła od razu z dwoma zmianami. Za strzelca bramki Bartłomieja Grzelaka wszedł Marcin Mięciel, a za Radovicia Sebastian Szałachowski. Legia nadal atakowała, ale akcje nie były już takie składne. Gra się trochę zaostrzyła, było kilka brzydkich fauli z obu stron. Pierwszą dobrą okazję mieli legioniści. Po rzucie wolnym niespodziewanie w sytuacji sam na sam znalazł się Astiz, jednak będąc tyłem do bramki źle ocenił sytuację i strzał mu nie wyszedł. Potem było jeszcze wiele prób, które przyniosły efekt w 68. minucie po akcji dwóch rezerwowych zawodników. Szałachowski wystawił piłkę Mięcielowi, a ten nie mając asysty obrońców, którzy byli pewni, że był spalony, strzelił obok bramkarza i dał prowadzenie Legii.
Decydujące momenty dla wyniku meczu miały miejsce jednak trzy minuty później. Ładna akcja Rybusa, który wystawił piłkę Mięcielowi, a napastnik Legii trafił tego wieczora po raz drugi. Kilka chwil później drugą żółtą kartkę za niesportowe zachowanie otrzymał Gajkowski i musiał opuścić boisko. To nie spodobało się Vukoviciowi, który coś tam powiedział arbitrowi i również obejrzał czerwony kartonik. W tym momencie wydawało się, że Legia mając przewagę w polu dwóch zawodników i dwie bramki przewagi spokojnie pokona rywala. A jednak po złym ustawieniu się Komorowskiego piłkę przechwycił wprowadzony chwilę wcześniej Paweł Sobolewski i pokonał Jana Muchę.
Warszawianie znów poczuli się zmotywowani i postanowili zapewnić sobie wygraną dobijając rywali. Kolejne akcje siały popłoch wśród zdekompletowanych kielczan. Najpierw do siatki trafił Szałachowski, który ładnym uderzeniem wykończył akcję Iwańskiego. Dzieła zniszczenia po podaniu Iwańskiego dopełnił zaś Smoliński ładnym uderzeniem spoza pola karnego. Goście mogli jedynie czekać na końcowy gwizdek i na ich szczęście mecz zakończył się wynikiem 5:2. Tylko i aż 5:2.
Mecz był bardzo dobry, ciekawy i widowiskowy. Działo się dużo i kibice mogli być zadowoleni z poziomu gry. Legioniści mimo utraty gola nie poddali się i zapewnili sobie efektowne zwycięstwo. Jedyną plamą na nim jest fakt, że najlepsza obrona w lidze straciła gola mając zaledwie dziewięciu zawodników przeciwko sobie. Ale tak czy inaczej Legia zasłużyła na wygraną. Warto zwrócić uwagę, że aż 4 gole zdobyli gracze wchodzący z ławki rezerwowych. Oby forma zawodników utrzymała się już do końca tej rundy i notowali same zwycięstwa do końca sezonu.
Legia Warszawa - Korona Kielce 5:2 (1:1)
Grzelak (29. min.), Mięciel (68. i 72. min.), Szałachowski (85. min.), Smoliński (87. min.) - Gajtkowski (1. min.), Sobolewski (83. min.)
Żółte kartki: Iwański i Choto (Legia) oraz Gajtkowski i Wilk (Korona)
Czerwone kartki: Gajtkowski (73. min. - za drugą żółtą), Vuković (74. min. - za niesportowe zachowanie)
Legia: Mucha – Rzeźniczak, Astiz, Choto, Komorowski – Radović (46' Szałachowski), Iwański, Giza, Jarzębowski (75' Smoliński), Rybus – Grzelak (46' Mięciel)
Korona: Cierzniak - Kuzera (77' Sobolewski), Hernani, Markieiwcz, Milajlović - Kiełb, Wilk, Vuković, Edson (81' Kal) - Edi (86' Zganiacz), Gajtkowski
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.