Legia Warszawa - Widzew Łódź 1:0 - Wygrana w słabym stylu
29.04.2011 20:00
Relacja na żywo - kliknij tutaj
Legia Warszawa - Widzew Łódź 1:0 (0:0)
65' Alejandro Cabral
Żółte kartki: Artur Jędrzejczyk (Legia) - Mindugas Panka, Wojciech Szymanek (Widzew)
Legia: Skaba - Jędrzejczyk, Astiz, Choto (46' Komorowski), Wawrzyniak - Manu, Borysiuk, Radović, Gol (57' Cabral), Rybus (63' Kucharczyk) - Hubnik
Widzew: Mielcarz - Budka, Merda, Bieniuk, Szymanek - Nakouluma (58' Ostrowski), Panka, Broź, Dzalamidze (80' Grzelczak), Oziębała (77' Radowicz) - Sernas
Relacja z meczu
Dla trenera Legii mecz z Widzewem był jednym z tych o zachowanie twarzy. Przed pierwszym gwizdkiem arbitra Czesław Michniewicz klepnął jeszcze po plecach Macieja Skorżę dodając mu otuchy. Od początku zaatakować starali się legioniści lecz mieli duży kłopot z solidnym wyprowadzeniem piłki z własnej połowy. Kilka razy dośrodkowywać starali się skrzydłowi naszej drużyny, ale z wrzutkami spokojnie radzili sobie defensorzy gości. Sześć minut po rozpoczęciu spotkania dobrze do piłki wyszedł Maciej Rybus, ale arbiter odgwizdał pozycję spaloną „Rybki”. Po pierwszym rzucie rożnym wykonywanym przez Legię na strzał z dystansu z odległości 25 metrów zdecydował się Manu, ale o efekcie jego próby nie ma co pisać.
Dosłownie minutę później byliśmy świadkami kontrowersyjnej sytuacji. Efektownie w pole karne wbiegał Artur Jędrzejczyk, który padł w obrębie „szesnastki”, ale gwizdek sędziego milczał w tej sytuacji. Po atakach gospodarzy do głosu doszli na chwilę goście, którzy przeprowadzili dwie dosyć groźne kontry. W obu przypadkach motorem napędowym był Nika Dzalamidze, piłka jednak nie zagroziła bramce strzeżonej przez Skabę.
Po dwudziestu minutach tempo gry zupełnie siadło. Po jednym z rzutów wolnych z bocznej strefy boiska do piłki doszedł Bieniuk, ale jego strzał głową poszybował nad poprzeczką. Kilka chwil potem piłkę kolejny raz zgubił portugalski pomocnik Legii, jego błąd naprawił po chwili ostro, ale nie łamiąc przepisów, pełniący w dzisiejszym spotkaniu funkcję kapitana – Dickson Choto. Na kwadrans przed końcem pierwszej połowy niektórym mogły się zacząć kleić oczy. Przez cały czas odcięty od podań Hubnik nie potrafił nic zdziałać w pojedynkę. Nie pomagały mu w tym zagrania m.in. Janusza Gola, który w 33. minucie spotkania pokazał jak nie należy dośrodkowywać.
Piłkarze schodzili do szatni żegnani gwizdami i naprawdę ciężko było mieć nadzieje na lepszą grę. Przez całą pierwszą część gry „Wojskowi” wspierani byli naprawdę głośnym dopingiem fanów. Tradycyjnie w przerwie miał miejsce konkurs rzutów karnych, w którym udział brał… Kamil Wawrzyniak jednak twierdził, że nie jest rodziną Kuby.
W drugiej połowie na murawie nie pojawił się już Dickson Choto, który w pierwszej części gry trzymał w ryzach defensywę „Wojskowych”, jego miejsce zajął Marcin Komorowski. Chwilę po zmianie stron z lewej strony strony wrzucał Radović. O piłkę w powietrzu walczył czeski napastnik stołecznego zespołu, ale faulował w powietrzu golkipera RTS-u. Goście odpowiedzieli akcją po której bardzo groźnie strzelał Sernas. Po kolejnej akcji rywali, miejscowi fani stanowczo wyrazili swoje zdanie o grze legionistów. W podobnym tonie żegnany był Janusz Gol zastąpiony przez powołanego przed meczem do reprezentacji Argentyny – Alejandro Cabrala.
W 60. minucie znowu uderzał z prawej strony Manu, ale tradycyjnie piłka powędrowała obok bramki. W 65. minucie stało się w końcu to na co liczyli wszyscy kibice na stadionie. Lewą flanką pobiegł z piłką Wawrzyniak, który płasko zagrał w środek do nabiegającego Cabrala, a Argentyńczyk spokojnie skierował futbolówkę do pustej bramki. Legioniści objęli prowadzenie.
Po golu poziom spotkania znacząco zaczął się osłabiać. Na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry goście mieli aż trzy rzuty rożne. Żaden z nich nie przyniósł jednak wielkiego zagrożenia dla bramki Skaby. Kilka minut przed końcem Legia miała szansę podwyższyć prowadzenie, ale strzał głową Wawrzyniaka dobrze do boku sparował Mielcarz. Chwilę później piłkę na własnej połowie stracił Komorowski, ale Sernas biegnący na bramkę gospodarzy potknął się i stracił futbolówkę.
Ostatnie akcje były już agonalnym oddechem obu zespołów wyraźnie zmęczonych tym kiepskim gatunkowo spotkaniem. Na sam koniec piłkarze poproszeni przez kibiców podeszli do fanów. W odpowiedzi usłyszeli jednak : „Legia grać, ku… mać”. Zawodnicy wyraźnie zdenerwowani podążyli do szatni. Wygląda więc na to, że atmosfera wokół drużyny znowu gęstnieje przed arcyważnym, finałowym pojedynkiem z Lechem w Bydgoszczy. Sama gra nie napawa optymizmem nikogo na czele z trenerem Maciejem Skorżą, który po meczu miał dosyć zafrasowaną minę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.