Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia z pucharem

Jacek Kmiecik

Źródło: Legia.Net

17.05.2007 19:44

(akt. 23.12.2018 05:34)

- Od pół roku dyrektor Mirek Trzeciak opowiada. Telewidzowie słuchają i podziwiają. Właściciele Legii podobnie. Kibice? Z nimi już nie tak łatwo. Na tani bajer nabrać się nie dadzą. Firmowy trzeciakowy zwód na tak zwaną walizkę był dobry w Lechu, ŁKS, może i nawet w drugoligowej Osasunie/Pampelunie, ale nie w Warszawie. Tutaj tak kiwać się nie dadzą. Piękna mowa, puste słowa. Szacunek za wiedzę o hiszpańskiej futbolówce, ale nic poza tym - pisze w swoim tekście dziennikarz Superstacji TV, autor książki "Piłkarski pasjans" <b>Jacek Kmiecik</b>.
Środowy wieczór, a właściwie środek nocy, a precyzyjniej pół do północy. Stadion Hampden Park w Glasgow. Prezydent UEFA Michel Platini wręcza puchar najlepszej drużynie. Chwila radości, wzruszenia. Fani Legii mają prawo być dumni. Nic to, że to Sevilla obroniła trofeum. Co z tego, że bramkarz Palop trzy razy obronił karnego. Wielkie micyje z tym trenerem Esponyolu, co to po 19 latach znowu przegrał finał w karnych. Ważne, że Legia z tego pucharu też coś upiła. I miała w publicznej swoje pięć, a może nawet dziesięć minut (o co w Korzeniowskiej TiVi doprawdy trudno, bo walker - jak wiemy - stawia na sporty ekstremalne, czytaj: maszerujące jak najdalej od naszej pomarańczowej ligi). Ale mało tego, za tydzień w Atenach, w finale Ligi Mistrzów eLka też będzie triumfowała. Już Mirek Trzeciak o to na pewno zadba. Bo przecież dyrektor sportowy wie doskonale jak sobie, a Legii przy okazji, zrobić dobrze. Nie to, żebym się czepiał, bo właściwie od tego tutaj jestem i sobie popisuję, ale jakoś tak z pewną zazdrością oglądam i rozdziawioną gębą słucham dyrektora wielebnego od sportu szacownego w nadwiślańskim klubie z niemałymi aspiracjami. Reklama, do tego darmowa, rzecz dobra. Któż by jej nie chciał? I chyba głupi tylko by jej odmówił. Więc reprezentowanie pracodawcy jest jak najbardziej na miejscu. Szkoda tylko, że jedynie wtajemniczeni wiedzą, kogo prócz siebie ojciec dyrektor reprezentuje w Korzeniowskiej TiVi. Ale lepsze to niż pic. Pic, a nie nic, bo to o czym rzecze legijny wielebny to pic na wodę fotomontaż. Jego wywody dotyczące hiszpańskiego ballona, jak zwana jest za Pirenejami nasza piłka kochana, to nic innego jak dmuchanie balona zwykłego, polskiego. I dmuchanie fanów, że o właścicielach Legii przez grzeczność nie wspomnę, w balon. Nic bowiem z tych dmuchanych hiszpańskich balonówek na Łazienkowskiej nie wynika. Poza oczywiście promocją własnej osoby. Od pół roku dyrektor Mirek opowiada (a gadane trza mu oddać ma, oj ma, mógłby nawijać ten makaron na uszy godzinami - to ulubione powiedzonko nieodżałowanego mistrza pióra ś. p. Macieja Biegi). Telewidzowie słuchają i podziwiają. Właściciele Legii podobnie. Kibice? Z nimi już nie tak łatwo. Na tani bajer nabrać się nie dadzą. Firmowy trzeciakowy zwód na tak zwaną walizkę był dobry w Lechu, ŁKS, może i nawet w drugoligowej Osasunie/Pampelunie, ale nie w Warszawie. Tutaj tak kiwać się nie dadzą. Piękna mowa, puste słowa. Szacunek za wiedzę o hiszpańskiej futbolówce, ale nic poza tym. Dyrektor Trzeciak nie jest od gadania, tylko załatwiania. Od pół roku na Łazienkowskiej nie płacą mu (choć może i płacą?) za ochy i achy nad Sevillą, Espanyolem czy Barceloną. Tylko za (według mnie tak to przynajmniej miało wyglądać) dokonania w klubie. A te są mizerne, a właściwie żadne. No bo miało być mistrzostwo, hiszpański styl, szkoła gry profesora Rafy Beniteza, transfery na miarę Champions League. I wszystko to jest. W Korzeniowskiej TiVi, a nie w Legii. Z pucharów natomiast ojciec dyrektor zapewnia frajdę oglądania finału UEFA Cup i Ligi Mistrzów. Że o Pucharze Intertoto dodać wypada. Ale ten już zostawmy fanom z Łazienkowskiej. Jacek Kmiecik Superstacja TV PS.: Za namową właściciela portalu Czarka Kucharskiego postanowiłem wrócić do pisania. Trzy lata przerwy w skrobaniu dały mi wiele do myślenia. Pozwoliły wyostrzyć pióro i wcale nie nauczyły pokory. Wiem, że pisanie o niczym niewiele wnosi. Dlatego zawsze będę krytyczny. Bez względu na to czy się to komuś podoba czy nie. Tylko krytyka zmusza bowiem do wyciągania wniosków, poprawy i ulepszania. Głaskanie, nawet pod włos, rozleniwia. Poza tym laurki są dobre, ale w biuletynach, do których nikt nie sięga. A nie o to przecież chodzi. JacK Od redakcji - Powyższy tekst pióra Jacka Kmiecika da początek serii artykułów o tematyce legijnej autorstwa znanych dziennikarzy i publicystów. Życzymy milej lektury i zapraszamy do wyrażania swoich opinii.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.