Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legii potrzebna jest katastrofa?

Mariusz Ostrowski

Źródło:

21.03.2009 20:41

(akt. 18.12.2018 01:10)

Największy problem Legii - umiarkowanie dobre wyniki. Już kiedyś pisaliśmy, że temu klubowi potrzebna jest jedno sezonowa, oczyszczająca katastrofa. Otrzeźwiający, bolesny upadek. Detoks. Bez tego ludzie pracujący na Łazienkowskiej dalej będą gnić w samozadowoleniu. Ciągle będą mieli poczucie, że może nie osiągnęli niczego nadzwyczajnego, ale też jest sporo przesłanek sugerujących, że idą w dobrym kierunku i nie trzeba niczego zmieniać, bo już za chwilę, już za momencik znajdą się na samym szczycie. Nie, nie znajdą się. Nie ma najmniejszych podstaw, by tak sądzić - czytamy w na łamach portalu weszlo.com.
Sezon w Warszawie zazwyczaj wygląda tak - kilka fatalnych występów, kilka bardzo dobrych, do tego ze dwa wyniki absolutnie zaciemniające obraz (jak Legia - Wisła 2:1 jesienią). Na koniec sezonu drugie albo trzecie miejsce i wyliczenia typu - "wygralibyśmy z Odrą, to mistrzostwo byłoby nasze". Dobra końcówka sezonu zazwyczaj sprawia, że ostatecznie trener nie widzi powodu do płaczu, zwłaszcza jak się uda dorzucić jakiś puchar pocieszenia. Mankamenty idą w niepamięć. Za rok się je wyeliminuje. Zresztą, jakie mankamenty? Przecież wystarczyło wygrać z Odrą, a wiadomo, że od Odry jesteśmy lepsi. Efekt - Jan Urban jest z siebie i z zespołu notorycznie zadowolony. Dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, że chwali drużynę po porażce w Białymstoku z Jagiellonią oraz po remisie na własnym boisku z Górnikiem Zabrze, czyli ostatnim zespołem naszej ligi. Świadczy to albo o absolutnym braku rozeznania w sportowych celach warszawskiego klubu, albo o zaawansowanym stadium choroby psychicznej. Oczywiście szkoleniowiec dostrzega pewne niedoróbki w grze Legii, ale wynikają one - jeśli wsłuchać się w słowa Urbana - albo ze zbyt ciężkich piłek, albo z niewłaściwego zachowania kibiców. Sam trener oraz piłkarze robią wszystko jak należy i przyczepić się do nich nie sposób. Gdyby kibice dopingowali tak, jak zawodnicy grają, to na Łazienkowskiej byłaby Liga Mistrzów. W Legii tak od dziesięciu lat panuje syndrom oblążonej twierdzy. Tam naprawdę pracuje wiele osób, które myślą, że cały świat jest przeciwko nim. Tworzą bajecznie funkcjonujący klub, ale jacyś obcy ludzie chcą to zniszczyć. No i czepiają się, gryzą, szczypią. Bezpodstawnie i złośliwie. Albo z zazdrości. No bo na pewno nie z dobrych chęci. Jak Wojtek Kowalczyk powie coś na Legię złego, to zaraz się okazuje, że jest zdrajcą. Mało kto rozumie, że bolesna prawda jest lepsza niż słodkie pierdzenie. Aktualnie sytuacja na Legii wygląda tak: - Drużyna gra bardzo dobrze - Trener jest bardzo dobry - Transfery są w miarę dobre - Organizacja jest znakomita - Kibice są źli, bardzo źli - Dziennikarze są nieżyczliwi - Wyniki są dobre (bo dopóki piłka w grze...) Co do dziennikarzy - jeden właśnie został wezwany na dywanik, bo zadawał na konferencji zbyt trudne pytania i wprawiał Urbana w zakłopotanie. Ale to jeszcze nic - jak ćwierkają wróble z Łazienkowskiej, spiker został odsunięty od konferansjerki, bo ktoś podsłuchał, jak zrzędził na poziom drużyny. A przecież Legię trzeba kochać miłością bezkrytyczną. Jak ktoś twierdzi, że mecz w Białymstoku był do bani, to miejsca dla niego w klubie nie ma. Właśnie dlatego Legii potrzebna jest kompromitacja, skończenie sezonu na szóstym miejscu. Albo dziesiątym. Otarcie się o strefę spadkową. Bez tego ludzie tam pracujący nie dopuszczą do siebie myśli, że ten klub się nie rozwija. Że mijają lata pracy duetu Urban - Trzeciak, a drużyna stoi w miejscu. Że od jej oglądania zęby bolą. Urban się dziwi, że kibice nie pieją z zachwytu. A powinien się dziwić, że płacą od 75 do 115 złotych za bilety. I powinien się kłaniać w pas, że mimo gry nie nadającej się do oglądania, ci ludzie finansują to badziewie. Aktualnie największym atutem Legii jest... słabość głównych rywali. Wisła bez Pawła Brożka, Polonia bez formy. W normalnych okolicznościach legioniści już oglądaliby plecy nie tylko Lecha, ale też innych zespółów. Warszawianie mają duże szczęście, że nasza liga jest taka nędzna i klubów, które mogłyby ją odsadzić (dobrze zorganizowanych, płacących na czas, dokonujących transferów), jest ledwie kilka. Naprawdę, gdyby wystawić ten zespół w lidze holenderskiej, to Urban co weekend przyjmowałby od kogoś bęcki. Co zresztą widać w europejskich pucharach. Najbliższa edycja - jeśli Legia zdoła się do niej zakwalifikować - znów skończy się kompromitacją.

Polecamy

Komentarze (46)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.