News: Legioniści siłą Zagłębia Sosnowiec

Legioniści siłą Zagłębia Sosnowiec

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

12.10.2014 15:20

(akt. 08.12.2018 08:52)

Zagłębie Sosnowiec, to klub, w którym występuje obecnie aż czterech wypożyczonych legionistów. Najlepiej z nich radzi sobie Jakub Arak, który zdobył już siedem bramek i jest wiceliderem klasyfikacji strzelców drugiej ligi. Poza nim, w ekipie trenera Mirosława Smyły występują Przemysław Mizgała, Miłosz Kozak, a także Konrad Budek. - To już prawie nasi piłkarze (śmiech). Żartuję oczywiście, ale chciałbym, by w przyszłości byli to zawodnicy, którzy będą reprezentowali Legię w europejskich pucharach - śmieje się opiekun czerwono-zielono-białych.

W poprzednim sezonie Jakub Arak występował przede wszystkim w trzeciej lidze w barwach rezerw stołecznego klubu. W trakcie całych rozgrywek napastnik ustrzelił siedem goli, lecz to nie był dla niego dobry wynik. Szczególnie w drugiej części sezonu 19-latek był rezerwowym i musiał ustępować miejsca Michałowi Efirowi. Wtedy "Arczi" schodził do ekipy Dariusza Banasika w Centralnej Lidze Juniorów i potrafił robić różnicę. - W drugiej lidze gra się zupełnie inaczej, poziom zawodników jest wyższy. Według mnie ma też na to wpływ to, że jest 18 drużyn i koniec. Trudno znaleźć rywala, który nie chce grać w piłkę. Na czwartym poziomie rozgrywkowym jest znacznie więcej zespołów i piłkarzy, więc to odbija się na klasie graczy, którzy braki techniczne starają się nadrabiać czymś innym - opowiada atakujący. 

 

Na razie wychowanek Victorii Głosków potwierdza, że czasowy transfer do Zagłębia był słusznym ruchem. - Siedem bramek to nie przypadek. Kuba mógł dołożyć kilka goli, miał więcej okazji, ale czasem czegoś brakowało. Fajnie, że tak dobrze odnajduje się na placu gry i tak jak ostatnio, potrafi wywalczyć rzut karny. Nie zawsze dajemy mu grać 90 minut, bo nie chcemy zniszczyć jego organizmu, tym bardziej, że w Legii II też nie grywał od pierwszej do ostatniej minuty. „Arczi” ma taką zaletę, ale też jednocześnie wadę, że od pierwszego gwizdka arbitra gra na maksa i nie kalkuluje. To dobrze, ale też czasami przydaje się pewna ekonomia jeśli chodzi o gospodarowanie siłami. Z jego motoryką jest jednak coraz lepiej - opowiada Mirosław Smyła, szkoleniowiec Zagłębia.


Arak z siedmioma golami jest wiceliderem klasyfikacji strzelców drugiej ligi. Do pierwszego Łukasza Sekulskiego ze Stali Stalowa Wola traci dwa trafienia. 19-letni napastnik ma na rozkładzie bramkarzy Stali Mielec (dwa razy), Rakowa Częstochowa, Siarki Tarnobrzeg, Energetyka Rybnik, Stali Stalowa Wola i Górnika Wałbrzych. - Nie myślałem o konkretnych lokatach w klasyfikacjach strzelców. Kiedy trafiałem na wypożyczenie do Zagłębia, moim celem było jak najszybsze zdobycie sobie miejsca w składzie. Wierzyłem, że dostanę szansę regularnej gry i liczyłem, że będę się za to mógł odpłacić bramkami. Siedem trafień to niezły wynik, ale mogłoby być lepiej. Niestety, ale nie byłbym sobą gdybym wykorzystał wszystkie okazje, coś zmarnować muszę… Pracuję nad skutecznością, ale składa się na nią wiele czynników - komentuje "Arczi".


Co ciekawe, Smyła przyznaje, że Arak pierwotnie miał być dopiero trzecim napastnikiem, choć Legia wypożyczając go do Sosnowca, chciała mieć pewność, że będzie grał regularnie. - Jakub Arak miał być trzecim napastnikiem. Miejsce przed nim początkowo zajmowali Tumicz i Giel, który był objawieniem poprzedniej rundy. Ostatecznie najmłodszy okazuje się obecnie zwycięzcą rywalizacji - chociażby dzięki skuteczności - odpowiada Smyła. Szkoleniowiec Zagłębia docenia również łatwą współpracę z piłkarzem, a także chwali go za pomoc przy... juniorach. - Bardzo ważna jest dla mnie pokora Kuby, który jest niesamowicie pracowity i świeci przykładem zarówno na boisku, jak i poza nim. To szalenie istotne! Arak zaangażował się w pracę z grupami młodzieżowymi i widać, że pomoc dzieciakom sprawia mu przyjemność. To człowiek, któremu mocno kibicuję - oby zagrał na najwyższym poziomie, choć przed nim jeszcze długa droga - dodaje.


Rzadko się zdarza, by tak młody zawodnik pomagał w treningach ekip juniorskich. - Miło słyszeć pochwały ze strony trenera. To dodatkowa motywacja do pracy. Faktycznie chodzę też na treningi roczników młodzieżowych. Poznałem jednego trenera, od którego mogę się naprawdę wiele nauczyć. Sam pomysł wziął się z tego, że w przyszłości też chciałbym zostać szkoleniowcem. Jest też koordynator Wojciechowski, który do Sosnowca trafił z Legii. Uczę się przy roczniku 2003. Na razie żadnego kursu nie zaczynam. Jeśli chodzi o edukację, to poświęcam się studiom na Akademii w Pruszkowie, na które uczęszczam co drugi weekend. Wykładowcy są naprawdę wyrozumiali i pomagają - opowiada "Araczek".


Drugim najskuteczniejszym piłkarzem Zagłębia jest Przemysław Mizgała, który z całej czwórki najdłużej przebywa w Sosnowcu. Pomocnik w tym sezonie zdobył cztery bramki. - Trudno porównywać obecny sezon do poprzednich. Co najwyżej można próbować z tym, w którym dochodziłem do siebie po 2,5 rocznej przerwie. Wierzę, że jeśli mam grać w Ekstraklasie, to kiedyś się to stanie. Na pewno będę do tego dążył i na pewno nie stracę wiary. Obecnie priorytetem jest dla mnie wejście z Zagłębiem do pierwszej ligi. Zobaczymy co będzie dalej, ale podoba mi się w Sosnowcu, są tu naprawdę dobre warunki do rozwoju - mówi nam "Mizgi".


- Przemek ma ogromny potencjał piłkarski. Wiemy jakie są jego perypetie zdrowotne. Określa się go jako bardzo kruchego zawodnika, który jest podatny na kontuzje, ale to się zmienia. Po zimowym okresie przygotowawczym będzie jeszcze lepiej. Potrafi kreować grę, ale ma wahania formy, które są związane wyłącznie z motoryką. Uważam że ma szansę zagrać w Ekstraklasie, a od momentu jak u nas jest, robi duże postępy. Cenię go jako zawodnika, tak samo zresztą jak pozostałej trójki - stwierdza Smyła.


Wiadomo, że Mizgała stracił sporo czasu na kontuzje, ale teraz jest coraz lepiej. - Od dawna nie miałem jakiejś poważniejszej kontuzji i na pewno czuję się lepiej regularnie trenując. Nie narzekam na nic, jest progres jeśli chodzi zdrowie. To co było, dało mi pewną świadomość i sam staram się dbać o pewne rzeczy. W Zagłębiu nie mam taryfy ulgowej, nikt nie modli się nade mną, choć zajęcia bywają zindywidualizowane. Kiedy reszta drużyny wykonywała ćwiczenia ze sztangą, ja miałem inne ćwiczenia. Cieszę się, że zadbano o takie rzeczy - dodaje Mizgała.


- Chcę grać jak najwięcej, choć moim zdaniem nadal nie jestem przygotowany tak, by w każdym meczu zasuwać na sto procent od pierwszej do ostatniej minuty.  Dobrze wiemy, że trochę kłopotów miałem, a niektórych rzeczy nie da się odbudować w miesiąc. Zimą nie pracowałem, a to najważniejszy okres jeśli chodzi o motorykę. Jest lepiej niż w marcu, bo letni okres przygotowawczy zaliczyłem - pomijając mały uraz. Na początku w Zagłębiu dostawałem 20 minut, a i tak schodziłem z boiska ledwo widząc na oczy ze zmęczenia. Wszystko idzie w dobrym kierunku - opowiada Przemek.


Z Arakiem do klubu trafił Miłosz Kozak. Młodego zawodnika sprowadzonego zimą z Lecha Poznań określało się jako utalentowanego, ale również sprawiającego kłopoty. Tajemnicą poliszynela jest, że trudno było się z nim porozumieć oraz, że lubił chociażby niezdrowe jedzenie. Zawodnik nie rozmawia też z mediami - bo nie. - Przyznam, że on daje się wychowywać. To trudny charakter, ale nie ma opcji, że 17-latek będzie tu kogoś ustawiał. On na razie sprawia wrażenia ogiera, który chce pokazać, że nikt go nie dosiądzie, ale coraz częściej widać w nim pozytywne cechy. To postać, która rozwinie się jeszcze bardziej, gdy zostanie u nas przynajmniej do końca sezonu - mówi opiekun sosnowiczan.


- Najpóźniej ze wszystkich legionistów doszedł do nas Konrad Budek, którego nie mogliśmy sprawdzić i musieliśmy wdrażać w trakcie treningów. Nie można mu nic zarzucić, a zdrowie do piłki i biegania ma niczym koń. Myślę, że z czasem, po zimowym okresie przygotowawczym. może mieć większą szansę na wywalczenie sobie miejsca w wyjściowym składzie. Widzę, że ten chłopak może grać na kilku pozycjach, ostatnio wszedł w miejsce defensywnego pomocnika. Gra twardo i robi za ścianę - to pozytyw. Na pewno brakuje mu umiejętności kreowania gry, na razie widzimy go w roli broniącego, ale ma się od kogo uczyć i korzysta z tego robiąc postępy - dodaje Smyła na temat zawodnika, który spędził na razie na murawie 22 minuty. Słysząc jednak słowa trenera Zagłębia, można mieć nadzieję, że wkrótce częściej będzie pojawiał się na placu gry.


Czterech legionistów w szatni to duża grupa, lecz szkoleniowiec drużyny nie widzi w tym kłopotu. - Nie zdominują szatni, zachowujemy proporcje. Nikt nie mówi też o nich jako o tych, którzy przyjechali z Warszawy. To grupa młodych chłopaków, która wkomponowała się w zespół. Stworzył się fajny klimat i pozostaje się cieszyć. Cała współpraca z Legią układa się prawidłowo, bo trafiają do nas gracze pasujący do naszej koncepcji. Wierzę, że po zimie wszyscy mogą pokazać jeszcze większe umiejętności - chwali sobie graczy Legii Smyła.


- Atmosfera w Zagłębiu jest naprawdę dobra. Mamy kilku doświadczonych zawodników, ale wszyscy są równi. Nikt nie da mi jeszcze podejść do karnego, ale w pozostałych aspektach mogę każdego razem i z osobna pochwalić. Nie jest też tak, że trzymamy się legijną grupką. Często chodzimy na przykład do naszych bramkarzy. Starsi gracze wracają do domów, bo czekają na nich żony i dzieci. Młodzież zabiera się za FIFĘ, nie stwarza żadnych podziałów. Wszyscy obecnie walczymy o punkty dla Sosnowca - kończy Arak, który mieszka w Sosnowcu razem z Mizgałą i Kozakiem. 

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.