Legioniści wrócili do Warszawy
10.02.2003 22:08
W poniedziałek ze zgrupowania na Cyprze wrócili piłkarze Legii. Jeszcze w niedzielę twardo twierdzili, że na znak protestu wobec polityki władz klubowych zalegających im z wypłatami nie rozegrają zaplanowanego na czwartek sparingu z Górnikiem Łęczna. Słusznie jednak uznali, że powiedzieli to raz, i wystarczy. Zadbali o miękkie lądowanie na Okęciu i odmawiali komentarzy w tej sprawie
- Strasznie tu zap... [trzy razy dziennie nie ćwiczy żadna inna polska drużyna - red.]. Chłopcy zasłużyli na szacunek. Tymczasem traktuje się nas jak oszołomów. Chcemy pracować w klubie, w którym nie kłócimy się o pieniądze, a naszym celem są zwycięstwa na boisku - mówił przedwczoraj po południu Marek Jóźwiak. On razem z kapitanem Cezarym Kucharskim, Jackiem Zielińskim oraz Stanko Svitlicą są w radzie drużyny. Do takich wypowiedzi upoważniła ich po sobotnim burzliwym spotkaniu reszta kolegów.
O decyzji nierozgrywania w najbliższy czwartek sparingu z Górnikiem Łęczna w Warszawie trenerzy dowiedzieli się dopiero w niedzielę wieczorem po przegranym spotkaniu z Radem Belgrad. Trener Dragomir Okuka, który nie przyleciał z ekipą do Warszawy, a na dwa dni udał się zobaczyć z rodziną w Belgradzie, podczas rozmowy z "Gazetą" nie miał jeszcze o niczym pojęcia. Dowiedział się później i następnie wziął udział w kolejnym spotkaniu zespołu. Zawodnicy po pierwszym wybuchu nieco ochłonęli i świadomi konsekwencji ze strony klubowych działaczy postanowili na razie nie wypowiadać się w wiadomej sprawie. Na Okęciu machali przecząco rękami na propozycje wywiadów. Zgadzali się porozmawiać, dopiero gdy słyszeli, że nieporuszane będą "sprawy organizacyjne". - Przez dwa tygodnie pracowaliśmy bardzo dobrze. Jesteśmy zadowoleni, że obyło się bez poważniejszych kontuzji. Trener Okuka ma taki system, że jak ktoś odpuści, to musi odrabiać. Dlatego wychodziliśmy na zajęcia nawet z drobnymi urazami - np. opowiadał Radosław Wróblewski.
Myślami z rodziną
Jednym z wyróżniających się graczy był najskuteczniejszy w tym roku legionista w sparingach Marek Saganowski (w sumie pięć goli). Nawet i z niego podczas ostatniego spotkania z Radem Belgrad uszło jednak powietrze. Porażka 0:3 zepsuła wcześniejsze dobre wrażenie, bo wyniki z zespołami z Czech czy też z Rosji okazji do wstydu nie dawały. - Dopóki nie brakowało sił, wszystko dobrze wyglądało i prezentowaliśmy się naprawdę nieźle. Już przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego zapowiadałem, że postaram się wywalczyć miejsce w podstawowej jedenastce i tych kilka goli w sparingach chyba mi w tym nie przeszkodziło. Mecz z Radem Belgrad graliśmy, będąc już w Polsce. To znaczy będąc myślami - mówił na lotnisku Saganowski.
Ostatni mecz Legia zagrała w zestawieniu cokolwiek eksperymentalnym. Nie tylko na bocznej obronie zagrał Tomasz Kiełbowicz, przez drugie 45 minut na pozycji ostatniego obrońcy wystąpił jego imiennik Jarzębowski. To m.in. efekt tego, że na zgrupowanie reprezentacji wyjechali Jacek Zieliński i Adam Majewski (Paweł Golański udał się na zgrupowanie młodzieżówki). - Kiedyś tam się grało na środku obrony w drugiej drużynie, ale nie mogę mówić, że to w tej chwili moja optymalna pozycja. W poprzednich meczach wszystko było fajnie, OK. Na ostatni nie starczyło nam już motywacji. Dwa tygodnie na zgrupowaniu to jednak dużo. Każdy jest zmęczony, myślami z rodziną. To główny powód naszej przegranej, a nie jakaś różnica w umiejętnościach. Dla mnie najważniejsze, że ze zdrowiem wreszcie wszystko w porządku. Kolano, które miałem bardzo długo kontuzjowane, już mi nie doskwiera. Zbiłem co prawda mięsień i nie zagrałem w jednym sparingu, ale to nic poważnego. Za kilka dni dojdę do siebie - twierdził jedyny warszawiak w zespole.
Jak zwykle u trenera Okuki wszyscy ćwiczyli bardzo ciężko. Jedynym, który nie grał w sparingach, był Dariusz Dudek. To efekt operacji pachwiny, jaką przeszedł w grudniu. - Nie grałem w sparingach, ale w najbliższym powinienem być brany pod uwagę. Oczywiście w tym, w którym zagramy - mówił, śmiejąc się, Dariusz Dudek, dając do zrozumienia, że do czwartkowego spotkania z Górnikiem Łęczna pewnie nie dojdzie, ale on przecież nic nie wie, bo o takich sprawach w tej chwili piłkarze Legii nie rozmawiają.
Na koniec zgrupowania kontuzji doznał Wojciech Szala i było to jedyne bardziej trwałe niedomaganie. Być może dlatego, że u Okuki ten kto przez dwa dni nie trenuje, przez następne cztery musi ten czas odrabiać. Dlatego nawet ci, których wszystko bolało, zaciskali zęby i dalej ćwiczyli. Ale drobnych urazów było mnóstwo. W tej sprawie głos zabrał lekarz ekipy doktor Stanisław Machowski: - Urazy wynikały głównie z przeciążeń. Najbardziej narażone były łydki, ścięgna Achillesa, przywodziciele, ale nic poważnego się nie wydarzyło. Mówiło się o tym, że trener Okuka katował piłkarzy, a mnie się wydaje, jakby w porównaniu z poprzednimi zgrupowaniami trochę złagodniał. Zawodnicy w sumie obciążenia znosili bardzo dobrze, a pracowali wyjątkowo uczciwie. Najbardziej poszkodowany po tym zgrupowaniu jest Wojtek Szala. Miał problemy z obydwoma ścięgnami Achillesa i z prawą łydką. Pauzował jeden dzień. Do czasu, gdy drużyna wznowi treningi, wszystko powinno być w porządku. Ten zawodnik z reguły po zgrupowaniach ma kłopoty ze zdrowiem. Wynika to z jego predyspozycji fizycznych. Mocny, wytrzymałościowy trening u niego często bywa okupiony kontuzjami bądź chorobami przeciążeniowymi - mówił. - Poza tym kłopoty ze ścięgnem miał też Paweł Golański, ale on po jednodniowym leczeniu i zwolnieniu z treningów pojechał na zgrupowanie kadry młodzieżowej. Pewne problemy miał i Jacek Zieliński - tym razem z mięśniami przewodzącymi udo. Po długiej kontuzji nareszcie zdrowy jest Tomek Sokołowski, ale w jego przypadku trzeba dmuchać na zimne - objaśniał.
We wtorek legioniści mają wolne. W środę wracają do zajęć. Od czwartku zajmie się nimi osobiście Okuka. Prawdopodobnie 17 lutego polecą na kolejne zgrupowanie. Znowu na Cypr, bo wcześniej planowana Turcja ze względów bezpieczeństwa (ewentualna wojna w Iraku) odpada. Tego dnia 31 lat kończy kapitan zespołu Kucharski.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.