Leszek Pisz wspomina swojego brata
25.11.2015 14:09
Feralnego 19 września rodzina Piszów jechała do Częstochowy na Pielgrzymkę Rodzin. - Do tragedii doszło w Motkowicach pod Jędrzejowem. Kierowca tira nie dostosował prędkości do warunków pogodowych. Od policji dowiedziałem się potem, że było tak ślisko, że funkcjonariusze, którzy przyjechali do wypadku, na jezdni ślizgali się jak na lodowisku. Z Mietkiem i Małgorzatą podróżowali jej rodzice. Teściowa miała złamany obojczyk. Tylko teść wyszedł z wypadku bez szwanku - opowiada łamiącym się głosem Leszek Pisz.
- Od zawsze wszystko robiliśmy razem. Całe życie spędziliśmy z piłką przy nodze. Pamiętam pojedynki, które jako bajtle toczyliśmy w lesie albo na podwórku. Nasze domy dzieli od siebie 20 metrów. Kiedy patrzę w okno, to jakbym podświadomie czekał na Miecia, że zaraz przyjdzie, pogadamy, pożartujemy - mówi pan Leszek.
- Graliśmy na innych pozycjach. Ja byłem rozgrywającym, a Miecio występował na skrzydle. Może nie osiągnął z Legią takich sukcesów jak ja, ale w Pucharze Zdobywców Pucharów w 1990 roku zagrał przeciwko Barcelonie na Camp Nou (1:1) i wywalczył z Legią Superpuchar Polski. Poza tym był żywą legendą mocnego wtedy Motoru. Przy Mięciu to ja byłem ponurak. On to dopiero był zgrywus! Błyskotliwy, był mistrzem ciętej riposty - wspomina.
- Syn miecia jest u dziadków w Lublinie. Tam studiuje. Gdy wróci do Dębicy będę blisko, by zawsze mógł mieć we mnie oparcie. Nie ma dnia, żebym nie zadawał sobie pytania - dlaczego do tego doszło? Dlaczego Miecio, Małgosia? Razem z bratem umarła cząstka mnie - kończy Leszek Pisz.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.