Liga w loży szyderców
05.09.2007 08:29
Już blisko pół setki spotkań oglądali w bieżącym sezonie fani Orange Ekstraklasy i choć liga nikogo nie rozpieszcza poziomem, to frekwencja na stadionach rośnie niemal proporcjonalnie do pojemności przebudowywanych obiektów w Poznaniu, Krakowie czy Lubinie. Dla równowagi pojawiły się jednak w rozgrywkach kluby „bezdomne”, wszak bilans – także infrastrukturalny – zawsze musi wyjść na zero.
Najmocniejsze wejście w nowy sezon zanotowało... Zagłębie Sosnowiec – oto decyzją Wydziału Dyscypliny, już po pierwszej kolejce, maksymalnie wyśrubowany został rekord w kategorii „najszybszy spadek z ligi”. Ale w Sosnowcu duch bojowy nie został złamany – beniaminek odniósł w sześciu kolejkach już dwa zwycięstwa, a to przecież tyle samo co wicemistrz z Bełchatowa. Falstart zawodników GKS-u podobno tłumaczą męczące spotkania w europejskich pucharach, o które tak zawzięcie walczyli w ubiegłym sezonie... No i po co wam to było chłopaki?
Tymczasem tonie piłkarska Łódź. ŁKS strzelił dotychczas raptem dwie bramki, co zaiste trudno zrozumieć, skoro w ataku grają tam snajperzy pokroju Klatta. W Widzewie natomiast postanowiono nie czekać aż klub obejmie czerwoną latarnię ligi, chociaż w tym kolorze piłkarzom i działaczom z Al. Piłsudskiego zawsze było do twarzy. Pożegnano trenera Probierza, przywitano piłkarza Piechnę, który do niedawna spacerował niemal bezrobotny po Placu Czerwonym, a w sobotę tylko dzięki pobłażliwości sędziego nie wpisał się w konwencję czerwieni, mimo że po niespełna dziesięciu minutach powinien był wylecieć z boiska w meczu z „Niebieskimi”.
Skoro już jesteśmy przy kolorach, trzeba wspomnieć o czarnym dniu bramkarza Dolhy, który wg relacji Franciszka Smudy już po pierwszej połowie meczu z „Białą Gwiazdą” był bielszy niż ściana. Nic dziwnego – jego interwencje można byłoby śmiało uznać za najgorsze z możliwych, gdyby nie to, że do tej specyficznej rywalizacji postanowił się włączyć golkiper Cracovii, który sam wrzucił sobie piłkę do siatki. Ale Cabaj podobno już tak ma, że co jakiś czas postanawia wyręczyć (dosłownie) napastników drużyny przeciwnej.
Na odmiennym biegunie bramkarskim znalazł się Jan Mucha, który od początku rozgrywek zachowuje czyste konto. Wielu fachowców nie może się temu nadziwić... W ogóle dziwnie zrobiło się przy Łazienkowskiej – nie bardzo jest za co ganić drużynę Legii, krytyka zamilkła, a to sytuacja w Warszawie doprawdy rzadko spotykana, bo chętnych do narzekań nigdy tu nie brakowało. Trener Urban też jest jakiś dziwny – chodzi uśmiechnięty, nie unika wywiadów i nawet sparingi otworzył dla kibiców. No, ale to wszystko do czasu drogi szkoleniowcu, bo kiedy przyjdzie na ciebie czas, a przyjdzie czas na ciebie...
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.