Domyślne zdjęcie Legia.Net

Liga w loży szyderców

Michał Bronowicki

Źródło: Legia.Net

11.12.2007 13:12

(akt. 21.12.2018 14:15)

17. kolejka Orange Ekstraklasy kończyła tegoroczne zmagania na polskich boiskach. Piłkarze mocno się postarali, aby ta ostatnia seria na długo zapadła w pamięci kibiców i dostarczyła wielu wrażeń. Bo przecież przez najbliższe 75 dni rozbratu z ligą, nawet najbardziej szyderczy obserwatorzy zdążą zatęsknić za olśniewającymi wyczynami rodzimych wirtuozów futbolu, kwiecistymi analizami błyskotliwych trenerów oraz fantastycznymi wizjami prezesów. Natury się nie da oszukać!
Z największą niecierpliwością na wznowienie rozgrywek będą czekali fani krakowskiej Wisły, która pewnie zmierza po mistrzowski tytuł. Po ostatnim, słabym sezonie apetyty pod Wawelem są niezwykle wyostrzone i wszystkim śpieszy się do powrotu na szczyt. W niedzielny wieczór zawodnicy „Białej Gwiazdy” wreszcie postanowili zafundować swoim kibicom nieco emocji i długo remisowali z detronizowanym Zagłębiem Lubin, lecz w ostatnich minutach spotkania zagwarantowali sobie ósme zwycięstwo na własnym obiekcie. Bardzo źle rokuje to dla atrakcyjności wiosennej rywalizacji. W kontekście walki o pierwsze miejsce liga może być wyjątkowo mało interesująca, a przecież całemu piłkarskiemu środowisku powinno zależeć na zwiększeniu wartości Orange Ekstraklasy, zwłaszcza w przeddzień sprzedaży praw telewizyjnych do transmisji meczów. Niestety w Krakowie tego nie rozumieją. Co innego w Lubinie, gdzie klub w kilka miesięcy może przejść fazę od mistrzostwa do coraz bardziej realnej, karnej degradacji. W takim przypadku nikt nie może powiedzieć, że nie jest to interesujące, bo – nolens volens – Zagłębie podąża ścieżką Juventusu Turyn, a przecież sprawdzone wzory z Serie A dobrze jest przeszczepiać z ziemi włoskiej do Polski. Chyba jedynym zespołem zdolnym nawiązać walkę z Wisłą jest Legia Warszawa. Owszem, piłkarska jesień należała do „Białej Gwiazdy”, ale od początku przesuniętej w czasie rundy wiosennej, prym wiedzie drużyna „Wojskowych”. To Legia posiada najlepszy bilans w ostatnich dwóch kolejkach i to w Legii gra najlepszy strzelec rewanżowej serii – Takesure Chinyama. A że warszawianie mogą pochwalić się również najlepszą defensywą spośród wszystkich klubów Orange Ekstraklasy – w rewanżowej rundzie nie stracili jeszcze bramki, więc Mucha, wzorem z początku sezonu, znów idzie na rekord – to w imię pożądanych emocji warto wierzyć, że kwietniowe starcie Legii i Wisły nie będzie wyłącznie spotkaniem o prestiż. Determinacji legionistom raczej nie zabraknie – zbyt wiele osób w klubie ma coś do udowodnienia: Mucha walczy o powołanie do kadry Słowacji, bo bardzo chce zagrać przeciw Polsce w eliminacjach do afrykańskiego mundialu, Kiełbowicz z Wawrzyniakiem liczą na powołania do reprezentacji na finały Mistrzostw Europy, Augustyn walczy o swoją przyszłość, Roger o zagraniczny kontrakt, Grosicki o sportowy byt, Giza o piłkarski honor, Chinyama o koronę najlepszego snajpera, a Jan Urban o przedłużenie angażu. Żeby tak jeszcze Trzeciak zawalczył o pieniądze na transfery... Reszta ligowców w minionej kolejce potwierdziła, że wiosna w ich wykonaniu będzie co najmniej intrygująca. Bo cóż wymyśli taki Stefan „Doktor” Majewski by reanimować Cracovię, która znalazła się w stanie śmierci klinicznej? Czy będzie czekał na cud, czy skonsultuje się ze specjalistą od cudów deklarowanych – Franciszkiem Smudą? W Poznaniu zjawisk nadprzyrodzonych jak na lekarstwo, chociaż kibice „Kolejorza” podkreślają, że ich zespół zdobył najwięcej punktów na własnym stadionie spośród wszystkich drużyn Orange Ekstraklasy, a to przecież sytuacja obiektywnie niezwykła. Czego spodziewać się po Zagłębiu Sosnowiec, które zmierza do trzeciej ligi i straciło w tym sezonie tylko o jedną bramkę mniej, aniżeli cała pierwsza trójka? Jak stulecie klubu uczci ŁKS, który ostatnio do siatki rywali jest w stanie trafiać wyłącznie z rzutów karnych? Czy w sukurs sąsiadowi zza miedzy przyjdzie Widzew, którego ewentualna, karna degradacja odsunie widmo spadku dla ekipy, jaka zajmie w rozgrywkach przedostatnie miejsce? Wprawdzie ŁKS to jedna z ledwie trzech drużyn, która więcej punktów wywalczyła na wyjeździe niż na własnym obiekcie, ale te nienajgorzej brzmiące sformułowanie jest w istocie zestawieniem bilansu tragicznego z koszmarnym. Piłkarska wiosna przyniesie zresztą więcej interesujących rozstrzygnięć. Na przykład w jaki sposób Jacek Zieliński sprawi, że w Kielcach runda rewanżowa tym razem nie okaże się wielkim rozczarowaniem, skoro już zaczęła się źle, a sam trener zdążył mocno zdystansować się od drużyny – podczas meczów, czasowo zasiada na trybunach, zamiast na ławce z zawodnikami i dodatkowo ostentacyjnie dzwoni gdzieś w trakcie zawodów. Czy w Grodzisku Wielkopolskim nastąpi casus Amiki Wronki? Jak długo Stadion Śląski będzie jedną z aren Orange Ekstraklasy, choć formalnie nie jest przyporządkowany żadnemu klubowi, a mimo to grywa tam połowa drużyn z regionu? Spodziewanych atrakcji będzie zapewne sporo, niespodziewanych również nie powinno zabraknąć. A w razie chwilowego przestoju w futbolowej karuzeli zdarzeń dziwnych i paranoicznych, zawsze przecież można liczyć na PZPN, tym bardziej, że już w lutym odbędzie się Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Statutowe, więc piłkarska wiosna zacznie się od mocnego akordu – kibice będą świadkami kolejnych wynurzeń polskiej myśli szkoleniowej oraz początku zażartej, słownej walki o stołek prezesa. Preludium stanowiły już niedawne wypowiedzi Grzegorza Laty. Oby tylko przy Miodowej nie zapomniano, że... ...„Wolność słowa też piękna rzecz, I możesz krzyczeć, co zechcesz lecz, Lecz jest poza tym dobro i zło, Prokurator wytłumaczy ci to.”.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.