Lindsay Rose – kim jest dyskretny lew z przeszłością w Ligue 1?
01.07.2021 19:40
fot. Twitter Aris FC
Francja. Rennes. Miasto, w którym żyje ok. 220 tys. ludzi. To właśnie tam – 8 lutego 1992 roku – urodził się Lindsay Rose. - Kiedy miałem pięć lat, zostałem zapisany do Cercle Paul-Bert Blosne, drużyny z okolicy, w której dorastałem. Na początku nie mogłem grać, bo byłem zbyt młody. Zostałem tam do dziesiątego roku życia. Potem dołączyłem do szkółki piłkarskiej Rennes. Gdy tylko młodzieniec z podmiejskiego zespołu nieco rozbłyśnie, natychmiast zostaje zauważony przez duży klub w regionie. (…) Wspomnienia związane z CPB Blosne, to przede wszystkim przyjemność poznania piłkarskich podstaw przez ludzi, którzy sprawili, że pokochałem futbol. Kiedy jestem w Rennes, wracam tam, aby spotykać młodych ludzi i przekazywać im piłki, są wtedy bardzo szczęśliwi. To powód do dumy dla nich, dla nas i dla okolicy, z której pochodzę. Blosne to ZUP (obszar do zurbanizowania w pierwszej kolejności – red.), z dużymi budynkami. Mieszkałem w wysokiej, siedemnastopiętrowej wieży z bratem, matką, siostrą i ojcem. Świetnie nam się tam żyło, mimo że była to dość gorąca okolica – opowiadał zawodnik.
"Chciałem przestać grać w piłkę"
Jego marzeniem była gra w Stade Rennes, w barwach którego występował do 15. roku życia. – Przechodziłem przez kolejne kategorie wiekowe. Aż do dnia spotkania trenera, który za mną nie przepadał. W tamtym momencie, gdy widziałem, że nie byłem doceniany za swój wysiłek, dość łatwo pękałem. Miałem w sobie małego diabła, który wychodził z pudła w razie niesprawiedliwości. Pokłóciłem się z bramkarzem, ponieważ przez niego straciliśmy wiele goli (…) Dziś tego żałuję. Nie wiem, gdzie on jest, może przestał przeze mnie grać… W następnym tygodniu trenerzy poinformowali mnie, że z Rennes to już koniec. To był dla mnie cios. Chciałem przestać grać w piłkę. Mój przyjaciel, Franck Julienne, bardzo mnie wspierał i przekonywał, żebym nie odpuszczał – mówił Rose, którego idolami w młodzieńczych latach byli David Beckham i Ruud van Nistelrooy. Teraz inspirują go gracze występujący na jego pozycji, jak Sergio Ramos czy Thiago Silva. Ale nie tylko. Docenia również pracę, jaką wykonuje na boisku Cristiano Ronaldo.
Zawodnik meczu, reprezentacja Francji i gra dla Mauritiusa
Miał zaledwie 15 lat, kiedy Yannick Menu, ówczesny trener reprezentacji U-17, dał mu do zrozumienia, że „nigdy nie przejdzie na zawodowstwo, ani w Rennes, ani gdziekolwiek indziej". Rose zachował te słowa w pamięci, żeby o nich nie zapomnieć. I zamiast użalać się nad własnym losem, dzieciak z południowej dzielnicy Rennes zbudował siebie, pracując jak szaleniec, by nie zgadzać się z tymi, którzy w niego nie wierzyli – czytamy.
Mógł związać się ze Stade Brest czy CS Sedan-Ardennes, ale wybrał – ze względu na bliską odległość od domu - Stade Lavallois. - To było niesamowite. Po raz pierwszy czułem niezależność i byłem otoczony przez prawdziwych przyjaciół, którzy się mną opiekowali. Nauczyłem się wszystkiego w Rennes, a pokazałem to w Laval. Pierwsze spotkanie w „jedynce”, w Ligue 2, rozegrałem przeciwko Chateauroux (9.04.2010). Zremisowaliśmy 0:0, a ja wystąpiłem przez 90 minut i zostałem wybrany zawodnikiem meczu. To było dobre wejście do pierwszej drużyny – skomentował Rose, który tydzień wcześniej grał w ćwierćfinale Coupe Gambardella z zespołem U-19. W tamtym czasie, mając 18 lat, podpisał też profesjonalny kontrakt. - Gdy trafiłem na stałe do kadry „jedynki”, to sztab szkoleniowy widział we mnie środkowego obrońcę – mówił piłkarz, który przygodę z piłką zaczynał w ataku, a potem na skrzydle i po prawej stronie defensywy.
W trakcie gry w Stade Lavallois, otrzymywał powołania do juniorskich reprezentacji Francji. - Wszyscy w Laval wzięli mnie za osobę szaloną, haha. Już na początku przedstawiłem swoje cele, a sztab absolutnie nie myślał, że uda mi się zagrać dla reprezentacji Francji, ponieważ na listach powołanych znajduje się niewielu graczy tego klubu. Pamiętam, jak otrzymałem telefon w związku z zaproszeniem do kadry do lat 18. Jadłem w centrum miasta. Wówczas zadzwonił do mnie menedżer i powiedział: „Lindsay, jesteś wezwany do francuskiego zespołu, aby natychmiast kogoś zastąpić”. Był to dla mnie powód do dumy. Miałem wtedy 17 lat, byłem jedynym zawodnikiem z mojego pokolenia, który grał w rezerwach i trafił do reprezentacji Francji. Dobrze było pojechać, aby kogoś zastąpić, ale musiałem też z czasem udowodnić, że mogę zostać tam na dłużej – mówił stoper, który występował także w kadrach U-20 oraz U-21 i grał razem z Aymericem Laporte, Lucasem Digne, Geoffrey'em Kondogbią czy Anthonym Martialem.
W 2018 roku Rose zdecydował się na zmianę reprezentacji. Zaczął być powoływany do kadry Mauritiusa. - Mój ojciec jest stamtąd, wciąż mam tam dużą część rodziny. Dla mieszkańców wyspy, która jest niesamowita, jestem swego rodzaju ambasadorem we Francji, to pochlebia. Mauryjczyk ma wartości takie, jak szacunek. Jest też miły. Moi wujkowie grali w piłkę nożną, mój tata też. W tym kraju Vikash Dhorasoo jest Bogiem – komentował 29-latek, mający na koncie – na tę chwilę - pięć występów w tamtejszej kadrze.
Ligue 1 i 600 przysiadów dziennie
Latem 2012 roku był o krok od Lorient. Do transferu jednak nie doszło. Zawodnik został w Laval, a kilka miesięcy później trafił do Valenciennes FC. - Jestem naprawdę zadowolony. Wykonuję niezwykłą pracę. Zdałem sobie z tego sprawę w pełni, odkąd znalazłem się w Ligue 1. Widzę to w oczach publiczności, która nas „idealizuje”. Gram z zawodnikami, których oglądałem w telewizji, to zupełnie inny wymiar. Mam to szczęście, że czuję zaufanie trenera, prezesa, kolegów z drużyny – opowiadał stoper, który spędził tam półtora roku, a następnie związał się z… Olympique Lyon. Trenował tam u boku Alexandre Lacazette’a, Mathieu Valbueny czy Nabila Fekira. Występował na środku obrony razem z Samuelem Umtitim, który reprezentuje obecnie FC Barcelonę. Grał też z Corentinem Tolisso, z którym pokłócił się kiedyś w szatni. I został tymczasowo wyłączony z treningów z pierwszym zespołem.
Rose, w jednym z wywiadów, przyznał, że wykonuje przynajmniej 600 przysiadów dziennie. - Idzie to szybko i sprawnie, wykonuję 50 powtórzeń w serii. Po raz kolejny wspomnę, że inspirują mnie wielcy gracze, którym się udało, którzy są na najwyższym poziomie – opowiadał. – Lubię, kiedy jest intensywność w grze, pojedynki z rywalami i uderzenia na bramkę – stwierdził zawodnik, który przez półtora roku w Lyonie rozegrał 19 meczów, w tym 16 w lidze francuskiej. Ze względu na nieregularność w grze, na początku 2016 roku udał się na sześć miesięcy do FC Lorient. - Lindsay to zawodnik, który musi grać. Tutaj mu się to nie udało. Potrzebuje pewności, której u nas nie miał – dodał ówczesny trener Olympique, Bruno Genesio.
W trakcie wypożyczenia, Rose wystąpił w 10 spotkaniach. Spisywał się solidnie, dzięki czemu trafił tam na stałe. W pierwszych miesiącach, po transferze definitywnym, zbyt wiele jednak nie pograł. Zmagał się z urazem kolana. Potem przeszedł na półroczne wypożyczenie do SC Bastia. Po powrocie do FC Lorient, które spadło do Ligue 2, często pojawiał się w podstawowym składzie. Łącznie, rozegrał 50 meczów w barwach tego klubu: strzelił pięć goli i miał jedną asystę. Przez pewien czas rywalizował na prawej obronie.
Przeprowadzka do Grecji, rekord i dyskretny lew
W styczniu 2019 roku powędrował na wypożyczenie do Arisu Saloniki. Niemalże z miejsca wskoczył do podstawowego składu. Szybko otrzymał zaufanie trenera, kolegów z drużyny i całego klubu. I był to pewnie główny powód, który sprawił, że Rose (1,84m wzrostu) przeniósł się do greckiego klubu na stałe. - Miałem okazję zostać w Ligue 1, dostałem nawet ofertę. Ale wolałem odejść i trochę odpocząć od krytyki pod moim adresem, od jakiegoś czasu. Chciałem odzyskać zdrowie i pewność siebie – przyznał.
- Jestem dyskretny, ale nie nieśmiały. Dużo obserwuję, zanim się zdecyduję na to, aby się komuś zwierzyć. To nie jest nieufność, to nauka – mówił Rose, którego porównywało się do lwa, dając jasno do zrozumienia, że lubi przywództwo i… obowiązki. – Dobrze czuję się w Arisie, jak lider (…). Jestem lwem zespołu – opowiadał. Greckie media pisały też, że jest kamieniem węgielnym Arisu, czego dowodem była imponująca seria. Rok temu pobił grecki rekord pod względem największej liczby rozegranych spotkań z rzędu w tamtejszej ekstraklasie (44).
- Na boisku imponuje bogatymi umiejętnościami: jest dobry i skuteczny w grze w powietrzu, a także przy stałych fragmentach gry, które czynią go niebezpiecznym. W zeszłym roku był kluczowym i niezastąpionym zawodnikiem wyjściowego składu. Pozycją, na której grał, był środek defensywy, choć Michael Oenning wykorzystywał go czasami jako prawego obrońcę. Jednak jego miejsce znajdowało się w centrum obrony, gdzie skomponował niepokonany duet z Franem Velezem. W tym roku ponownie był jedną z głównych skał w defensywie. Duet z Yohanem Benalouanem lub Georgiosem Delizisisem to najbardziej stabilna gwarancja obrony, której prawie nie dało się naruszyć - czytamy.
Rose, który w ostatnim czasie pracował indywidualnie (problemy z łydką), dostał od Arisu pozwolenie na transfer do Legii. Jest szóstym, a licząc z wracającym z wypożyczenia Maciejem Rosołkiem, siódmym transferem stołecznego klubu przed startem sezonu 2021/2022. Zapowiada się na solidne wzmocnienie defensywy mistrzów Polski.
Statystyki Rose:
Klub | Mecze | Gole | Asysty | Ż. kartki | Cz. kartki |
Aris Saloniki | 96 | 7 | 4 | 12 | 2 (za dwie ż.) |
SC Bastia | 9 | - | - | 1 | - |
FC Lorient | 50 | 5 | 1 | 4 | - |
Olympique Lyon | 19 | - | - | 4 | 2 (raz za dwie ż.) |
Valenciennes FC | 24 | 1 | 1 | 4 | - |
Stade Lavallois | 72 | 3 | - | 12 | 2 (raz za dwie ż.) |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.