Lindsay Rose

Lindsay Rose: W Legii znalazłem motywację, dobry zespół i wymagania

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: metrosport.gr

24.10.2022 13:30

(akt. 24.10.2022 13:32)

- W Legii nauczyłem się, że trzeba walczyć, ciężko trenować, żeby dostać się do drużyny. Nazwisko czy CV nie wystarczy, chyba że nazywasz się Messi lub Neymar. W Legii znalazłem motywację, dobry zespół i wymagania. To działa tak - jesteś częścią Legii więc musisz zdobyć mistrzostwo, najlepiej krajowy dublet - opowiada w rozmowie z greckimi mediami obrońca Legii Warszawa, Lindsay Rose.

- Aris dał mi bardzo dużo. Od kibiców, trenerów i sztabu szkoleniowego po prezesa klubu. Kiedy ostatni raz wyszedłem z szatni, płakałem przez dziesięć minut w taksówce. Emocje były silne. Wyjeżdżałem, ale jednocześnie czułem się szczęśliwy, że tu grałem. Smutno było opuścić moje miasto, moją drużynę i kolegów z drużyny. Po roku wciąż oglądam ligę grecką, oczywiście najchętniej mecze Arisu, bo wciąż grają tam moi przyjaciele.

- Jak to się stało, że z Arisu trafiłem do Olympiakosu i dopiera stamtąd do Legii? Powiem to, co wszystkim odpowiedziałem na te sugestie. Z Arisu trafiłem do Legii. Byłem piłkarzem Arisu i z Salonik przyjechałem do Warszawy. Reszty nie znam i to nie moja sprawa. Informacje i plotki nie są czymś, co komentuję. Ciekawi mnie jedynie, kto korzysta z tych informacji i w jakim celu.

- W Salonikach uczyłem się angielskiego. Bardzo się poprawiłem, brałem intensywne lekcje i może nie jestem jeszcze na bardzo zaawansowanym poziomie, ale jest nieżle. Uczyłem się też greckiego, choć teraz o nim zapominam, bo nie mam okazji mówić za dużo w tym języku. W Legii mamy greckiego speca od przygotowania fizycznego - Stergiosa Fotopoulosa, z którym staram się rozmawiać po grecku na podstawowym poziomie. Nigdy nie zapomnę Grecji. Odkryłem tam nowy kraj, nowych ludzi, gusta... Dla mnie poziom życia w Grecji był bliski perfekcji. Życie w Polsce też jednak jest niesamowite, ludzie fajni. Wiele osób mówi, że Polacy są trochę... zimni, ale to nieprawda, wręcz przeciwnie, mają otwarte serca, zwłaszcza młodsze pokolenia. To dobre miejsce dla kogoś z rodziną, bo Warszawa to miasto z mnóstwem zieleni i mnóstwem parków. Możesz znaleźć wszystko, każdy znajdzie coś dla siebie. Pogoda nie jest taka sama jak w Grecji, ale zimno jest suche, nie jest tak wilgotno jak w Salonikach.

- Jeśli chodzi o część sportową, piłka nożna jest religią. Jesteśmy w Warszawie, a Legia to drużyna miejską i podobnie jak w Grecji decydującą rolę odgrywają kibice. Jest duża presja, ale fajnie jest grać pod presją i czuć wymagania. Gramy w dużym zespole, a duże zespoły potrzebują presji. Zanim przyjechałem do Warszawy, miałem wystarczająco dużo informacji o klubie, poziomie piłki nożnej w Polsce i kibicach. Wiedziałem też o pogodzie i przyjechałem przygotowany. Stadion zapełnia się na meczach, atmosfera w trakcie spotkań jest niesamowita, a warto nadmienić, że w całym kraju pojawiają się nowe stadiony. Jest lepiej niż się spodziewałem. I nie mam na myśli pieniędzy. Nie gram w piłkę o pieniądze, bo już kilka razy odrzucałem dobre kontrakty uważając, że projekt mi nie odpowiada. To moja praca, potrzebne są pieniądze, ale to nie wszystko.

- Sekretem każdej zmiany kraju jest adaptacja. W zeszłym roku podpisałem kontrakt z Legią, mając 29 lat i potrzebowałem około sześciu miesięcy na adaptację, mimo że jestem doświadczonym zawodnikiem, który rozegrał ponad 300 meczów. Na początku trudno mi było jednak wejść w ducha miasta, ale cieszę się każdą chwilą w Warszawie - każdym treningiem i każdym meczem. To samo robiłem we Francji i Grecji. Mam szczęście i jestem wdzięczny, że mogę profesjonalnie grać w piłkę nożną.

- Od dnia kiedy przyjechałem do Warszawy zrozumiałem, że dostanę to, na co zasługuję. Jeśli nie pracujesz ciężko, nawet gdy jesteś w domu, nigdy nie osiągniesz najwyższego poziomu. Tutaj nauczyłem się, że trzeba ciężko walczyć, ciężko trenować, żeby dostać się do drużyny. Nazwisko czy CV nie wystarczy, chyba że nazywasz się Messi lub Neymar. W Legii znalazłem motywację, dobry zespół i wymagania. To działa tak - jesteś częścią Legii więc musisz zdobyć mistrzostwo, najlepiej krajowy dublet. Legia jest jak Olympiakos. Ciśnienie jest takie samo. Ale liga w Polsce nie jest łatwa. Drużyna z mniejszym potencjałem lub mniejszym budżetem, będąca nisko w tabeli, może wygrać z pierwszym zespołem w tabeli. Tu nie ma korupcji, nie zobaczy się dziwnych rzeczy.

- Mam jeszcze 1,5 roku kontraktu z Legią. Potem wszystko może się zdarzyć. Nie jest przeciwny perspektywie powrotu do Grecji, ale bardzo ciekawa jest też perspektywa MLS - kolejny kontrakt, może być tym ostatnim. A co potem? Wiem, że będę gotowy. Dużo się mówi o sportowcach, którzy przestają grać i depresja pojawia się nagle. Ja przygotuję się na to, żeby wszystko poszło gładko. Może zostanę przy piłce? Uważam, że rola trenera czy dyrektora technicznego by mi odpowiadała. Natomiast nie wyobrażam sobie siebie jako komentatora, choć niczego nie wykluczam. W mojej głowie jest jednak myśl o zrobieniu czegoś w moim kraju - Mauritiusie, np. ucząc dzieci piłki nożnej i przynosząc coś nowego. Mam im wiele do przekazania.

- Tuż obok Polski toczy się wojna. Wiele osób cierpi - nie tylko na Ukrainie, ale i poza nią. Razem z rodziną żyję w Warszawie normalnym trybem i nie czujemy niebezpiecznie, że coś może się zdarzyć. Wojna to jednak wojna, ale na nasze życie nie ma żadnego wpływu.

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.