Łukasz Bortnik: Dwa tygodnie na przygotowania po przerwie to za mało

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

03.04.2020 18:10

(akt. 03.05.2020 21:35)

Piłkarze Legii muszą trenować w domu. Zindywidualizowane ćwiczenia z odpowiednią intensywnością przygotowują im trenerzy od przygotowania fizycznego. - Każdy zawodnik ma teraz w głowie sprawy związane z bezpieczeństwem i zdrowiem, a do tego dochodzą kwestie finansowe, co dotyka nas wszystkich. To jest dodatkowe obciążenie psychiczne, dodatkowy stres. Staramy się na to reagować i jakoś to rozwiązywać - opowiada w rozmowie z Legia.Net trener Łukasz Bortnik.

Dzieje się. Obecnie przyszło panu i całemu sztabowi szkoleniowemu pracować w warunkach, o których nie uczą na żadnym kursie. Nie do się do tego przygotować.

- To prawda. U nas jeszcze stopień pandemii nie jest taki straszny, jak w lidze włoskiej, angielskiej czy hiszpańskiej, gdzie liczba zarażonych piłkarzy jest duża. To sytuacja nowa i wyjątkowa. Nikt nie miał wcześniej z czymś takim do czynienia. Miesiąc temu wydawało się, że ten dramat dzieje się daleko, ale nas nie dotknie. Dwa tygodnie temu każdy z nas łudził się, że sytuacja szybko zostanie opanowana, że przeminie. Dziś wiemy, jak to wygląda, liczba zarażonych rośnie. To okres niepewności – nie wiemy, kiedy wznowimy treningi, kiedy będziemy mogli pracować w grupach. Nie wiemy, czy będzie możliwe wznowienie rozgrywek, a jeśli tak, to kiedy. Dziś wszystkich te pytania nurtują, a nie możemy na nie otrzymać odpowiedzi. Są jedynie spekulacje, przewidywania, różne plany. Pewności co do przyszłości jednak nikt nie ma.
 
Trener Marek Saganowski mówił ostatnio, że wszyscy w sztabie mają swoje obowiązki, ale zdecydowanie najwięcej ich mają trenerzy od przygotowania fizycznego. Faktycznie tej pracy jest tak dużo?

- Zdecydowanie. To okres przypominający ten przejściowy, czyli czas między jedną i drugą rundą sezonu, tuż przed wejściem w okres przygotowawczy. Wtedy piłkarze aktywnie wypoczywają fizycznie i psychicznie. Teraz jest podobnie, choć nacisk na treningi indywidualne jest większy. To w dużej mierze angażuje trenerów od przygotowania fizycznego. To nasza działka, my za to odpowiadamy. Układamy takie plany indywidualne piłkarzom, by mogli pewne parametry fizyczne podtrzymywać czy też ograniczyć spadek zdolności wysiłkowych. Dlatego każdego dnia ciężko pracujemy, często rozwijamy się przy okazji w innych kierunkach. Ten okres pracy prędko się nie skończy. Jeśli wrócimy do zajęć grupowych i będziemy mogli pracować wspólnie z zespołem, to zaczniemy okres przygotowawczy. Zobaczymy tylko czy przygotowywać będziemy się do dokończenia tego sezonu czy od razu do przyszłego.
 
Piłkarze otrzymali od klubu rowerki, ciężarki, maty, gumy – wszystko po to by podtrzymać właśnie te zdolności wysiłkowe?

- Tak, chodzi o to by piłkarze realizowali swój plan treningowy, w jak najlepszych warunkach ze sprzętem, który nam trenerom pozwoli ograniczyć ten spadek zdolności wysiłkowych. Udało nam się zorganizować dla każdego zawodnika rowerki spinningowe. Ukłony dla firmy Matmarko – Marka Pasiaka. Po jednym telefonie wszystko zorganizował dla Legii. Bardzo się cieszymy, że w tej trudnej sytuacji możemy liczyć na inne podmioty i osoby będące poza klubem. Dzięki temu w pierwszym okresie zawodnicy mogli wykonywać pracę interwałową i tlenową, na odpowiedniej intensywności. Ta praca była konieczna, a chcieliśmy ograniczyć wychodzenie z domu. Obserwowaliśmy inne kluby, w czołowych ligach – przyjęły one podobny schemat działania jak my. Pozostałe ćwiczenia siłowe to takie niezbędne minimum, które pozwoli nam skutecznie podtrzymywać określone cechy nerwowo-mięśniowe. Mam na myśli głównie zdolności siłowe i moc mięśniową.

Rozmawiałem z trenerem Sebastianem Krzepotą, który uważa, że w taki sposób można trenować maksymalnie trzy tygodnie. Powoli zbliżamy się do tej granicy, pytanie co dalej?

 -  Zdecydowanie zgadzam się z Sebastianem, ten okres trzech tygodni jest jeszcze dopuszczalny. Tym bardziej, że piłkarze pracują indywidualnie na odpowiedniej intensywności, co jest dla nas kluczowe. Wszystkie treningi, które realizują zawodnicy są naprawdę wymagające, kosztują ich wiele wysiłku i energii, taki jest cel w tym wszystkim.

Dziś kończymy ten okres trzech tygodni kwarantanny, takiego wymuszonego, aktywnego wypoczynku zawodowego. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, co dalej? To pytanie jest jednak bardzo zasadne. Mam nadzieję, że uda się wrócić do pracy zespołowej w mniejszych grupach. Na razie nie jest to możliwe. Przestrzegamy restrykcji jakie zostały nałożone na cały naród polski. Jak wszyscy musimy ograniczać zgromadzeń czy skupisk ludzkich i starać się pozostać w domach na tyle, na ile jest to możliwe. Na razie więc nie ma innych możliwości, ale sytuacje może się przecież zmienić z dnia na dzień. Musimy być na to przygotowani i podejmować określone decyzje. Akceptujemy to co jest i jesteśmy gotowi na każdy scenariusz. Trzeba się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości, ale mamy nadzieję, że to nie potrwa długo, że będziemy mogli wznowić treningi i ruszyć ze wszystkim do przodu z wysokiego „C”. Ale jeśli czas przymusowego odpoczynku piłkarzy się wydłuży, to problem powrotu do pełnej dyspozycji fizycznej, przy minimalnym ryzyku odniesienia kontuzji, będzie dość duży.  
 
Zawodników trzeba mobilizować do pracy? Siedzenie w domu nie sprzyja wylewaniu potów ani dużej samodyscyplinie. Z drugiej strony jest też psychika, która nie pozwala się skupić w pełni na pracy.

- To prawda, było to już widać w tych dniach poprzedzających mecz z Lechem w Poznaniu, do którego w końcu jednak nie doszło. Zanim zapadła decyzja o zawieszeniu rozgrywek, w szatni był tylko jeden temat – koronawirus. Każdy się zastanawiał czy będziemy grać, czy pojedziemy do Poznania, jak duże jest ryzyko. Teraz jest podobnie, a do spraw związanych z bezpieczeństwem i zdrowiem dochodzą kwestie finansowe, co dotyka nas wszystkich. To jest dodatkowe obciążenie psychiczne, dodatkowy stres. Musimy to brać pod uwagę i roztropnie podchodzić do tego okresu. Staramy się mieć ciągły kontakt z zawodnikami i rozmawiać z nimi i wyczuć jakie są ich odczucia, jakie mają obawy i co sprawia im dziś największy stres. Staramy się na to reagować i jakoś to rozwiązywać.


 
Jest różnica w tym co robią teraz w domach piłkarze z pola i bramkarze?

- Tak jak wspominałem, każdy z zawodników pracuje na określonej intensywności. Ta jest dobierana na podstawie wyników testów, które były wykonywane w styczniu. Także indywidualizacja jest. Plany treningowe są podobne dla wszystkich zawodników, ale faktycznie bramkarze mają te plany nieco zmodyfikowane. Trenerzy Krzysztof Dowhań i Jano Mucha są za to odpowiedzialni w głównej mierze. Ale rozmawiamy wspólnie i ustalamy akcenty motoryczne. Skupiamy się na eliminowaniu pewnych braków fizycznych, posturalnych bądź ruchowych i w tym przypadku odpowiednie ćwiczenia są optymalnie dobrane do każdego piłkarza.  Wiele osób, włączając sztab medyczny, jest maksymalnie zaangażowany.  Wykorzystujemy do tego najnowszą technologię.
 
Wspomniał już trener, że gdyby liga miała zostać wznowiona, to będzie konieczny mini obóz przygotowawczy. Dwa tygodnie wystarczą?

- Dziś już wiemy, że zdecydowanie te dwa tygodnie nam nie wystarczą. Wyznaję zasadę jeden do jednego jako minimum, które trzeba zapewnić piłkarzom. Czyli jeśli mamy trzy tygodnie przerwy, to potrzeba trzy tygodnie pracy i przygotowań do dużego obciążenia meczowego. Jeśli będzie decyzja by dokończyć ligę, to bardzo prawdopodobne, że będziemy grać mecze w krótkim odstępie czasu, co trzy lub cztery dni.  To jest ogromne obciążenie organizmu i ryzyko odniesienia kontuzji znacznie rośnie. Bo może nastąpić gwałtowny wzrost obciążeń treningowych i meczowych, a jeśli okres przygotowawczy będzie krótki i połączony z dużym spadkiem zdolności wysiłkowych organizmu, to jest to recepta na odniesienie kontuzji. A nie chcemy do tego doprowadzić, chcemy mieć dostępnych piłkarzy ma końcówkę sezonu, chcemy mieć ich gotowych na eliminacje europejskich pucharów. Tym bardziej, że może dojść do wyczerpania fizycznego i psychicznego zawodnika, bo w grę nie wchodzi tylko dokończenie rozgrywek, ale za chwilę rozpoczęcie kolejnych i gra w eliminacjach europejskich pucharów. Na szczęście UEFA wyraża chęć przesunięcia terminów, wydłużenia rozgrywek. Oczywiście nie znamy dokładnych dat, ale jest nadzieja, że wszystko będzie zrobione z głową. Wiele mamy dziś niewiadomych, ale pewne jest, że zasada jeden do jednego pozwoli lepiej przygotować się do wysiłku meczowego w krótkim okresie czasu.
 
Spróbujmy poszukać jakichś pozytywów tej sytuacji. Mamy w tabeli 8 punktów przewagi i w razie wznowienia rozgrywek pewien komfort, którego inni mieć nie będą.

- Tak, to nam daje pewien komfort psychiczny, możemy dziś z ulgą zerkać na tabelę i z optymizmem podejść do ewentualnego dokończenia rozgrywek. Osiem punktów to dość duża zaliczka, która daje nam poczucie bezpieczeństwa. Ale daleko nam do euforii, mocno i twardo stąpamy po ziemi. Sytuacja w piłce nożnej jest dynamiczna i wszystko może się szybko zmienić. Jest spokojniej, ale nikt jeszcze nie zakończył sezonu. Gdy zostanie wznowiony trzeba będzie walczyć w każdym spotkaniu o trzy punkty.

Przed meczem z Lechem, do którego nie doszło, niektórzy piłkarze narzekali na urazy. Jeśli zapadnie decyzja o wznowieniu treningów, to sytuacja zdrowotna do tego momentu ulegnie poprawie.

- To na pewno i jest to duży pozytyw. Mam nadzieję, że wszyscy do tego czasu wyzdrowieją i będą mogli z nami przejść przez ten mini okres przygotowawczy. Stolarski miał przecież złamaną kość śródstopia, Remy złamane żebra. Obaj mieli dość pechowe sytuacje i skończyło się urazami. Dla nich ta przerwa jest dobra, pozwoli wrócić do zdrowia, odbudować swoje siły i jak najlepszą dyspozycję.

W meczach do tej pory rozegranych kibice chwalili przygotowanie fizyczne.

- To zawsze miłe. W Polsce często oceniamy dyspozycję drużyny przez pryzmat przygotowania fizycznego. Ale ogólnie drużyna pokazywała dużą jakość piłkarską w większości występów. Była agresja, wysoki odbiór piłki, wiele ciekawych akcji na dużej szybkości. To mogło się podobać kibicom. Ogromna w tym zasługa Vuko i całego sztabu szkoleniowego oraz medycznego. Drużyna od początku sezonu robiła progres, co tylko nas mogło cieszyć. Przez okres 8-9 miesięcy zespół cały czas ewoluował i robił znaczny postęp w swojej grze.  Dzisiaj prowadzimy nie tylko w tabeli zdobyczą punktową, ale również dystansem pokonanym w sprincie w całej lidze.  Dlatego można być z tego powodu zadowolonym.

Z boku wydawało się, że niektórzy fizycznie zrobili duży postęp. Bardzo dobrze na zgrupowaniu w Belek wyglądał Maciej Rosołek. Może to złudne, ale wydawało się, że wyskoczył mocno do przodu.

- Tak. Maciej Rosołek rzeczywiście należy do tej szybko rozwijającej się grupy młodych piłkarzy, ale nie zapominajmy o innych z drużyny. W progres tych chłopaków zaangażowanych było wiele osób, poprzez odpowiednią pracę indywidualną. Czasem korekcyjną, a czasem typowo kształtującą. Ale dzięki temu całościowo ci zawodnicy zrobili postęp i prezentują się fajnie pod względem fizycznym i piłkarskim. To dobry prognostyk na przyszłość.

Wielu piłkarzy wyglądało na obozach bardzo dobrze. Pecha miał Paweł Wszołek, który po anginie i antybiotyku wrócił osłabiony i było to widać w pierwszych spotkaniach.

- Niestety, Paweł zmagał się z poważną anginą. Brał antybiotyki, pierwszy raz w życiu. Przez tydzień bardzo źle się czuł, nie trenował. Gdy się wyleczył jego organizm był mocno osłabiony, potrzebował tym samym więcej czasu by osiągnąć właściwy pułap. Byliśmy cierpliwi, nie forsowaliśmy tempa powrotu do pełnych obciążeń. Dzięki temu Paweł wrócił do swojej starej i optymalnej dyspozycji. Ale gdy już osiągnął ten wysoki pułap, rozgrywki zostały zawieszone. Dla niego więc był to trochę pechowy okres. Ale wierzę, że po okresie tego przymusowego odpoczynku, Wszołek będzie w świetnej formie. To chłopak, który może być przykładem dla innych, jeśli chodzi o ciężką pracę, wymaga od siebie bardzo wiele. Dlatego jestem przekonany, że swoje cele osiągnie.


 
Cały czas powtarza się zdanie, jeśli rozgrywki zostaną wznowione... Na ile jest to realne i jak się trener odnosi do pomysłu skoszarowania wszystkich piłkarzy ligi w jednym miejscu i rozegrania pozostałych meczów w zamknięciu? Taki pomysł miał prezes Rakowa, podobne pomysły pojawiły się w Niemczech i Anglii.

- Nie jestem zwolennikiem tego pomysłu. Nie wiem czy to by przyniosło pożądany efekt, czy to dobry pomysł by się izolować i na siłę dokończyć rozgrywki. Zdaję sobie sprawę, że są to duże straty finansowe, a dla klubów ogromne. Ale mimo wszystko nie jestem entuzjastą takiego sposobu dokończenia sezonu. Jeśli sytuacja nam pozwoli, to należy dograć sezon do końca. Ale skupić się powinniśmy na tym, co jest możliwe na dziś oraz na przyszłości, jaką dla Legii są eliminacje do europejskich pucharów oraz start w rozgrywkach do nowego sezonu.

- To co dziś wiemy, to że straty finansowe są duże, że przerwa będzie dość długa. Energię trzeba spożytkować na znalezieniu ciekawej formuły na przyszły sezon, tak by wiele z tego co się straciło w tym sezonie, odzyskać w kolejnym. Być może trzeba znaleźć na ten jeden, przyszły sezon jakąś inną formułę rozgrywek, a nie starać się dograć na siłę ligę w abstrakcyjny sposób jakim jest izolacja wszystkich zespołów w hotelu na sześć tygodni. Można sobie zadać pytanie co by się stało, gdyby jeden z zawodników w tym ośrodku miałby pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa? A przecież nikt tego wykluczyć nie może.
 
Wielu kibiców wyraża opinie, że najlepszym transferem do klubu w tym sezonie był Łukasz Bortnik. To miłe i niespotykane?

- Aż nie wiem co powiedzieć, chyba najlepiej będzie, jeśli to przemilczę. Z natury jestem skromną osobą i staram się z dystansem podchodzić do wszelkich opinii. Życie jest przewrotne, wszystko szybko się zmienia. A w piłce jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Ale nie ukrywam, że miło jest słyszeć takie komentarze.
 
Patrząc z boku udało wam się stworzyć sztab szkoleniowy, który nie tylko świetnie się rozumie, ale i tworzy bardzo dobrą atmosferę do pracy.

- Pracę w takim zestawie rozpoczęliśmy w Austrii przed sezonem. Tam się poznawaliśmy i w sumie wyszło bardzo fajnie. Pamiętam naszą rozmowę z Leogang. Każdy był wtedy pozytywnie nastawiony, ale nikt nie miał jeszcze pewności jak to się wszystko poukłada, czego się można spodziewać w przyszłości. Była to przecież nowa grupa ludzi. Jak czas pokazał, decyzje doboru dotyczące każdego z nas były bardzo trafne. Świetnie się dogadujemy, ale nie chodzi o to, że tylko przytakujemy. Każdy wyraża swoją opinie, czasem się spieramy, dyskutujemy, ale zawsze znajdujemy wspólne rozwiązanie. Świetna jest komunikacja, każdy z nas wiele od siebie wymaga i każdy pracuje dla wspólnego dobra i celu. Zależało nam na tym, aby się dobrze zintegrować z wszystkimi osobami zaangażowanymi w L1.  Komunikacja między poszczególnymi działami jest naprawdę solidna, co zdecydowanie wpływa na jakość naszej pracy.  Vuko jest wymagającym szefem, który potrafi słuchać i podejmować uzasadnione decyzje w oparciu o silne argumenty.  Nasza współpraca układa się bardzo dobrze z czego jestem zadowolony i ze spokojem spoglądam w przyszłość naszej wspólnej drużyny.

Polecamy

Komentarze (47)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.