News: Łukasz Broź: Mocno pracuję by przekonać do siebie trenerów

Łukasz Broź: Mocno pracuję by przekonać do siebie trenerów

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

14.01.2017 09:00

(akt. 07.12.2018 11:11)

Jednym z najmocniej pracujących piłkarzy na zgrupowaniu w Benidorfie jest Łukasz Broź. Piłkarz ma za sobą nieudany rok ale ma nadzieję, że kolejny będzie lepszy. Ma duże szanse na występ w dwumeczu z Ajaksem Amsterdam, ale jego celem jest gra w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. - Każdy chciałby zagrać choć przez chwilę w tych elitarnych i najbardziej prestiżowych rozgrywkach na świecie. Stało się jednak inaczej i… zrobię co w mojej mocy, aby posmakować tych meczów w Champions League za rok - mówi w rozmowie z Legia.Net zawodnik Legii.

Miniony rok nie był dla ciebie najłatwiejszy. Najpierw Artur Jędrzejczyk przyszedł na środek obrony, a nieoczekiwanie grał na prawej stronie i wiosną grałeś bardzo mało. Potem z kolei formę złapał Bartek Bereszyński i w dodatku było ciśnienie na transfer.


- Za trenera Czerczesowa to Jędza był pierwszym wyborem, Rosjanin mu ufał i się nie zawiódł. Mnie udało się zagrać w kilku meczach – głównie w Pucharze Polski. Niewiele tego było, można na palcach jednej ręki policzyć. Z pewnością nie było mi wtedy łatwo. Na jesieni wydawało się, że będzie lepiej. Grałem w eliminacjach do Ligi Mistrzów, na pozycji prawego obrońcy była rotacja między mną i „Beresiem”. Od momentu przyjścia trenera Jacka Magiery większość spotkań grał już Bereszyński, a mnie, gdy dostawałem szansę, brakowało rytmu meczowego. Jest różnica gdy gra się co trzy dni czy co tydzień i gdy gra się raz na miesiąc. Nie był to dla mnie najłatwiejszy okres. Tak to jednak czasem w piłce jest. Ważne by się nie załamywać, wyznaczać nowe cele do realizacji i konsekwentnie do nich dążyć. Trzeba dawać z siebie na treningach, ile się da, tak by trener to dostrzegł. To staram się robić i mam nadzieję, że rok 2017 będzie lepszy.


Jak z perspektywy czasu wspominasz trenera Czerczesowa? Zamordysta? Kat? A może wręcz przeciwnie?


- Nie zgodzę się z tymi opiniami o kacie. Pamiętam nawet czasy, gdy byłem u siebie w Mamrach Giżycko. Zgrupowania były na miejscu, ale były biegi pod górę, po górach, interwały, sztangi – po prostu starsza szkoła, której wyznawcą był Stanisław Czerczesow. Oczywiście treningi Rosjanina były inne, ale podobne co do podstawowych założeń. Nie było wtedy sport testerów, elektronicznych pomiarów. Wszystkich wrzucano do jednego worka i każdy musiał swoje przebiec – 40 minut po lesie, często w mrozie. Obóz na Malcie był dla nas trudny, ale chyba głównie dlatego, że przez ostatnie lata takich treningów po prostu nie było. Dlatego każdy z nas to bardzo odczuł. Ale wcześniej tak się właśnie trenowało. Dla mnie nie były to katorżnicze zajęcia, choć z pewnością je odczułem.


Po Czerczesowie przyszedł trener Besnik Hasi. Wszyscy wiemy jak to się skończyło. Czemu nie wyszło? Masz jakieś swoje przemyślenia?


- (dłuższe zastanowienie) – Jak tak sobie myślę, to wydaje mi się, że podstawowym problemem był brak tzw. chemii. Trener z nami nie rozmawiał, a my z nim również. Nigdy nie jest tak, że winna jest tylko jednak strona, więc może jest trochę winy po naszej stronie, może sami powinniśmy dążyć do rozmów i wyjaśnienia pewnych sytuacji. Może powinniśmy mu w jakiś sposób pomóc, jako człowiekowi który znalazł się w nowym otoczeniu. W jakiś sposób mijaliśmy się z nim, a on z nami. 


Za trenerów Magiery i Hasiego zagrałeś w sumie 906 minut. Jak to ocenisz? Zadowolony?


- Jestem taką osobą, która zawsze jest pogodna i stara się widzieć w każdej sytuacji pozytywy. Taki jest sport, przychodzi ktoś nowy, ktoś inny dostaje szanse, a ty musisz walczyć o miejsce w składzie. Ważne by się nie załamywać, zapierniczać na treningach, nie oglądać się na innych, a w końcu dostanie się szanse i udowodni swoją wartość.


Ciekawie wyglądają twoje statystyki - 61 procent skutecznych odbiorów, Wygrywałeś więcej niż co drugi pojedynek z rywalem - (57%).


- Szczerze, to nie wiem czy to dobrze, czy źle.


Byłeś trzeci w lidze na swojej pozycji. Pierwszy był Bereszyński.


- Czyli pozycja prawego obrońcy w Legii nadal jest najsilniej obsadzona w lidze i tak już od lat. Odkąd byliśmy razem w Legii czyli od 4,5 roku zawsze mówiło się, że o prawą obronę nie ma się co martwić.


Kibice jednak zadowoleni nie byli, często cię krytykowali. Słusznie?


- Jesteśmy piłkarzami najlepszej drużyny w Polsce, cały czas jesteśmy na świeczniku. Po każdym meczu wszyscy mają swoje opinie na temat przebiegu spotkania i postawy poszczególnych zawodników. Ja się nie muszę z takimi opiniami kibiców zgadzać, fani nie wiedzą często jakie mamy założenia taktyczne, czego wymaga od nas trener, jak mamy się poruszać i jak reagować. Inna sprawa, że nie wiem jakie były o mnie opinie, nie czytam komentarzy, rzadko przeglądam prasę. Kiedyś było inaczej, ale z biegiem czasu okazywało się, że dziennikarze wiedzą lepiej niż trener jak mam grać, więc przestałem czytać artykuły. Wracając do pytania. Każdy ma prawo do swojej opinii. Nie jest łatwo spełnić wszystkie oczekiwania gdy gra się rzadko i gdy brakuje tego rytmu meczowego i co za tym idzie pewności siebie i automatyzmu. Nie szukam w ten sposób usprawiedliwienia, wiem że siadając po meczu i oglądając zapis spotkania, miałem do siebie zarzuty, wiedziałem iż mogłem zagrać lepiej.


Na szczęście możesz w spokoju pracować by pewne rzeczy wyeliminować. Zdrowie dopisuje. W zasadzie nie pamiętam byś był kontuzjowany.


- Zdrowie jest i z tego najbardziej się cieszę. Jestem w Legii 4,5 roku i obyło się bez poważnych urazów, jest cały czas rywalizacja, która służy każdemu. Gdy jest zdrowie można się skupić tylko na treningach, zacieram więc buty i pracuję na to, by wiosna była lepsza od jesieni.


Największym rozczarowanie dla ciebie osobiście jest Liga Mistrzów? Nie dane ci było posmakować tych rozgrywek z boiska.


- Tak, tak jest. Chyba każdy chciałby zagrać choć przez chwilę w tych elitarnych i najbardziej prestiżowych rozgrywkach na świecie. Stało się jednak inaczej i… zrobię co w mojej mocy, aby posmakować tych meczów w Champions League za rok.


Odszedł Bereś, ale wrócił Jędza. Sytuacja nie będzie znów łatwa. Masz jednak mały handicap w tym pojedynku – możesz zagrać z dwumeczu z Ajaksem i ewentualnie w następnych spotkaniach Ligi Europy.


- Do dziś nawet o tym nie wiedziałem, ktoś z drużyny mi o tym powiedział. Jak widać, nie czytam prasy… Nie podchodzę jednak tak do tego, że daje mi to jakąkolwiek przewagę. Cieszę, że przyszedł „Jędza”. To dobry piłkarz i świetny człowiek w szatni. Będzie rywalizacja i wyjdzie to z pewnością z korzyścią dla drużyny.


Ajax już znasz. Jesteście teraz silniejszym zespołem niż dwa lata temu.


- Dwa lata temu przed meczami z Ajaksem odszedł od nas Rado. Teraz zagramy z nim, więc będziemy silniejsi. Ostatni okres pokazał, jak potrafimy grać w piłkę. Jeśli się rozpędzimy, to w lidze nie mamy sobie równych, a i w Europie możemy powalczyć z powodzeniem. Jestem dobrej myśli. Tym bardziej, że w pierwszym meczu w Amsterdamie dwa lata temu, nie byliśmy gorsi, mieliśmy wiele sytuacji, ale brakowało skuteczności. U nich za to skuteczny był Arkadiusz Milik… Ajax jednak nie ma już Arka, a my mamy Rado. Wtedy byliśmy mało doświadczonym zespołem, co rywale wykorzystali z łatwością w Warszawie. Teraz to doświadczenie weszło na taki poziom, że spokojnie powalczymy o awans.


Jesienią gdy wypadał Hlousek, od razu pojawiał się temat gry Brozia na lewej stronie defensywy. Lubisz grać na tej pozycji?


- Nie będę oszukiwał. Tak naprawdę to jest zupełnie co innego niż gra z prawej strony. Gdy operujesz cały czas prawą nogą, jesteś zbyt czytelny dla rywala. Jesteś zmuszony grać słabszą kończyną. Potrzeba czasu na przyzwyczajenie, na nabranie pewnych nawyków. Czasem mecz wyjdzie i wszyscy powiedzą, że super, że Broziu może grać na lewej obronie. Ale nie jest to taka łatwa sprawa. Ale oczywiście jeśli będzie taka potrzeba i trener będzie mnie tam widział, to postaram się go nie zawieść.


Zostajesz na wiosnę w Legii na sto procent?


- Nic mi nie wiadomo o tym, by miało być inaczej. Zanim trafiłem do Legii miałem jakieś propozycje z zagranicznych klubów, a potem już nie. Mam jeszcze 1,5 roku kontraktu, czuję się dobrze i chciałbym jeszcze coś dać drużynie.


Czyli z Ajaksem zagrasz?


- Jeśli tylko trener na mnie postawi, to tak.

Polecamy

Komentarze (41)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.