News: Moneta na trzy lata, kolejna oferta za Mączyńskiego, Majecki na wypożyczenie?

Łukasz Moneta: Mam motywację do ciężkiej pracy

Marcin Szymczyk

Źródło: sport.nowiny.pl

02.02.2014 10:25

(akt. 04.01.2019 13:25)

- Mogłem być na obozie z pierwszą drużyną, to było dla mnie duże wyróżnienie. Wrażenie z Turcji są tylko pozytywne i są bodźcem do dalszej, ciężkiej pracy. Dla każdego młodego chłopaka taki wyjazd z drużyną występującą w ekstraklasie na zgrupowanie to wielka sprawa. Fajne i cenne doświadczenie - opowiada w rozmowie ze sport.nowiny.pl młody piłkarz Legii Łukasz Moneta.

- Moja przygoda z piłką rozpoczęła się zaraz po tym, jak zacząłem chodzić. Tata zabierał mnie na boisko oddalone o 50 metrów, a w wieku 8 lat zapisał do klubu. Byłem najmłodszym zawodnikiem. Musiałem radzić sobie ze starszymi, w LKS Brzezie nie było bowiem trampkarzy. To mi wyszło na dobre. Potem była Unia Racibórz, poznałem tam wielu kolegów. Wypatrzył mnie i sprowadził trener Sławik, udało się i spędziłem wiele wspaniałych chwil w Raciborzu. W lidze juniorów mogłem grać z takimi drużynami jak Ruch Chorzów czy Górnik Zabrze. To było fajne przeżycie dla chłopaka ze Śląska.


- Potem klub przeniósł się do Nędzy, mieliśmy stracone pół roku. Nie dokończyliśmy śląskiej ligi juniorów, to była dla nas duża strata. Później było drugie miejsce w lidze regionalnej, nie mogliśmy zagrać w finale ligi juniorów starszych i każdy musiał pójść własną drogą. Ja trafiłem do LZS Leśnica, do trzeciej ligi. Byłem tam najmłodszy, ale trener na mnie postawił i grałem od początku w pierwszym składzie. Zdobyłem osiem bramek, zostałem najlepszym strzelcem zespołu.


- Po meczu ze Skrą Częstochowa w 2012 roku podszedł do mnie nieznany mi pan, poprosił o numer telefonu i poinformował, że chciałby mi pomóc. Następnego dnia okazało się, ze był to menedżer Paweł Staniszewski, który dostrzegł we mnie potencjał i chciał rozpocząć współpracę. Na początku 2013 roku podpisaliśmy kontrakt i umówiliśmy się, że po tym, jak zdam maturę będziemy szukać czegoś wyżej. W czerwcu, po zaliczeniu egzaminów, byłem na testach w Podbeskidziu i Zagłębiu Sosnowiec. W tym drugim klubie wypadłem dobrze, trenerzy chcieli mnie ściągnąć, ale wspomnieli o partnerskiej umowie z Legią Warszawa i tym, że jest okazja pojechać do stolicy i się pokazać. Pojechałem, zaliczyłem testy sprawnościowe i wyjechałem z chłopakami z rezerw na obóz do Bartoszyc. Dobrze mi się grało w sparingach, trener Dariusz Banasik był zadowolony z mojej postawy i tak zaczęła się moja przygoda z Legią.


- Zacząłem od pierwszego składu, ale już w pierwszym meczu skręciłem staw skokowy, uraz wykluczył mnie z 5-6 spotkań. Na treningach starałem się jednak przekonać sztab szkoleniowy, że warto na mnie postawić. Dostałem szanse gry i grałem już potem regularnie. Zdobyłem dwie bramki, ktoś może powiedzieć, ze mało. Ale byłem z siebie zadowolony gdyż po kontuzji było mi ciężko. Zostałem zaproszony na treningi z pierwszym zespołem i byłem tym bardzo miło zaskoczony. Szanse otrzymywali chłopcy, którzy w klubie byli już 8-9 lat – od początku. Nie sądziłem, że ktoś zwróci na mnie uwagę już po pół roku przy Łazienkowskiej. Byłem pod wrażeniem treningu z Janem Urbanem, super sprawa.


- Zmienił się trener, przyszedł Norweg Henning Berg i… pojawiła się propozycja wyjazdu na obóz z pierwszą drużyną. To dopiero było zaskoczenie! Od jakiegoś czasu trwały spekulacje, kto dostąpi tego zaszczytu z młodych, ale nawet nie marzyłem o tym, że na liście będzie moje nazwisko. Kiedy usłyszałem taką informację, to nie dowierzałem, byłem bliski płaczu – ze szczęścia.


- W Turcji było… ciepło (śmiech). Trochę się wygrzałem. Warunki do treningu były super, zajęcia przy takiej pogodzie są czystą przyjemnością. W hotelu na jednej stołówce przebywaliśmy z takimi piłkarzami jak Wesley Sneijder czy Didier Drogba. Naprawdę super sprawa. Było nas 12 młodych – 7 z rezerw i 5 z wypożyczeni. Trenowaliśmy w grupach, młodzi osobno i ten trzon zespołu ekstraklasowego osobno. Tak się jednak złożyło, że ja cały czas ćwiczyłem w grupie z pierwszą drużyną – to było dla mnie duże wyróżnienie. Było w tym sporo przypadku – dwóch graczy operujących po lewej stronie boiska, czyli Tomasz Brzyski i Jakub Wawrzyniak byli na kadrze. Dlatego dostałem swoją szansę, musiałem się przestawić, bo nigdy na lewej obronie nie grałem wcześniej, ale jakoś dałem radę – choć było ciężko. Jako boczny obrońca miałem dużo zadań ofensywnych, spodobała mi się taka filozofia gry. Ale nadal mam kłopoty z ustawianiem się w defensywie, będę musiał nad tym dużo pracować.


- Bardzo fajnym doświadczeniem była możliwość gry z Tomem Tomsk, zagrałem przez 60 minut, jako jedyny z młodych graczy. Fajna sprawa, nie spodziewałem się debiutu po pół roku w Warszawie. Najlepszy kontakt złapałem z Wojtkiem Skabą, który jest z Rybnika. Mogliśmy trochę pogadać po śląsku. Ale dostałem też dużo wsparcia i podpowiedzi od takich graczy jak Łukasz Broź czy Miro Radović – największy duch drużyny, czy kapitan Ivica Vrdoljak. Nie było dystansu, że oni są z ekstraklasy, a my jakieś szczyle z rezerw. Traktowali nas świetnie, wprowadzili do szatni.


- Nie wiem czy będę miałokazję już wiosną pojawić się na ekstraklasowych boiskach. To może być trochę za szybko. Ale jeśli dostanę szansę na grę, to zrobię wszystko, aby ja wykorzystać. Będę ćwiczył na stałe pod okiem trenera Jacka Magiery, który na pewno może mnie wiele nauczyć – choćby pomóc w nadrobieniu tych braków w defensywie. Chciałbym zdobyć więcej bramek niż jesienią dla rezerw i pomóc w awansie do II ligi.

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.