News: Łukasz Wilczek: Powalczymy jak równy z równym

Łukasz Wilczek: Powalczymy jak równy z równym

Igor Kośliński

Źródło: Legia.Net

20.04.2015 20:26

(akt. 08.12.2018 00:56)

- W niedzielę wyszliśmy mocno skoncentrowali, źli pod względem sportowym, bo powinniśmy zakończyć tę rywalizację już w sobotę. Pragnęliśmy pokazać, że sobotnia porażka była tylko wypadkiem przy pracy i że należy nam się awans do półfinału. Ponownie do przerwy prowadziliśmy osiemnastoma punktami. Jednak znów powtórzyła się sytuacja, przestój w trzeciej kwarcie, gracze Spójni zaczęli odrabiać straty. W ciągu kilku minut trafili sześć „trójek”. Na szczęście w porę opanowaliśmy swoje nerwy, pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, która się wspiera i nie daliśmy ostatecznie wyrwać sobie wygranej - powiedział w rozmowie z serwisem Legia.Net rozgrywający koszykarskiej drużyny Legii Warszawa Łukasz Wilczek.

- Jak ocenisz waszą rywalizację ze Spójnią Stargard Szczeciński na przestrzeni tych czterech spotkań?

- Na pozór te mecze mogły wyglądać na łatwe, ale wcale tak nie było. W drugim spotkaniu, w Warszawie, goście stawili poważny opór i widać było w nich dużą waleczność. W trakcie tamtego meczu to my przegrywaliśmy przez większość czasu i tak naprawdę wyrwaliśmy im to zwycięstwo w ostatniej chwili.

- Jadąc do Stargardu Szczecińskiego wiedzieliśmy, że nie czeka nas łatwa przeprawa. Bardzo dobrze weszliśmy w sobotnie, trzecie spotkanie. Do przerwy prowadziliśmy osiemnastoma punktami. W trzeciej kwarcie stało się coś, czego nie umiem do dziś wytłumaczyć. Po prostu stanęliśmy i rywale odrobili całą przewagę. W ostatniej części rywalom wychodził każdy rzut, to było niesamowite. Nie dość, że wtedy nie wygraliśmy, to jeszcze straciliśmy w wyniku urazów Marcela Wilczka i Mateusza Bierwagena. 

- W którym momencie czwartego spotkania pomyślałeś, że awans jest już wasz i nic wam tego nie odbierze?

- Po dwóch celnych rzutach za trzy punkty w wykonaniu Andrzeja Paszkiewicza. To był zdecydowanie moment przełomowy. Chwilami byliśmy bezradni, nie wpadały nam rzuty nawet z bliskich odległości. Andrzej dał nam wszystkim pozytywną energię. Wszedł z ławki i zrobił to, co do niego należy. Jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w zespole i cała drużyna na tym korzysta.

- Przed wami rywalizacja ze Stalą Ostrów Wielkopolski. W sezonie zasadniczym dwukrotnie okazaliście się gorsi od tego zespołu, co sprawia, że nie jesteście w tej rywalizacji faworytem.

- Zgadzam się. Faworytem w tym wypadku nie będziemy. Lecz pamiętajmy, że faza playoff, to taki moment, gdzie każdy może wygrać z każdym. Jesteśmy beniaminkiem w tej lidze i awans do najlepszej czwórki jest dużym sukcesem dla klubu. Zrobiliśmy swoje. Teraz jedziemy do Ostrowa z mniejszą presją i będziemy walczyć tam jak równy z równym. Mam nadzieję, że wyszarpiemy w następny weekend jedno zwycięstwo i wtedy w Warszawie powalczymy mając atut własnego parkietu.

- Jakie są słabsze i mocniejsze strony waszego najbliższego przeciwnika?

- Mocną stroną jest wyrównana kadra. Mają 7-8 zawodników, którzy prezentują wysoki poziom jak na pierwszoligowe parkiety. Liderem zespołu jest Tomek Ochońko, rozgrywający, wybrany MVP sezonu w naszej lidze. Kluczem do wygranej będzie zatrzymanie tego gracza. Jeśli nam się ta sztuka uda, to możemy sprawić rywalom duży kłopot, gdyż będą mieli problem ze skutecznym konstruowaniem akcji.

- Wspomniałeś o tym, że dla was, jako beniaminka, pierwsza czwórka to sukces. Nie celujecie w takim razie w wygranie ligi?

- Nie spoczywamy na laurach. Cieszymy się oczywiście z tego, co do tej pory osiągnęliśmy. Dla beniaminka jest to naprawdę duży sukces. Jesteśmy jednak sportowcami i w każdym meczu chcemy wygrywać. Nie może być tak, że zadowolimy się czwartym miejscem i nie powalczymy ze Stalą. Wręcz przeciwnie, chcemy pojechać i pokazać rywalom swoją wyższość.

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.