Maciej Dąbrowski: Rado porównał mnie do Beckenbauera
27.05.2017 09:21
Początek w Warszawie był bardzo trudny, rozważał pan powrót do Lubina
- Utrzymywałem kontakt z trenerem Stokowcem. Ma mieszkanie na Wilanowie niedaleko mojego, czasem rozmawiamy nie tylko o piłce. Kiedy mi nie szło, powiedział, że chętnie przyjmie mnie z powrotem, ale powinienem zachować spokój. Dać sobie trochę czasu. „Umiejętności masz, jak dostaniesz szansę, to sobie poradzisz” – usłyszałem. Myślałem o powrocie do Lubina, choćby na wypożyczenie. Gdyby trener Magiera uznał, że mnie nie chce, pewnie bym się zdecydował. Nie lubię być dla kogoś ciężarem. Do Warszawy nie przyjechałem bezczynnie siedzieć i co miesiąc kasować pensję.
Można porównać atmosferę z Zagłębia do tej w Legii?
- Tutaj jest inaczej. Warszawa to wielkie miasto, ludzie preferują inny, szybszy styl życia, poza tym klubowi towarzyszy nieporównywalnie większe zainteresowanie. To również w pewien sposób wpływa na funkcjonowanie szatni. W Zagłębiu czy Pogoni potrafiliśmy spotykać się całymi rodzinami, nasze dzieciaki się wspólnie bawiły. Lubiłem to, bo jestem rodzinnym facetem. Tu tego nie ma, po treningu czy meczu każdy idzie w swoją stronę. Nie twierdzę, że to źle. Po prostu inaczej. Nie wychylam się z Wilanowa, mam tu ciszę i spokój. No, chyba, że żonę podrzucę na zakupy... Mam swoich dobrych kumpli jak „Czerwo” czy „Pazdek”.
Wydaje się, że z Vadisem rozumie się pan bez słów. Z Lechem miał pan asystę przy golu Belga po kapitalnym długim podaniu.
- Dobrze czuję się z piłką przy nodze. W poprzednich klubach raczej nie miałem problemów z rozgrywaniem. Zaraz po transferze do Legii brakowało mi pewności siebie, więc unikałem ryzykowanych podań. Wiosną wszystko wróciło do normy. Dzięki wsparciu trenera i kolegów trudne dogrania stają się łatwe, a łatwe stają się banalne.
Koledzy komentowali pana piękną asystę z Lechem?
- Miro Radović śmiał się, że już nie jestem Maciek Dąbrowski tylko Franz Beckenbauer.
Jacek Góralski agresywnym kryciem wyłączył z gry Odjidję-Ofoe.
- W Europie dla takich piłkarzy przychodzi się na stadion, ich się oklaskuje. Tymczasem u nas ludzie cieszą się, że ktoś go pokopie czy Vadis zobaczy kartkę. Dla mnie to coś niemożliwego. Nie rozumiem tego. Jakby Vadis poszedł do toalety, to Jacek udałby się za nim. Znam go kilka lat, jeszcze z Bydgoszczy, jest ambitny, ale moim zdaniem sędzia pozwalał mu na zbyt wiele, bo Vadis był faulowany, czasami bez piłki.
Zapis całej rozmowy z Maciejem Dąbrowskim można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.