Domyślne zdjęcie Legia.Net

Maciej Iwański: Karp wyglądał jakby się uśmiechał

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

12.01.2009 07:46

(akt. 18.12.2018 09:47)

- Czemu to Legia, a nie Lech, ma zdobyć tytuł mistrza Polski? Spójrzmy na Legię. Szeroka kadra, na ławce bardzo wartościowi zawodnicy, którzy gdzie indziej radziliby sobie bez żadnego problemu. A Lech zrobił pięć transferów i pięć trafił. Mieli dużo szczęścia, choć zobaczymy, co ci piłkarze pokażą na wiosnę. Ilu to mieliśmy graczy, którzy pokazywali się z dobrej strony i nagle znikali. Nikomu tego nie życzę, ale mam nadzieję, że to my będziemy lepsi - mówi optymistycznie w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" pomocnik Legii <b>Maciej Iwański</b>.
Garguła, Roger czy Iwański, który z was jest najlepszy? - Każdy z nas jest innym zawodnikiem, a na topie jest ten, który akurat znajduje się w najlepszej dyspozycji. Umiejętności mamy podobne, potrafimy strzelić bramkę, zagrać prostopadłą piłkę, jeden jest lepszy technicznie, inny ma lepszą prawą, a jeszcze inny lewą nogę czy stale fragmenty. W takim razie proszę powiedzieć, jak wygląda gra nowoczesnego pomocnika. - Ostatnio dużo się nad tym zastanawiałem... Oczywiście nawiązujemy do wywiadu udzielonego przez trenera Beenhakkera. Nie wiem, o co chodziło. Chyba nie o mnie, bo mnie przed rokiem w Turcji nie było. (Beenhakker w wywiadzie dla „PS" stwierdził że zimą 2007 roku Iwański był na zgrupowaniu ligowców w Turcji - przyp. red.) Dało do myślenia? - Ciężko o tym mówić, bo można powiedzieć za dużo. Nie lubię, jak ktoś o mnie mówi, a mnie nie zna. Wcześniej twierdzono, że jak Iwański grał w Zagłębiu, to potrzebował strażaków, czyli Darka Jackiewicza i Andrzeja Szczypkowskiego. Owszem, potrzebował, bo taka była taktyka i się sprawdziła. Zdobyliśmy mistrzostwo. Jak się chce komuś wytknąć błędy, których nie popełnia, to można. Papier wszystko przyjmie. A w Polsce mało ludzi ogląda ligę, bo nie ma Canal Plus. Więc wierzy w to co czyta, słyszy lub ogląda. Czyli zabolało? - Przeczytałem wypowiedź selekcjonera po powrocie z wczasów, chyba w wigilijny wieczór. I nie wiem, czy karp w tym momencie nie ożył. Na pewno zaczął się uśmiechać. Podobno jak musi usiąść pan na ławce rezerwowych, to zaczyna stroić fochy. - Nie wiem, bo w drużynach klubowych nigdy nie siedziałem na ławce. Ja jestem inteligentnym człowiekiem, choć może nie wyglądam. Pewne rzeczy widzę, pewnych rzeczy nie toleruję. Nigdy nie stroiłem fochów, jeśli coś mnie nie wyprowadziło z równowagi. Bo kiedy coś mi się nie podoba, to mówię. Gdy ktoś chce ze mną porozmawiać w cztery oczy, to zostaje pomiędzy nami. Jak ktoś prowadzi ze mną dialog poprzez prasę, zachowuję się tak samo. A widzi pan siebie w ogóle w tej kadrze? - Przecież sam siebie nie powołam. Nie wiem. Jeżeli komuś w danej chwili podoba się moja gra, umiem nią do kogoś przemówić, a ktoś to docenia, to się z tego cieszę. Ale, że ja nie nadążam za nowoczesnym futbolem? Ech. Czego wiosną będzie pan od siebie wymagał? - Lepszej formy, bo stać mnie na to. choć muszę przyznać, że dawno nie miałem tak równej rundy pod względem fizycznym. Ale nie była jeszcze taka, jaka chciałbym, aby była. Wiele osób widzi w panu lidera stołecznej drużyny. -Od środkowych pomocników oczekuje się kreowania gry. Jeśli to robimy, to na to liderowanie jesteśmy jakby skazani Jednak myślę, że Legia jest na tyle wyrównanym zespołem, że każdy z nas w danym momencie może być liderem czy bohaterem spotkania. Nawiązuje pan do odejścia "Vuko"? Nie, w mojej opinii Legia jest za grzeczna. - To absolutnie prawda. Może nie grałem w wielkich klubach, ale jakieś wyniki udało mi się zrobić. I wiem, że od czasu do czasu trzeba przede wszystkim zagrać ostrzej. A to prawda, że my jesienią nie zawsze potrafiliśmy to zrobić. A przecież umie pan krzyknąć, co widać w czasie meczów. - Bo ja jestem na boisku bardzo nerwowy, zupełnie inny niż poza nim. I czasem za dużo mówię, niepotrzebnie się udzielam. Ale żyję grą, wynikiem meczu i lubię sobie pokrzyczeć. To emocje, chwila, na pewno nie chcę nikomu zrobić krzywdy, a wprost przeciwnie. Czasem trzeba się obudzić, chociaż ja nie mam predyspozycji do tego, żeby kogoś budzić. Legia ma tyle samo punktów, co Lech, ale jakoś o niej cicho, nie ma takiej presji. - Ja tak na to nie patrzę. Choćby dlatego, że jestem tu dopiero pół roku. W porównaniu z Zagłębiem czy Szczakowianką, to presja na Legię jest zdecydowanie większa. Prasa, telewizja, praktycznie na każdym treningu jesteśmy cały czas podglądani. Wcześniej nie miałem z tym do czynienia, dlatego ciężko mi to ocenić. Zresztą, ja skupiam się tylko na piłce, tak jak powinien każdy piłkarz. Pomoże wam to, że to Lech jest uznawany za zdecydowanego faworyta? - Nie zwracam na to uwagi. O Lechu jest głośno, bo dobrze mu idzie w Pucharze UEFA i cały zespół zasłużył na to, co się wokół niego dzieje. Ale w lidze jesteśmy na tym samym poziomie. Mimo tego Legia nie jest Lechem. Dlaczego? - Bo jest Legią, nie musi być Lechem, żeby dobrze grać w piłkę. Akurat potknęliśmy się w Pucharze UEFA, nie trafiliśmy z formą, ale od pewnego momentu idzie nam dobrze. I patrzmy na siebie, a nie Lecha czy kogoś innego. Choć oczywiście dopingujemy ich w europejskich pucharach. A która z tych drużyn ma większy potencjał? - Spójrzmy na Legię. Szeroka kadra, na ławce bardzo wartościowi zawodnicy, którzy gdzie indziej radziliby sobie bez żadnego problemu. A Lech zrobił pięć transferów i pięć trafił. Mieli dużo szczęścia, choć zobaczymy, co ci piłkarze pokażą na wiosnę. Ilu to mieliśmy graczy, którzy pokazywali się z dobrej strony i nagle znikali. Nikomu tego nie życzę, ale mam nadzieję, że to my będziemy lepsi. Dlaczego Legia ma być lepsza od Lecha? - Ma dużo młodych zawodników, którzy już grają, zdobywają doświadczenie, co czyni ich lepszymi. Ma też starszych, którzy scalają ten zespół, ale są przez tę młodzież naciskani. To wszystko zaprocentuje. Przydałby się ktoś nowy? - Legia wzmacniała się latem, sprowadziła wielu zawodników. Teraz spokojnie zaczynamy przygotowania. Choć przecież wrócił Tomek Jarzębowski, który będzie dużym wzmocnieniem. Może tylko on wystarczy. Czyli Legia to przyczajony tygrys, ukryty smok? - Wcale nie przyczajony. To jest tygrys. Bo przecież to przeciwko Legii wszyscy chcą się pokazać z jak najlepszej strony, mobilizują się niesamowicie. Jest tak dlatego, że większość chciałaby tu grać. Trener Smuda mówi, że będzie z Legią bił się o mistrza do ostatniej kolejki. - I myślę, że się nie pomylił, to świetny fachowiec, pracował prawie we wszystkich klubach z czołówki, zna zawodników, wie, na co ich stać. Choć mam nadzieję, że wcześniej uda nam się zdobyć tytuł. Ale jak trzeba będzie do końca, to do końca. Jest pan przykładem zawodnika, który poradził sobie w Legii. A kilku takich Iwańskich już w niej było i nie skończyło najlepiej. - Kiedy przychodziłem do Lubina, wszyscy mówili, że mogę być tak, jak Marek Zając, Bogdan Zając czy Olgierd Moskalewicz, którzy spadli z Zagłębiem do II ligi. Porównywano mnie z tymi zawodnikami, którzy sobie nie poradzili. A ja koncentruję się na piłce nożnej, kiedy mam trenować, trenuję, kiedy odpoczywać, odpoczywam, a kiedy dostaję szansę, to chcę ją wykorzystać. Trener Urban stwierdził, iż dał pan radę, bo gra dla Legii nie jest dla pana szczytem marzeń. - Ja zawsze stawiam sobie wysoko poprzeczkę. Moje ambicje sięgają gry w Barcelonie, ale wiem, że w tym momencie jest to niemożliwe. Jednak każdy ma prawo mieć marzenia. Ale na pewno Legia nie jest dla mnie przystankiem do lepszego klubu, co sugerował pan w pytaniu. Ależ nie. Chodziło o to, że wielu piłkarzy nie dało sobie rady w Warszawie, bo zadowalali się tym, że trafili do Legii. - Mógłbym powiedzieć, że skoro nie dostaję powołań do reprezentacji, to odpuszczam, a jak nie potrafię się do niej przebić, to nie nadaję się do piłki. Nie. Mnie takie sytuacje mobilizują. Jak komuś nie podoba się moja gra, to robię wszystko, aby się poprawić. Wszyscy mówią, że miałem bardzo dobre pól roku. Było dobre, ale na pewno nie bardzo dobre. Wiem, że mogę grać dużo lepiej. I chcę to pokazać na wiosnę. A może poradził pan sobie, bo ponoć od dziecka kibicował pan Legii? - Nie lubię na ten temat rozmawiać. Bo jak powiem, że tak, to zaraz będzie, iż się podlizuję kibicom. Jak zaprzeczę, to się komuś narażę. Ci co mnie znają, wiedzą, jak było. Jako mały chłopiec rzeczywiście kibicowałem Legii. A później? - Nie powiem, bo będą pretensje. Choć rzeczywiście, to może być klucz do tego, że tak dobrze się czuję, choć to przecież dopiero pół roku. A miałem nie mówić. Ok Zawsze chciałem tu grać. Rozmawiał: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.